Kiedy w 1976 roku na ekrany polskich kin weszła „Trędowata”, na jego punkcie oszalały wszystkie Polki. Niespełna 30-letni Leszek Teleszyński stał się obiektem westchnień żeńskiej części widowni, która zaczęła zasypywać go tonami listów miłosnych zawierających najróżniejsze propozycje…
Kiedy w 1976 roku na ekrany polskich kin weszła „Trędowata”, na jego punkcie oszalały wszystkie Polki. Niespełna 30-letni Leszek Teleszyński stał się obiektem westchnień żeńskiej części widowni, która zaczęła zasypywać go tonami listów miłosnych zawierających najróżniejsze propozycje…
Choć w wywiadach zawsze podkreślał, że jest niezwykle nieśmiałą osobą, Teleszyński przez całe życie nie mógł opędzić się od kobiet. Jego przyjaciele wspominają, że na studiach był adorowany nie tylko przez swoje rówieśnice, a jego pierwsze małżeństwo wywołało lawinę plotek!
Choć w latach 70. i 80. wykreował wiele pamiętnych ról – m.in. u Żuławskiego i Hoffmana – to na ekranach kin pojawia się od pewnego czasu bardzo rzadko. Podobno jest to wina jego charakteru...
''Ale facet!'', ''Cudo!''
Urodził się 21 maja 1947 roku w Krakowie. Już wtedy delikatna uroda Teleszyńskiego wzbudzała niezdrowy wręcz entuzjazm płci przeciwnej.
- Jeśli były jakieś imprezy, to Leszek, jak na dobrze wychowanego chłopca przystało, bawił się do określonej godziny, bo miał w domu przykazane, aby nie wracać zbyt późno -wspominał jego szkolny kompan Henryk Talar. - Pamiętam, jak szliśmy po Krakowie z Jurkiem Trelą oraz Leszkiem i słyszeliśmy damskie westchnienia: „Ale facet!”, „Cudo!”. Wiadomo, który z nas wzbudzał takie emocje - zdradził aktor.
Uczennice i profesorki...
Studia aktorskie rozpoczął na miejscu, w krakowskiej PWST, którą ukończył w 1969 roku. Pan Leszek również na studiach nie mógł narzekać na zainteresowanie płci pięknej. Co ciekawe, w przyszłym odtwórcy księcia Radziwiłła durzyły się nie tylko rówieśnice…
- W Leszku, który był najmłodszy na roku, kochały się nie tylko rówieśnice, ale i większość pań profesorek- zdradził Życiu na gorąco Henryk Talar.
21 grudnia tego samego roku Teleszyński zadebiutował na scenie teatralnej. Przez pierwsze dwa lata kariery związany był z krakowskim Teatrem Ludowym w Nowej Hucie, przez kolejne trzy z warszawskim Teatrem Narodowym, a od 1974 roku niemal nieprzerwanie należy do zespołu Teatru Polskiego w Warszawie. Od 1971 występował również na scenie Teatru TV.
Małgorzata Braunek i wszy
W 1971 roku Teleszyński zadebiutował u boku Małgorzaty Braunek w kontrowersyjnej „Trzeciej części nocy” Andrzeja Żuławskiego.
- Jeśli ten film można do czegoś porównać, to tylko do nagle zapalonej olbrzymiej latarni w martwym i monotonnym krajobrazie - pisano o filmie w jednej z recenzji.
Jednak większość krytyków i środowiska nie zostawiło suchej nitki na „Trzeciej części nocy”. Kontrowersje wzbudziły również metody pracy Żuławskiego na planie. Jak donosi Życie na gorąco reżyser kazał Teleszyńskiemu bliżej poznać reakcje karmiciela wszy, w którego aktor wcielał się w filmie.
W tym celu pan Leszek posłusznie udał się do Gdyni, gdzie mieścił się instytut, w którym tradycyjnymi sposobami otrzymywano szczepionkę na tyfus. Ekstrahowano ją z odchodów wszy żerujących na krwi ludzkich karmicieli…
Trafił do szpitala dla umysłowo chorych
Z Żuławskim aktor spotkał się ponownie na planie słynnego „Diabła” – horroru psychologicznego osadzonego w realiach XVIII wieku.
Tym razem Leszkowi Teleszyńskiemu przypadła rola chorego psychicznie bohatera. Aby lepiej wczuć się w postać, 25-letni artysta musiał spędzić kilkanaście godzin wśród pacjentów szpitala dla umysłowo chorych w słynnych Tworkach…
Trud się opłacił. W wielu recenzjach filmu pojawiły się głosy, że to najlepiej i najbardziej sugestywnie zagrana tego typu rola w polskim kinie.
Widzieli w nim Radziwiłła...
Dwa lata później na ekrany kin wszedł „Potop” Jerzego Hoffmana, w którym Teleszyński pojawił się w jednej z najlepszych ról swojej kariery.
Aktor koncertowo wcielił się w znienawidzonego księcia Bogusława Radziwiłła. Co ciekawe, reputacja jego postaci – magnat nazywany jest zdrajcą Rzeczypospolitej – przylgnęła do pozaekranowego wizerunku Teleszyńskiego.
Dość powiedzieć, że aktor kilkukrotnie spotkał się na ulicy z przejawami wrogości wobec swojej osoby…
Błagały go o spotkanie!
W 1976 roku Teleszyński ponownie odniósł sukces, tym razem wcielając się w postać Waldemara Michorowskiego w melodramacie „Trędowata”. Aktor wykreował rolę, dzięki której pokochały go wszystkie Polski.
Fascynacja jego osobą przerodziła się w prawdziwą "teleszomanię" – aktor był dosłownie zasypywany listami fanek błagających o spotkanie. Jak sam mówi, nigdy nie skorzystał.
Raz, że miał inne zobowiązania, dwa – poza ekranem należał do osób dość nieśmiałych.
- Zawsze byłem nieśmiały wobec kobiet i nie odpowiadałem na ich zalotne spojrzenia, bo bałem się porażki, odmowy - zwierzył się aktor w rozmowie z Życiem na gorąco.
Małżeństwo wywołało skandal
Wrodzona nieśmiałość nie przeszkodziła mu jednak w sercowych podbojach. W czasie studiów na krakowskiej PWST Teleszyński związał się z aktorką Alicją Jachiewicz (m.in. "Kroll")
.
Kolejnym poważnym związkiem było małżeństwo z teatralną koleżanką, Ireną Szczurowską (m.in. "W labiryncie")
, choć początkowo wywołało ono niemały towarzyski skandal. Kiedy kochankowie zaczęli się spotykać, aktorka była żoną dramaturga *Jarosława Abramowa-Newerlego…*
Drugą żoną aktora została pani Jolanta, którą poznał na kolacji u przyjaciół. Jednak w tamtym czasie oboje byli zajęci.
Życie bywa jednak przewrotne – 10 lat później spotkali się ponownie u tych samych znajomych. Nie mieli już wówczas żadnych zobowiązań. Ponownie zaiskrzyło.
''Nie ma duszy wojownika''
W ciągu ostatnich dwudziestu lat Leszek Teleszyński pojawiał się na dużym ekranie od wielkiego dzwonu. Ponoć powodem jest jego usposobienie. Najlepiej ujął to Jerzy Hoffman.
* - Jest zdolnym aktorem, ma fantastyczne warunki. Jego wadą jest absolutny brak duszy wojownika. Leszek nie potrafi o siebie walczyć* - tak podsumował Teleszyńskiego reżyser „Potopu”.
Częściej niż w kinie można zobaczyć pana Leszka na małym ekranie. Aktor przewinął się przez obsadę takich popularnych seriali jak „Barwy szczęścia”, „Złotopolscy” czy „Układ warszawski”. W tym roku skończył 65 lat. (Życie na gorąco/gk/mf)