"Seksistowska", "śmieć". Paltrow w końcu zabrała głos ws. książki
Tego lata głośno było o książce Amy Odell, która napisała biografię Gwyneth Paltrow, choć nie zamieniła z nią słowa. W biografii było sporo kontrowersji, które teraz - po kilku miesiącach - w końcu komentuje sama zainteresowana.
Gwyneth Paltrow po raz pierwszy odniosła się do głośnej biografii, która ukazała się w lipcu tego roku. Książka Amy Odell powstała bez udziału aktorki, ale autorka oparła ją na ponad 200 rozmowach z osobami z otoczenia laureatki Oscara. Publikacja obejmuje dzieciństwo Paltrow, życie uczuciowe, karierę oraz głośne wątki z jej przeszłości. W sieci pisano m.in. o tym, że aktorka była w rozpaczy, gdy Brad Pitt zaręczył się z Jennifer Aniston czy o tym, jak wyglądało jej życie seksualne z Benem Affleckiem.
Kultura WPełni: Anna-Maria Sieklucka o wielkim sukcesie i o tym, czy żałuje filmu "365 dni"
Paltrow powiedziała „British Vogue”, że nie czytała książki, zrobił to jej mąż Brad Falchuk. - Powiedział: "To jest po prostu złe. Bardzo źle napisane". Te teksty, które widziałam w sieci, to wszystko były bzdury - komentuje aktorka.
Paltrow ostro oceniła także podejście autorki do tematu: - Myślę, że to bardzo seksistowska książka. Dlaczego mężczyźni dostają Waltera Isaacsona, a ja dostaję takiego partacza? Isaacson to biograf m.in. Benjamina Franklina, Steve’a Jobsa i Elona Muska, znany z bardzo rozbudowanych opowieści o znanych ludziach.
W książce pojawiły się też wątki dotyczące rzekomej toksycznej atmosfery, jaka panuje w Goop, firmie Gwyneth Paltrow, która teraz stanowi podstawę jej dochodów i działalności. Według źródeł, które wykorzystała w biografii Odell, w firmie ma panować chaos. - To mnie niepokoi. To doprowadza mnie do szału, bo nigdy czegoś takiego u nas nie było - stwierdziła gwiazda.
Aktorka przyznała, że w firmie miała "kilka toksycznych osób", ale pracowały tylko dlatego że nie chciała się z nimi konfrontować, za co - jak mówi Paltrow - bierze teraz pełną odpowiedzialność.