Matthew Lewis: Safanduła z ''Harry'ego Pottera'' wyrosła na ciacho!
Niepozorny chłopczyk zamienił się w przystojniaka
Widzowie zapamiętali go jako wyalienowanego, smutnego i niegrzeszącego urodą Neville'a Longbottoma z serii filmów o Harrym Potterze, opartych na bestsellerowych powieściach J.K. Rowling.
Tymczasem okazuje się, że wcielającego się w Neville'a Matthew Lewisa przed wyjściem na plan filmowy poddawano wielu zabiegom charakteryzatorskim, zmieniano kształt jego uszu i zębów, kazano nawet nosić dodający kilka nadprogramowych kilogramów strój.
Dopiero w ostatnim filmie, gdy jego bohater dorósł, pozwolono Lewisowi pozbyć się noszonego przez lata kostiumu... I żeńska część widowni zupełnie straciła dla niego głowę!
''Neville pomagał mi dorastać''
Lewis, tak jak i jego koledzy – Daniel Radcliffe, Rupert Grint i Emma Watson – niemalże wychowywał się na planie filmowym. Aktor na casting trafił jako 11-latek.
- Neville pomagał mi dorastać, tak samo jak pomagał dorastać innym widzom. Kiedy otrzymałem tę rolę, zauważyłem, że ja i Neville jesteśmy do siebie bardzo podobni: nieśmiali, pucułowaci chłopcy. Tak naprawdę w pierwszych filmach niewiele grałem. Byłem po prostu sobą – opowiadał.
''On dorastał, więc i ja dorastałem''
Z czasem jednak grana przez niego postać zaczęła się zmieniać, ewoluować.
- On dorastał, więc i ja dorastałem* – mówił Lewis. *- Neville przestał być grubaskiem z krzywymi zębami i odstającymi uszami.
Aktorowi pozwolono pozbyć się dolepianych uszu i sztucznych zębów,nie musiał też nosić pogrubiającego stroju.
- Pod koniec Neville wygląda tak jak ja! - zapewniał.
Na pamiątkę zatrzymał sztuczną szczękę
24-letni Lewis doskonale zdaje sobie sprawę, że swoją popularność zawdzięcza serii filmów o małym czarodzieju, przede wszystkim zaś Chrisowi Columbusowi, reżyserowi pierwszej części („Harry Potter i Kamień Filozoficzny”)
, któremu spodobał się na castingu.
W przeciwieństwie do wielu swoich kolegów z planu, nie zamierza odcinać się od filmów, które nadały tempa jego aktorskiej karierze. Kręcenie „Harry'ego Pottera” wspomina z nostalgią, a na pamiątkę zatrzymał... swoje sztuczne zęby.
- Przez tyle lat ich nienawidziłem, ale teraz naprawdę miło je mieć – opowiadał.
Paparazzi go nie śledzą
I choć od premiery ostatniego filmu „Harry Potter i Insygnia Śmierci” wiele nastoletnich dziewcząt oszalało na jego punkcie,Lewis twierdzi, że nie poznał jeszcze ciemnej strony sławy i nigdy nie cieszył się taką popularnością jak jego koledzy.
- Tak, jestem rozpoznawalny, ale dziennikarze mnie nie śledzą– twierdził, dodając, że w swoim rodzinnym mieście Leeds nie spotyka się z żadnymi nieprzyjemnościami, wszyscy traktują go tak samo jak dawniej.
''Nie wiem, co mnie czeka''
Teraz młody aktor, pożegnawszy się na dobre z „Harrym Potterem”, czeka na kolejne aktorskie wyzwania.
- To było 11 cudownych lat, czułem się, jakbym kończył szkołę, w której poznałem wielu cudownych przyjaciół, zdobyłem wspaniałe doświadczenia i spędziłem miło czas. Ale teraz pora na kolejny etap w moim życiu. Po raz pierwszy od dekady nie wiem, co mnie czeka, i jest to naprawdę ekscytujące.
Lewis już od dzieciństwa żywił przekonanie, że zostanie aktorem. Zadebiutował w 1995 roku w filmie „Some Kind of Life”, później pojawił się gościnnie w kilku serialach.
„Harry'emu Potterowi” poświęcił 11 lat swojego życia. Czy faktycznie będzie mu łatwo wrócić do gry i odnaleźć w bardziej dorosłych produkcjach?
Na razie Lewis pojawił się w filmie „The Rise” (2012) i niezależnym „The Sweet Shop” (2013). W tym roku wystąpi w drugim sezonie serialu „Bluestone 42”. (sm/gk)