Michał Milowicz: Co dziś porabia ''polski Elvis''?
03.10.2015 | aktual.: 22.03.2017 22:02
Nazywany polskim Elvisem Presleyem i następcą Johna Travolty – swego czasu Michał Milowicz praktycznie nie znikał z ekranów.
Nazywany polskim Elvisem Presleyem i następcą Johna Travolty – swego czasu Michał Milowicz praktycznie nie znikał z ekranów.
Teraz fani aktora muszą pogodzić się z tym, że ich idol w filmach pojawia się rzadko i z doskoku. Jak się okazuje, znalazł sobie inne zajęcie, zupełnie niezwiązane z branżą rozrywkową. I choć 45-letni gwiazdor trzyma się świetnie i na powodzenie u pań nie narzeka, wciąż nie może znaleźć kobiety, u boku której chciałby spędzić resztę życia. To musi być trudne, zwłaszcza dla tak kochliwego mężczyzny.
- Miłość jest jak tajfun, ani się obejrzę, a jestem w oku cyklonu – mówił gazecie "Życie na gorąco".
Niestety, do tej pory nie udało mu się ustatkować – ze swoją pierwszą narzeczoną rozstał się... trzy dni przed ślubem.
href="http://film.wp.pl/michal-milowicz-co-dzis-porabia-polski-elvis-6025228496499841g">CZYTAJ DALEJ >>>
Polski Elvis
Urodził się 16 września 1970 roku w Warszawie. Jak wspominał, miłością do muzyki – a zwłaszcza do utworów Elvisa Presleya, króla rock and rolla – zaraziła go już w dzieciństwie mama. Razem śpiewali i tańczyli do jego piosenek.
Jako nastolatek obejrzał „Gorączkę sobotniej nocy” z Johnem Travoltą i od tamtej pory powziął postanowienie, że pójdzie w ślady swoich idoli. I pewnie zacząłby robić karierę w tak młodym wieku, gdyby nie „Wejście smoka”, które rozbudziło w młodym chłopcu zainteresowanie sztukami walki.
Przez jakiś czas Milowicz zafascynowany był sportem – uczęszczał nawet do szkoły sportowej – a zainspirowany filmem z Bruce'em Lee, zapisał się na lekcje karate. Postanowił dalej podążać tą ścieżką i zdecydował się na studiowanie na Akademii Wychowania Fizycznego. Całe szczęście rodzice trzymali rękę na pulsie i nie pozwolili, by sceniczny talent syna się zmarnował.
Podrywały go nie tylko kobiety
To ojciec namówił go, aby wziął udział w przesłuchaniu do musicalu „Metro”. I choć nie udało mu się dostać do przedstawienia za pierwszy razem, postanowił, że się nie podda. Słusznie – w końcu otrzymał rolę. I szybko się okazało, że za młodym Milowiczem szaleją kobiety w każdym wieku. I nie tylko one.
– Taka sytuacja, którą pamiętam sprzed laty, gdy zaczęliśmy grać musical „Metro”, to było po premierze czy po którymś z pierwszych spektakli, dostałem piękne naręcze kwiatów– opowiadał w programie „Aleja sław”.
- Ucieszyłem się, że to od jakiejś pani, zacnej i ładnej, natomiast jak zacząłem czytać liścik, okazało się, że jest to pan, który śle ukłony w stronę mojego talentu i chce go rozwijać razem ze mną i być jego opiekunem. To mnie rozbawiło i zszokowało tak, że pokazałem to tacie, z którym zawsze miałem kumpelskie relacje. Tata przeczytał, kto się podpisał i okazało się... że to jego kolega ze studiów. Sytuacja była pure nonsensem z dużą dawką humoru. Tata chyba nawet znalazł numer telefonu do tego kolegi i zadzwonił i spytał, co on chce od jego syna. Tak więc takie sytuacje się zdarzały, to znaczy... raz taka była.
Zawodowy sukces
Dzięki ciężkiej i solidnej pracy ambitnemu Milowiczowi wreszcie udało mu się osiągnąć sukces.
Spektaklem „Elvis” niemal natychmiast zdobył serca publiczności. Potem posypały się propozycje serialowe („Klan”, „Na dobre i na złe”, „Lokatorzy”, „Sąsiedzi”) i filmowe.
I choć aktor zdecydowanie lepiej czuje się na scenie, pojawił się chociażby w „Młodych wilkach”, „Sztosie”, „Wiedźminie”. Najczęściej kojarzony jest jednak z rolą Bolca w komedii „Chłopaki nie płaczą”.
Ale nie ograniczał się tylko do grania – w 2003 roku ukazała się jego debiutancka płyta zatytułowana "Teraz wiesz"
Nowe zajęcie
W pewnym momencie Milowicz jednak niemal zupełnie zniknął z ekranów. Jak się okazało, znalazł sobie inną pracę i został... deweloperem.
Nowe zajęcie okazało się strzałem w dziesiątkę – jak można przeczytać w "Rewii", Milowicz wybudował osiedle na warszawskich Grochowie, a mieszkania cieszyły się ogromnym zainteresowaniem i rozeszły się błyskawicznie.
Niestety, później szczęście przestało mu dopisywać. Podobno apartamenty na jego kolejnym osiedlu „Gród Piastowski” wciąż stoją puste. To jednak nie zniechęciło aktora.
* - Jeśli będzie trzeba, Michał wprowadzi się do pierwszego, wykończonego mieszkania i będzie codziennie rano witał swoich mieszkańców. Jest wytrwały i uparty*– opowiadała gazecie jego znajoma.
Rozstanie tuż przed ślubem
Nie zawsze też wiodło się Milowiczowi w miłości.
Jak donosi "Życie na gorąco" aktor prowadzi bujne życie towarzyskie i jest w środowisku niezwykle lubiany. Czyżby to zamiłowanie do wolności i swobody nie pozwoliło mu związać się na stałe z jedną kobietą? Jego pierwszy poważny związek zakończył się dość gwałtownie – z narzeczoną rozstał się trzy dni przed planowaną uroczystością ślubną.
Nie wytrwał też dłużej w żadnej następnej relacji. Gazeta chętnie wymienia jego kolejne partnerki: Violetta Kołakowska, którą poznał na jednym z koncertów, modelka Anna Królicka, prawniczka Joanna, Katarzyna...
Powrót na ekrany?
I choć na razie nie wydaje się, żeby miał się ustatkować, aktor zapewnia, że któregoś dnia z pewnością założy rodzinę.
- Jestem ostatni z rodu Milowiczów i nie chcę, aby tak zostało – mówił, ale podkreślał, że jeszcze nie czuje się na to gotowy.
- Nie ukrywam, że lubię towarzystwo kobiet* – dodawał w "Twoim Imperium". *- Ale przecież nie każda, z którą przychodzę na bankiet, musi od razu być moją partnerką życiową. Mogę zapewnić, że na razie małżeństwa na pewno nie mam w planach.
Ale za to, ku radości fanów, planuje powrócić na ekran
- Nie zrezygnowałem z gry w serialach, filmach, zamierzam do tego wrócić – zapewniał w "Super Expressie".(sm/jz)