Marek Frąckowiak nie bał się śmierci. Do końca był dobrej myśli
[GALERIA]
Mawiał, że "rak to nie najgorsza choroba z menu, są gorsze i bardziej uciążliwe. Z rakiem można żyć". I żył wspierany przez kochającą żonę, dla której Frąckowiak był "prezentem od losu, człowiekiem niezwykle dobrym, pogodnym i prawym".
Mimo śmiertelnej choroby nie zrezygnował z grania i cały czas wierzył, że uda mu się wyjść na prostą. Nie doczekał jednak premiery swojego ostatniego filmu "Kamerdyner", który zdobył trzy Złote Lwy na tegorocznym festiwalu w Gdyni. Zmarł 6 listopada 2017 r.
- Śmierci się nie boję, bo nie mam na nią wpływu. Przychodzi raz i już – mówił śmiertelnie chory Frąckowiak w "Dobrym Tygodniu". Czego się bał i jak stał się jednym z najbardziej wszechstronnych polskich aktorów?