"Midsommar. W biały dzień" Ariego Astera to arcydzieło. Krytycy z USA pieją z zachwytu

W Nowym Jorku i Los Angeles odbyły się pierwsze pokazy horroru "Midsommar. W biały dzień". Amerykańscy krytycy są wyjątkowo zgodni i okrzyknęli drugi film Ariego Astera przerażającym do szpiku kości arcydziełem.

W "Midsommar. W biały dzień" beztroska atrakcja turystyczna zamiana się w koszmar
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Grzegorz Kłos

Upiorne show

Nie będzie przesadą, jeśli napiszemy, że "Dziedzictwo. Hereditary" to ścisły top ubiegłorocznych horrorów, jeśli nie filmów w ogóle. Pełnometrażowy debiut Ariego Astera rzucił na kolana wszystkich: jury prestiżowych festiwali, krytyków, a w końcu publiczność.

"Dziedzictwo. Hereditary" opowiada historię rodziny, w której stopniowo dezintegrują się więzi, a jej członkowie popadają w paranoję. Iskrą do dramatycznych wydarzeń staje się śmierć babci, która zdawała się skrywać jakąś mało przyjemną tajemnicę.

- O "Dziedzictwie" mówi się, że zmienia zasady gry, ale to mało powiedziane. Aster po prostu roztrzaskuje pionki, przewraca planszę razem ze stołem i zaczyna swój upiorny show. Nie sposób oderwać od niego wzroku choćby na ułamek sekundy. A po napisach końcowych nie da się o nim tak po prostu zapomnieć - pisał dla WP krytyk Grzegorz Fortuna, przyznając 9 na 10 gwiazdek.

I nie był on odosobniony w zachwytach. "Dziedzictwo. Hereditary" chwalono w zasadzie za każdy aspekt produkcji: od aktorstwa (Toni Collette i Gabriel Byrne) po psychodeliczne zdjęcia Pawła Pogorzelskiego, który inspirował się takimi filmami jak "Trzy kolory: czerwony" Kieślowskiego czy "Dziecko Rosemary" Polańskiego.

Debiut Ariego Astera zarobił bez mała 80 mln dol., stając się nie tylko artystycznym, ale i frekwencyjnym sukcesem.

Razem z recenzjami "Dziedzictwa. Hereditary" pojawiły się głosy, że Aster to najbardziej utalentowany filmowiec młodego pokolenia, a jego następny film będzie wydarzeniem. I wygląda na to, że tak właśnie jest.

Pogańskie rytuały

Drugi film Ariego Astera nosi tytuł "Midsommar. W biały dzień" i wejdzie na ekrany 3 lipca (polska premiera 2 dni później).

Bohaterami są młodzi Amerykanie, biorący udział w wakacyjnej wyprawie na północ Skandynawii. Tam trafiają do wioski, gdzie odbywają się obchody związane z letnim przesileniem. Coś, co na pierwszy rzut oka wydawało się beztroską turystyczną atrakcją, szybko zamienia się w walkę o przetrwanie.

ZOBACZ: zwiastun "Midsommar. W biały dzień"

Tyle opis i zwiastun, który w sam sobie jest dziełem sztuki i zapowiada niebanalne widowisko w duchu kultowego "The Wicker Man". Film Robina Hardy'ego z Christopherem Lee zaliczany jest do nurtu tzw. folk-horroru, który w latach 70. eksploatował modę na pogaństwo i zwracanie się ku kulturze przedchrześcijańskiej.

Podobieństwa do filmu z 1973 r. pojawiają się w wypowiedziach samego reżysera. Ari Aster w rozmowie z "Entertainment Weekly" dodaje, że "Midsommar. W biały dzień" ma też coś z psychodelicznej baśni i nie leży wcale tak daleko od "Alicja w Krainie Czarów".

Cholernie dobra jazda

No dobrze, jak na film Astera reagują szczęśliwcy, którzy już go widzieli? Wystarczy zajrzeć na Twittera, aby przekonać się, że za chwilę w kinach wyląduje arcydzieło, w którym spotykają się okrucieństwo, terror i czarny humor.

Richard Lawson z "Vanity Fair" stwierdził, że "Midsommar. W biały dzień" potwierdza wielki talent faceta, "który nie boi się zrazić… większości widzów". Jego zdaniem film jest równie głęboko smutny co przezabawny. Krytyk napisał też, że pisząc recenzję, musiał wypalić całą paczkę fajek.

- Dołączam się do chóru pochlebców, absolutnie pokochałam #Midsommar - pisze Meagan Navarro z wpływowego serwisu branżowego Bloody Disgusting.

Z kolei David Sims z "The Atlantic" zauważa, że nowy film Astera jest bardzo przekonująco zrobiony, a przy tym "nikczemnie śmieszny".

- "Midsommar. W biały dzień" zrobi dla szwedzkich rytuałów związanych z przesileniem to, co "Psychoza" kabinom prysznicowym - śmieje się krytyk Indie Wire David Ehrlich. - Absolutnie rewelacyjny od początku do końca.

Podobnie jak w przypadku "Dziedzictwo. Hereditary" scenariusz "Midsommar. W biały dzień" napisał Ari Aster, a autorem zdjęć jest ponownie chwalony Paweł Pogorzelski.

W rolach głównych zobaczymy m.in. Willa Poultera, Jacka Reynor i Florence Pugh, która w niedawnym wywiadzie z "Entertainment Weekly" zapowiedziała, że film będzie "cholernie dobrą jazdą".

Źródło artykułu: WP Film
Wybrane dla Ciebie
Macaulay Culkin już się tak nie nazywa. Oto jego pełne imię i nazwisko
Macaulay Culkin już się tak nie nazywa. Oto jego pełne imię i nazwisko
Wspomina związek. Zdradził, co robili każdego wieczoru w łóżku
Wspomina związek. Zdradził, co robili każdego wieczoru w łóżku
"Zabić Miss". Tragiczna historia Agnieszki Kotlarskiej
"Zabić Miss". Tragiczna historia Agnieszki Kotlarskiej
Wycięli go z filmu. Dziś się cieszy, bo uniknął upokorzenia
Wycięli go z filmu. Dziś się cieszy, bo uniknął upokorzenia
Jak "amen" w pacierzu. "Kevin sam w domu" będzie w tv w wigilię. Kiedy i gdzie?
Jak "amen" w pacierzu. "Kevin sam w domu" będzie w tv w wigilię. Kiedy i gdzie?
"Zapiski śmiertelnika" jednym z najbardziej intrygujących filmów. Jest zwiastun
"Zapiski śmiertelnika" jednym z najbardziej intrygujących filmów. Jest zwiastun
Zakochany po uszy. Jackman nie chce kryć się przed światem
Zakochany po uszy. Jackman nie chce kryć się przed światem
Nękał i zastraszał? Millie Bobby Brown komentuje głośne oskarżenia
Nękał i zastraszał? Millie Bobby Brown komentuje głośne oskarżenia
Był wpatrzony w Stalina i Bieruta. "Wierzyłem w nich, w naszą władzę"
Był wpatrzony w Stalina i Bieruta. "Wierzyłem w nich, w naszą władzę"
Niemal puste sale. Kosztował 110 mln dolarów. Finansowa porażka roku
Niemal puste sale. Kosztował 110 mln dolarów. Finansowa porażka roku
"To twarz, na którą zapracowałam". Wielki powrót gwiazdy "Terminatora"
"To twarz, na którą zapracowałam". Wielki powrót gwiazdy "Terminatora"
"Coś poszło nie tak". Tyle widzów, że aż "padły" serwery Netfliksa
"Coś poszło nie tak". Tyle widzów, że aż "padły" serwery Netfliksa
MOŻE JESZCZE JEDEN ARTYKUŁ? ZOBACZ CO POLECAMY 🌟