Marta Lipińska skończyła 74 lata
14.05.2014 | aktual.: 22.03.2017 19:27
14 maja swoje 74. urodziny obchodzi jedna z najbardziej lubianych polskich aktorek, wybitna artystka teatralna i niezapomniana Eliza z humorystycznego programu radiowego „Kocham pana, panie Sułku”.
W maju swoje 74. urodziny obchodziła jedna z najbardziej lubianych polskich aktorek, wybitna artystka teatralna i niezapomniana Eliza z humorystycznego programu radiowego „Kocham pana, panie Sułku”.
Obecnie Marta Lipińska spełnia się w teatrze lub na planie serialu „Ranczo”, ale jeszcze kilka lat temu chętnie grywała w produkcjach pełnometrażowych. Wystąpiła między innymi w „Salcie”, „Dolinie Issy”, „Nad Niemnem” czy „Nigdy w życiu”.
Dziś wciąż jest rozpoznawalna i spotyka się z wyrazami sympatii, jednak wyznaje, że to nic w porównaniu z tym, co działo się wiele lat temu
- Przeżyłam boom własnej popularności, kiedy dużo grałam w Teatrze TV – opowiadała w Dzienniku. - Byłam wówczas młoda i niebrzydka. Pamiętam, że listy do mnie nie mieściły się na półce w teatrze...
Chudzina z mysim ogonkiem
O aktorstwie marzyła od dzieciństwa – szczupła, nieśmiała absolwentka żeńskiego liceum od razu skierowała swe kroki ku warszawskiej PWST.
- Profesorowie wyczuli chyba, że ja tak strasznie chcę się znaleźć w teatrze. I widać zobaczyli we mnie tak zwany potencjał na aktorkę, skoro mnie przyjęli – mówiła w Dzienniku Bałtyckim.
Dodawała jednak, że choć potem uznano ją za piękność, sama uważała się za przeciętną i niczym niewyróżniającą się dziewczynę.
- Byłam strasznie chuda. A wtedy to nie była zaleta. Do tego ten mój mysi ogonek. Byłam też niedojrzała i nieświadoma swojej osoby. Ale w szkole powoli dojrzewałam.
''Zapaliło się nad nami światełko''
W teatrze nie tylko czuła się spełniona, ale i znalazła miłość. Choć, jak przyznaje, nie było to uczucie od pierwszego wejrzenia.
- Kiedy Maciej [Englert], jeszcze w trakcie studiowania reżyserii, pojawił się w teatrze, ja byłam już aktorką z nazwiskiem, po wielu sukcesach. Dopiero po jakimś czasie zapaliło się nad nami światełko – opowiadała w wywiadzie dla Tele Tygodnia. - A żeby historia naszej znajomości ładniej brzmiała, opowiadamy, że było to spotkanie na scenie „Chłopca z deszczu” z Lizelottą w "Dwóch teatrach" Szaniawskiego.
Wreszcie postanowili się pobrać i założyć rodzinę
- Chciałam urodzić dziecko właśnie temu mężczyźnie – cytuje słowa aktorki magazyn Świat & Ludzie. - Kariera przestaje być w takim momencie ważna... Macierzyństwo zdarzyło mi się w dobrym momencie. Byłam już po trzydziestce, zdążyłam się wyszaleć - zdradza pani Marta.
Dumna matka
Żyje w artystycznej rodzinie. Mąż jest reżyserem, córka, absolwentka ASP, kostiumologiem (odpowiadała między innymi za kostiumy do filmu „Wojna polsko-ruska”), a syn operatorem.
Lipińska nie kryje, że jest ze swoich dzieci i ich osiągnięć niezwykle dumna. I cieszy się, że ostatecznie nie poszły w jej ślady.
- W głębi duszy nie chciałam, żeby moje dzieci były aktorami. Chociaż oboje mają aktorski talent. Czasami coś tylko dla mnie zagrają. I wtedy pękam ze śmiechu – mówiła w wywiadzie dla Dziennika Bałtyckiego.
''Jestem na bieżąco''
Aktorstwo nie jest jej jedyną pasją. Kocha literaturę i kino, interesuje się niemal wszystkim, co dzieje się wokół niej.
- Uwielbiam czytać, dobre kino i dobra książka to moje największe przyjemności – opowiadała w Dzienniku.
- Co roku zabieram na wakacje pokaźny stosik lektur. Telewizja działa na mnie jak narkotyk, jestem uzależniona od newsów (muszę wiedzieć co się dzieje i nic na to nie poradzę), to nadrabiam zaległości. (…) Jestem na bieżąco, przynajmniej z polskim kinem. Lubię wiedzieć co się dzieje, nie mam w sobie nic z outsidera. Jestem w środku spraw.
''Unikam tego szaleństwa''
I chociaż na emeryturę odchodzić nie zamierza, nie ukrywa, że ceni sobie komfort i spokój domowego zacisza. Nie czuje potrzeby brylowania na branżowych imprezach.
- Unikam tego szaleństwa, bankietów, tych zdjęć pozowanych na pierwszych i ostatnich stronach kolorowych pism – tłumaczyła w Dzienniku Bałtyckim.
- Ale młodzi to lubią i chcą się pokazać. Takie ich prawo. Do mnie przychodzą pliki zaproszeń. I leżą. Bo ja jestem kobieta pracująca. I tak często jestem zmęczona, że na takie wyjścia nie mam siły. No i szkoda na nie czasu. (sm/mf)