Kurt Russell świetnie się trzyma!
- Zawsze jestem zdziwiony, kiedy słyszę, co ludzie o mnie wygadują – mówił w jednym z wywiadów 62-letni Kurt Russell.
Zapewne więc rozbawiłoby go, gdyby dowiedział się, że znowu stał się obiektem żarliwych debat – media plotkarskie zastanawiają się, czy jego świetna forma jest zasługą dobrych genów... czy dobrego doktora.
Dobre geny czy dobry chirurg?
Zapewne więc rozbawiłoby go, gdyby dowiedział się, że znowu stał się obiektem żarliwych debat – media plotkarskie zastanawiają się, czy jego świetna forma jest zasługą dobrych genów... czy dobrego doktora.
Nie da się ukryć - mimo upływu czasu aktor prezentuje się doskonale i wygląda niemal równie świetnie, jak kilkadziesiąt lat temu.
Dziennikarze spekulują – czyżby Russell, który 17 marca skończył 63 lata, wziął przykład ze swojej długoletniej partnerki, Goldie Hawn?
Obsesja Goldie Hawn
W końcu jeszcze nie tak dawno Hawn znalazła się pod obstrzałem dziennikarskich fleszy i zebrała słowa krytyki za szereg operacji plastycznych, którym się poddała. Dopiero niedawno aktorka odpuściła i dała sobie spokój z wizytami u chirurga.
Cóż, wydaje się, że niepotrzebnie próbuje za wszelką cenę odmłodzić się, bo Russellowi jej wygląd najwyraźniej odpowiada – w końcu to dla Hawn zakończył swoje kilkuletnie małżeństwo z inną aktorką, Season Hubley.
Ślubu nie wezmą
Russell i starsza od niego o 5 lat Hawn zaczęli się spotykać w 1983 roku, kiedy pracowali na planie filmu „Szybka zmiana” (1984), i od tamtej pory są praktycznie nierozłączni.
Do instytucji małżeństwa oboje się jednak zniechęcili (Hawn była zamężna już dwukrotnie) i ślubu brać nie zamierzają.
- Po co naprawiać coś, co nie jest zepsute? – kwitował pytania dziennikarzy Russell.
Został aktorem, żeby zarobić
Russell, choć na ekranie zadebiutował dość wcześnie, bo już w 1962 roku, początkowo nie zamierzał wiązać swojej przyszłości z branżą filmową.
- Nie traktowałem aktorstwa poważnie, zamierzałem poświęcić się graniu w baseball – wyznawał.
- Możliwość występowania w filmach po prostu się napatoczyła. Ale ponieważ mogłem dzięki temu nieźle zarobić, nie zamierzałem z tego zrezygnować - przyznał.
Wraca do gry?
W ostatnich latach Russell nie pojawia się zbyt często na dużych ekranach. Po występie w „Grindhouse: Death Proof” (2007) zrobił sobie kilkuletnią przerwę, na plan filmowy wrócił dopiero w 2011 roku, przyjmując rolę w dramacie sportowym „Gra życia”.
Niebawem ma się pojawić w filmie Briana Presleya „Race to Save Nome”, przyjął również propozycję zagrania w horrorowym westernie „Bone Tomahawk” i siódmej odsłonie serii „Szybcy i wściekli”.
(sm/mf)