Mój wujek i dolary od dziadka DiCaprio. Niezwykła historia Stanisława Szukalskiego

Na Netfliksie wylądowała prawdopodobnie najbardziej szalona historia, jaką kiedykolwiek usłyszycie. Splatają się w niej losy wyklętego geniusza, zdobywcy Oscara, polskich nacjonalistów oraz legendy komiksu. I mojej rodziny.

Mój wujek i dolary od dziadka DiCaprio. Niezwykła historia Stanisława Szukalskiego
Źródło zdjęć: © East News | CZESLAW CZAPLINSKI/FOTONOVA
Grzegorz Kłos

27.12.2018 | aktual.: 01.04.2019 13:24

Mistrz, mentor i przyjaciel

Polska, 1989 r. Miałem 7 lat. Mariana Konarskiego znałem tylko z rodzinnych opowieści i obrazów, które wisiały u nas w domu. Był znanym malarzem, miał wystawy w Zachęcie, a jego prace są w zbiorach m.in. w Muzeum Narodowego w Warszawie.

Odwiedziliśmy go z rodzicami w wakacje. Pamiętam, jak stanął w drzwiach swojego domu w podkrakowskich Krzeszowicach. Niewysoki, starszy pan w okularach z łysiną i wąsikiem.

Kiedy witał się z ojcem, spod mankietu koszuli wysunęła się masywna indiańska bransoleta z trójkątnym turkusem. Był to podarek od jego mistrza, mentora i przyjaciela - Stanisława Szukalskiego.

Hollywoodzka historia

Los Angeles, 1968 r. Młody kolekcjoner komiksów Glenn Bray trafia w antykwariacie na wydaną w 1923 r. monografię polskiego artysty – Stanisława Szukalskiego. Odbiera mu mowę.

- Książka miała 200 stron. Było tam pełno rysunków, zdjęć rzeźb. Były niezwykłe - wspomina po latach.

Przypadkowo okazuje się, że Szukalski wciąż żyje. Mało tego, mieszka kilka kilometrów od niego. Dochodzi do spotkania, które daje początek trwającej kilkanaście lat niezwykłej przyjaźni. Dzięki staraniom Braya i jego kumpli świat na nowo dowiaduje się o jednym z największych artystów XX wieku.

Pachnie Oscarem na kilometr? Owszem, z tą różnicą, że tu scenarzystą było życie.

"Walka: Życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego" w reżyserii Irka Dobrowolskiego i wyprodukowana przez Leonarda DiCaprio i jego ojca to historia tak niezwykła, że aż nieprawdopodobna. Historia, za którą każdy scenarzysta bez wahania dałby się pokroić.

King Kong, Rodin i inni

Staruszek szybko stał się sensacją wśród kalifornijskiej bohemy. Byli to młodzi rzeźbiarze, malarze i twórcy komiksów – w tym światowej sławy legenda undergroundu Robert Crumb. To właśnie na łamach jego magazynu pojawił się pierwszy od kilkudziesięciu lat artykuł poświęcony genialnemu Polakowi.

Dzięki wręcz fanatycznemu uporowi Braya i setkom przegadanych godzin na światło dzienne powoli zaczęła wychodzić przeszłość Szukalskiego. Szczegóły życia osobistego, ale też nieprawdopodobne historie dotyczące jego twórczości. Jak choćby ta dotycząca pracy przy słynnym "King Kongu" z 1933 r. Którym gardził, ale "świetnie płacili".

Jak to możliwe, że ktoś porównywany do Michała Anioła, artysta, "któremu Rodin i reszta nie dorastali do pięt", mógł przez kilkadziesiąt lat wegetować w biedzie gdzieś na przedmieściach Los Angeles?

Szukalczycy

W latach 20. i 30. Szukalski często podróżował między Stanami a rodzinną Polską. Jego wystawy przyciągały tysiące zwiedzających, a awangardowej sztuki łączącej wpływy słowiańszczyzny, modernizmu i twórczości Indian Ameryki Południowej nie dało porównać się z niczym innym.

Świetnie zarabiał, był nagradzany, pisały o nim gazety po obu stronach Atlantyku.

W 1929 r. założył grupę twórczą Szczep Szukalszczyków Herbu Rogate Serce. W jej skład weszli zbuntowani studenci Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, którzy porzucili mury uczelni i uwiedzeni jego charyzmą, zaczęli tworzyć w duchu promowanej przez niego ideologii.

Wśród nich był też wspomniany przez mnie Marian Konarski, którego Szukalski mianował Szczepowym. To właśnie z jego inicjatywy w 1936 r. twórca wrócił do kraju, gdzie na zaproszenie władz miał zająć się tworzeniem sztuki narodowej. Jednak wielkie plany pokrzyżowała wojna.

We wrześniu 1939 r. podczas bombardowania Warszawy pracowania artysty została doszczętnie zniszczona. Wraz z nią przepadła większość jego artystycznego dorobku, która przywędrowała z nim zza oceanu. Szukalski cudem przeżył i wrócił do Stanów. Tam boleśnie zderzył się z rzeczywistością.

Pozbawiony pracowni i środków na zakup materiałów nigdy nie wrócił na szczyt. Do końca życia wraz ze swoją drugą żoną Joan utrzymywał się z bardzo skromnych dochodów.

W trudnych chwilach pomagała rodzina żony, a potem Glenn Bray i jego znajomi. W tym rodzina Leonardo DiCaprio, którego przyszły aktor nazywał dziadkiem.

Świat bez Żydów

Dokument Irka Dobrowolskiego odkrywa też mroczną stronę Szukalskiego, którą po powrocie do Stanów skrzętnie ukrywał przed nowymi przyjaciółmi.

Chodzi o nacjonalizm i antysemityzm, propagowane w jego sztuce i na łamach organu prasowego Szczepu, pisma "Krak". Choć efemeryczne, ukazało się zaledwie 12 numerów, to niestety silnie wpisywało się w panujące w międzywojniu ponure nastroje.

- Można powiedzieć, że "Krak" uczestniczył, w bardzo ograniczonym zakresie, ale jednak, w tworzeniu ogólnej atmosfery wśród Polaków, która ułatwiała ludziom wyobrażenie sobie świata bez Żydów - mówi prof. Timothy Snyder z Uniwersytetu Yale.

Jednak zarówno on, jak i Glenn Bray są przekonani, że pod wpływem koszmaru wojny Szukalski przeszedł silną przemianę. Mają o tym świadczyć pełne podziwu słowa o Żydach, jakie pojawiają się w "Macimowie". Monumentalnym dziele poświęconym jego kolejnej obsesji – zematyzmowi.

Tak nazywała się pseudonauka wymyślona przez Szukalskiego po powrocie do Stanów. Artysta twierdził, że ludzkość wywodzi się z Wysp Wielkanocnych, a wszystkie języki świata mają źródło w prajęzyku, tzw. macimowie, zbliżonym do polskiego.

"Stracił grunt pod nogami", "To bardzo zagmatwane" - mówią bohaterowie dokumentu, starając się w najbardziej oględny sposób opisać dziwactwa Szukalskiego. Dziwactwa, o których w moim domu mówiło się wprost: wariactwo.

Przemiany ideologicznej, o której mówią bohaterowie "Walki", na pewno nie dostrzegli członkowie polskich skrajnie prawicowych ugrupowań, powołujących się na przedwojenną twórczość Szukalskiego. Wśród nich jest Stowarzyszenie na rzecz Tradycji i Kultury Niklot, odpowiedzialne m.in. za rasistowskie transparenty na Marszu Niepodległości.

Migawki z demonstracji tych środowisk w Gdańsku czy Warszawie, gdzie na sztandardach znajduje się zaprojektowany przez Szukalskiego Toporzeł, to najbardziej przygnębiające momenty całego filmu.

Dolary zza oceanu

W PRL-u, gdzie wciąż świeża była pamięć o jego nacjonalizmie i nienawiści do komunistów, był artystą wyklętym. Dla władzy nie istniał, a wszelkie rozpaczliwe apele o pomoc w odnalezieniu zaginionych podczas wojennej zawieruchy prac, spotykały się z wymownym milczeniem.

Szukalski po raz ostatni odwiedził ojczyznę w 1957 r. Wtedy też spotkał się z Marianem Konarskim, z którym do końca życia korespondował.

W listach zawierających kilkadziesiąt gęsto zapisanych stron często znajdowały się prośby o kupno polskich gazet czy książek. W zamian Szukalski wysyłał drobe sumy, które pieczołowicie zawijał w kliszę fotograficzną, aby uniemożliwić wykrycie dolarów na granicy.

Po śmierci artysty w 1987 r. amerykański "odkrywca" Stanisława został jedynym spadkobiercą jego spuścizny. W archiwum Braya do dziś znajdują się ocalałe prace, licząca 43 tomy "Macimowa" oraz setki godzin nagrań wideo z wykładami Szukalskiego. Ich fragmenty można zobaczyć w filmie Irka Dobrowolskiego.

Marian Konarski do końca życia pozostał Szczepowym. W salonie krzeszowickiej willi wisiały emblemat Rogatego Serca oraz portret Szukalskiego. W bibliotece na honorowym miejscu stała zaś jego monografia - ta sama, na którą natknął się Glenn Bray.

"Walka: Życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego" dostępna jest od 21 grudnia na Netfliksie.

Wybrane dla Ciebie