"Muszę zabić Annę Dymną". Krakowska aktorka przeżyła chwile grozy

Czarne chmury ostatnio wisiały nad Anną Dymną. Wybitna aktorka i prezeska fundacji "Mimo wszystko" przeżyła chwile największej grozy, gdy szaleniec powiedział przez drzwi, że chcę ją zabić. Nie mniej spokojnie jest w Starym Teatrze, z którym jest związana od ponad czterdziestu lat.

"Muszę zabić Annę Dymną".  Krakowska aktorka przeżyła chwile grozy
Źródło zdjęć: © East News

08.06.2017 | aktual.: 09.06.2017 09:54

Śmierć zajrzała w oczy Annie Dymnej przez wizjer w drzwiach do jej domu w Krakowie. Od nieznanej osoby usłyszała "Czy tu mieszka Anna Dymna? Muszę ją zabić". Aktorka na szczęście nie straciła rezonu. Odpowiedziała, że nikt taki tu nie mieszka, pozamykała wszystkie drzwi i wezwała policję. Jak donosi "Dobry czas", funkcjonariusze aresztowali napastnika, który później twierdził, że ma raka mózgu. Nie wiadomo, czy była to rozpaczliwa prośba o pomoc czy zwykły napad szału chorego psychicznie.

Prawdziwa burza przetoczyła się także przez Stary Teatr w Krakowie, w którym aktorka pracuje już ponad cztery dekady. Jako że jest w radzie artystycznej instytucji, z ciężkim sercem musiała pożegnać cenionego reżysera Jana Klatę, dzięki któremu placówka odżyła. Do odsunięcia Klaty doszło w wyniku politycznych nacisków i przy sprzeciwie całego polskiego środowiska teatralnego.

- Każde słowo, które w tej chwili powiem, za lub przeciw, wszystko jedno komu, zamienia się w kamień, którym ktoś kogoś chce zabić – tłumaczyła, gdy teatr przechodził kryzys cztery lata temu. Dzisiaj wybiera milczenie, chociaż wielu chciałoby, żeby zabrała głos.

Pod koniec czerwca aktorka wybiera się na wakacje. Urlop spędzi nad Bałtykiem. Życzymy chwili oddechu, bo zasługuje na niego jak mało kto.

Być może po urlopie dowiemy się od niej, co myśli o zmianach w Starym Teatrze?

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (204)