Magdalena Kumorek: pod maską brzyduli kryła się piękność
Uparcie trzyma się z dala fotoreporterów, nie zjawia się na imprezach branżowych. Gdy po udziale w serialu „Samo życie" stała się sławna, na jakiś czas zniknęła z ekranów; tłumaczyła, że popularność jej nie interesuje. Opuściła stolicę – choć ostrzegano ją, że w ten sposób straci wiele okazji zawodowych – a zamiast na planie filmowym, woli występować na teatralnej scenie. I podkreśla, że w życiu nie chodzi o pieniądze, a o to, by być szczęśliwym.
W „Poranku kojota” Olafa Lubaszenki grała prawdziwą brzydulę, ale ci, którzy ją znają, wiedzieli, że to tylko świetna charakteryzacja. Pod maską nieatrakcyjnej dziewczyny kryła się bowiem prawdziwa piękność.
Magdalena Kumorek, która obchodzi w sierpniu 37. urodziny, ma zresztą do siebie ogromny dystans i chętnie przyjmuje propozycje odstające od jej emploi. Ze śmiechem zauważa, że reżyserzy najchętniej widzieliby ją w roli dobrych i poczciwych kobiet, podczas gdy jej marzy się zagranie prawdziwej żylety.
Uparcie trzyma się z dala fotoreporterów, nie zjawia się na imprezach branżowych. Gdy po udziale w serialu „Samo życie” stała się sławna, na jakiś czas zniknęła z ekranów; tłumaczyła, że popularność jej nie interesuje. Opuściła stolicę – choć ostrzegano ją, że w ten sposób straci wiele okazji zawodowych – a zamiast na planie filmowym, woli występować na teatralnej scenie. I podkreśla, że w życiu nie chodzi o pieniądze, a o to, by być szczęśliwym.
Ambitna matka
Urodziła się 14 sierpnia 1979 roku w Pyskowicach; dzieciństwo spędziła w Gliwicach. Ambitna mama zapisała Magdalenę do szkoły muzycznej i chciała, by jej córka została sławną pianistką.
- Szybko zdałam sobie sprawę, że nią nie będę, ale mama była nadgorliwa – śmiała się Kumorek w Twoim Stylu. - Gdy miałam osiem lat, przeczytała gdzieś, że wybitni pianiści ćwiczą po osiem, dziesięć godzin dziennie. No i zaczęła się gehenna, popołudnia i weekendy spędzałam przy pianinie.
Gry na instrumencie uczyła się przez 9 lat. Zrezygnowała z niej, gdy poszła do liceum. Zresztą miała już wtedy inny pomysł na życie – postanowiła, że zostanie aktorką.
Zrobiła wrażenie na komisji
W liceum trafiła do studia aktorskiego prowadzonego przez Dorotę Pomykałę i pod jej okiem szlifowała swój talent.
- Dojeżdżałam na zajęcia z Gliwic, skąd pochodzę, do Katowic. Czułam się tam na miejscu, choć nie byłam nadaktywna. Przez pierwsze pół roku przygotowałam tylko jeden wiersz. Pomykała przymykała na to oko. Ale przed egzaminami do szkoły teatralnej wzięła mnie do galopu – opowiadała w Pani.
Nauka nie poszła na marne. Gdy Kumorek zjawiła się na egzaminie w szkole teatralnej, komisja była pod wrażeniem. Dostała się za pierwszym razem.
''Dziecko, nie umiesz''
W szkole szło jej różnie i nie wszyscy nauczyciele doceniali talent Kumorek.
- Miałam w warszawskiej PWST profesorkę, która mnie cisnęła. Nie wiedziałam, z jakiego powodu. Była pierwszą osobą na mojej drodze, która powiedziała: "Dziecko, nie umiesz". Wcześniej nauczyciele czy wykładowcy w szkole muzycznej tylko mnie chwalili. Byłam trochę rozpuszczona. Trafiam na studia, a tu ktoś ma do mnie jakieś "ale"! Wchodziłam na zajęcia i z miejsca zaczynałam płakać – wspominała w Pani.
Kiedy była na czwartym roku, otrzymała propozycję zagrania w serialu „Samo życie”. Nie była pewna, czy faktycznie powinna się zgodzić. Zdanie zmieniła dopiero, gdy namówił ją do tego sam Jan Englert.
Wytłumaczył mi, że zadaniem osoby, która startuje w zawodzie, jest pokazywanie się – wspominała.
Nie trzeba być na świeczniku
Serial był dla niej prawdziwą szkołą życia. Zdobyła doświadczenie, nawiązała kontakty z ludźmi z branży, zdobyła popularność. Ale z czasem poczuła się zmęczona.
- Miałam obok siebie takich aktorów jak Stanisława Celińska i Krzysztof Stelmaszyk. Bardzo mi wtedy pomogli. Uczyłam się od nich, jak radzić sobie w ekstremalnych warunkach. Wstawałam o szóstej rano, pracę kończyłam o 22. I tak przez dwa lata – opowiadała w Pani.
- W końcu miałam dość. Nigdy nie zależało jej na sławie; chciała grać, bo sprawiało jej to przyjemność. Ale nie zamierzała zostać celebrytką.
Korzystanie z serialowej popularności było nie dla mnie. Do dziś nie biorę udziału w słabych programach rozrywkowych – tłumaczyła. - Nie trzeba być na świeczniku, by robić to, co się kocha.
''Nie był w moim typie''
Z Piotrem Dziubkiem, kompozytorem, połączyła ją miłość do muzyki. Dziś tworzą szczęśliwe i zgodne małżeństwo, choć początek ich znajomości nie był zbyt obiecujący. Poznali się w pracy, razem szykowali materiał na płytę Kumorek.
- Powiedział, że śpiewam nieczysto. Byłam oburzona – wspominała w Pani. - Śmiał krytykować mnie, absolwentkę szkoły muzycznej, aktorkę, która wygrała festiwale im. Agnieszki Osieckiej i piosenki francuskiej w Lubinie, a potem jeszcze wyjechała z II nagrodą z przeglądu piosenki aktorskiej.
Kumorek już wtedy wpadła mu w oko, ale ona przez jakiś czas nie odwzajemniała tego uczucia. - Na początku nie był w moim typie– mówiła. - Denerwowało mnie, że jest taki nachalny. Odrzucałam go, a on konsekwentnie wykonywał kolejny telefon. Trwało to pół roku. Widocznie w moim przypadku miłość musiała dojrzeć...
Ostra laska
Gdy Kumorek oznajmiła, że wraz z mężem opuszcza Warszawę, by zamieszkać na wsi pod Wrocławiem, znajomi nie mogli w to uwierzyć. Tłumaczyli, że zaprzepaszcza szansę na sukces, że jej kariera stanie w miejscu. I choć faktycznie nie zawsze było im łatwo, a telefon z propozycjami zawodowymi milczał, nie żałowali swojej decyzji. Kumorek dostała etat w teatrze i czuła się spełniona zawodowo. Z czasem wróciła na duże i małe ekrany. Ostatni raz zagrała w zeszłym roku w filmie „Słaba płeć?”. Marzy się jej teraz, by reżyserzy dostrzegli drzemiący w niej potencjał i zaczęli obsadzać ją w bardziej zróżnicowanych rolach.
- Dostaję role wyrozumiałych, dobrych kobiet. Fajnie. Ale jest we mnie potrzeba zagrania kogoś wielobarwnego – śmiała się w Twoim Stylu. - Marzę o tym, by reżyser zapomniał, że wydaję mu się delikatna, i dał mi rolę ostrej laski!
(sm/mn)