Łupak: Prezes PiS ma wreszcie godnego przeciwnika. Z nim może przegrać [OPINIA]
Za jednym i drugim idą miliony ludzi. Jeden i drugi, jak nikt inny, potrafi dotrzeć do umysłów i dusz Polaków. Teraz pierwszy z nich zaatakował drugiego. Kaczyński ma wreszcie godnego, choć nieprawdopodobnego przeciwnika. Jest nim reżyser Patryk Vega.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
To brzmi absurdalnie, ale Patryk Vega może się wkrótce stać bohaterem opozycji. Jeśli już nim nie jest.
Usilnie lansują go bowiem na wroga partii najważniejsze osoby w PiS.
Najpierw zaatakowała go posłanka prof. Krystyna Pawłowicz, a w weekend sam prezes partii. Jarosław Kaczyński w czasie zjazdu klubów ”Gazety Polskiej” mówił o Vedze:
- Mamy do czynienia z coraz jawniejszym, coraz wyraźniej pokazywanym hejtem. Pewnie państwo słyszeli o zapowiedziach filmu Patryka Vegi. To atak na zasadzie: nie liczą się żadne fakty. Ten film, wokół którego teraz już się toczy kampania reklamowa, ma pokazać nas jako ludzi złych, zdemoralizowanych, ludzi, którzy nie służą Polsce, ludzi, którzy w gruncie rzeczy dopuszczają się różnego rodzaju bezeceństw.
Vega: wróg Polski PiS?
Ostatni raz najważniejsza osoba w państwie atakowała z mównicy partyjnej twórców z imienia i nazwiska w 1968 roku. Wtedy to Władysław Gomułka grzmiał potępieńczo na Kazimierza Dejmka, Stefana Kisielewskiego, Pawła Jasienicę i satyryka Janusza Szpotańskiego. Za ich przedstawienia teatralne, książki i eseje. Za ich ”pornograficzne obrzydliwości, na jakie może się zdobyć tylko człowiek tkwiący w zgniliźnie rynsztoka, człowiek o moralności alfonsa”.
Vega może więc czuć się wyróżniony, skoro prezes rządzącej partii atakuje już jego film (będący wciąż w fazie produkcji) i samego autora. Prezes nie widział, a już wie. Znaczy: jest poruszenie, jest obawa, jest lekkie zaniepokojenie, co też ten Vega tam nawywijał.
Lepszej promocji reżyser ”Polityki” (tytuł roboczy) nie mógł sobie wymarzyć. Skoro najważniejsza od czterech lat osoba w państwie polskim mówi głośno o jego filmie – ma Vega darmową reklamę, rozgłos i publicity. Kto wie, czy od Vegi do Kaczyńskiego nie powinny pójść kwiaty z podziękowaniem.
Obejrzyj: wiadomość Patryka Vegi do Jarosława Kaczyńskiego
Vega: katolik z misją od Boga
Czy jednak polska opozycja powinna już stawać w obronie Vegi? Reżyser to kandydat na opozycjonistę najdziwniejszy z dziwnych. Przecież jego filmy to czysta, często wulgarna, rozrywka, a nie polityka.
Zdarzył mu się serial wybitny – pierwsze sezony ”Pitbulla” z Marcinem Dorocińskim, Januszem Gajosem, Andrzejem Grabowskim i Romą Gąsiorowską, były wręcz majstersztykiem.
Potem jednak było fatalne ”Ciacho” i kolejne kinowe ”Pitbulle”, czyli zlepki wulgarnych skeczy udających filmy. No i wreszcie paszkwil na polską służbę zdrowia, czyli ”Botoks”, zaatakowany przez lekarzy jako kłamliwy.
Czy więc Vega jest reżyserem politycznym czy tylko rozrywkowym? Przy okazji ”Botoksu” mówił: - Raz w życiu głosowałem w wyborach, gdy miałem 18 lat. Ale nie mogę się zgodzić z tym, że Ostaszewska i Cielecka ograniczają moje prawo do wolności w czasie tzw. czarnych protestów kobiet.
Mówił też, że jako katolik, jest przeciwnikiem aborcji: - Robiąc ”Botoks” miałem poczucie, że mój film poszerza światło w świecie ogarniętym ciemnością. Uważam, że dostałem ten film z góry i w jego przypadku byłem tylko narzędziem. Liczę, że w sposób realny zmieni rzeczywistość. Nawet, jeśli pod jego wpływem jedna osoba zmieni zdanie i nie usunie dziecka, warto było go nakręcić.
Vega opozycjonistą?
Czy Patryk Vega rzeczywiście ma misję? Tak: ma być głośno o nim i o jego filmach. Ludzie mają kupować bilety. Misja jest jasna i czytelna. Ten rozgłos przekłada się na pieniądze, co pozwala mu kupić nowe lamborghini za 1,5 mln zł. Nic w tym złego, jeśli umie przyciągnąć do kin ponad 2 miliony widzów (”Botoks” i "Kobiety mafii"). Należy mu się.
Vega nie gra na PiS, PO, ani nawet na Nowoczesną. Vega gra na Vegę.
On sam na zamieszaniu wokół ”Polityki” już korzysta. Jeśli twoje seriale i filmy nie podobają się policji (słynny odcinek ”Pitbulla”, w którym policjanci na popijawie dali sobie ukraść radiowóz) albo lekarzom, to jest o nich głośno. Teraz krzyczą politycy – a Vega zaciera ręce.
Nie wiemy, czy Kaczyński naprawdę boi się filmu Vegi, czy gra cynicznie. Straszył już naród zarazkami, które mieli przynieść do Polski uchodźcy. Straszył strefami szariatu, które powstaną w Łomży i Zamościu. Straszył ludźmi LGBT.
- Wara od naszych dzieci! – krzyczał do gejów i lesbijek.
Czy więc prezes PiS rzeczywiście boi się filmu Vegi i tego, że wpłynie on na wyniki wyborów jesienią? Czy nie ma już kim straszyć i jak mobilizować swojego zalęknionego elektoratu i musi sięgać po reżysera kontrowersyjnych filmów?
Nie wiem. Tak czy inaczej, w walce na chwyty marketingowe, promocję i zagrania PR-owe, prezes Kaczyński ma wreszcie godnego przeciwnika. Opozycję raz po raz rozkłada na łopatki, wygrywając z łatwością kolejne wybory. Ale tym razem jest 1:0 dla Vegi. To on zmusił prezesa do wymienienia jego nazwiska w przemówieniu; to prezes – póki co – robi hałas wokół jego filmu; to Kaczyński za darmo daje Vedze paliwo i już napędza mu ludzi do kin. A ci zagłosują swoimi pieniędzmi, kupując bilety. Vega ograł Kaczyńskiego w jego własne grze. To Kaczyński pracuje na sukces reżysera.
W walce o widza/wyborcę/duszę Polaka Vega jest dla Kaczyńskiego dobrym konkurentem. Czekam na dalszy ciąg tego dziwacznego sporu dwóch ekspertów od polskiej mentalności. Nietrudno się domyślić, po czyjej będę stronie.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.