Na czym polega fenomen 60‑letnich zabijaków we współczesnym kinie akcji? Rozmawiamy z reżyserem "Pasażera"
Jaume Collet-Serra - chyba nie wszyscy widzowie zaznajomieni są z tym nazwiskiem, ale z pewnością każdy fan dobrego kina akcji przynajmniej raz w życiu zetknął się z jego twórczością. 43-letni hiszpański reżyser rozpoczął swoją dobrą passę w Hollywood, a także podbił serca najbardziej znanych amerykańskich aktorów, horrorami "Dom woskowych ciał” (2005) i "Sierota” (2009). W bardzo krótkim czasie, przy udziale jego dobrego przyjaciela, a także fana - Liama Neesona, Collet-Serra stał się jednym z najbardziej cenionych przez widzów i krytyków twórcą kina gatunków w USA.
21.01.2018 | aktual.: 21.01.2018 15:45
Z okazji premiery jego najnowszego filmu "Pasażer”, oczywiście z nieśmiertelnym Neesonem w roli głównej, reżyser opowiada nam o ich długoletniej przyjaźni, sukcesie Europejczyka w amerykańskim przemyśle filmowym, a także na czym polega fenomen 60-letnich zabijaków we współczesnym kinie akcji.
"Pasażer” z Liamem Neesonem jest waszym czwartym wspólnie zrealizowanym filmem. Na swoim koncie macie takie hity, jak: "Tożsamość” (2011), "Non-Stop” (2014), czy "Nocny pościg” (2015). Na czym polega sukces waszej przyjaźni?
Muszę przyznać, że w swoim zawodzie mam ten luksus pracowania z kimś kogo bardzo cenię i lubię prywatnie - z moim przyjacielem. Wydaje mi się, że to bardzo rzadko zdarza się w tej branży. Tworzenie filmów to oczywiście trudne i skomplikowane zajęcie. W ten proces zaangażowanych jest wiele osób. Dlatego relacja między głównym aktorem, a reżyserem powinna być nieskazitelna. I to mogę szczerze powiedzieć o mojej pracy z Liamem. Komunikacja między filmowcami jest tak samo istotna jak relacja na płaszczyźnie historia-widz. Bez udanej komunikacji między reżyserem, a jego aktorem, nie będzie dobrego odbioru historii przez widza. Takie jest moje zdanie.
Który z was jest trudniejszy we współpracy? Liam Neeson jako gwiazdor, czy ty jako temperamentny dyktator na planie?
(Śmiech). Problem leży, gdzie indziej. Niestety jeżeli o mnie chodzi, nie jestem najlepszym przykładem w wyrażaniu i komunikowaniu moich emocji. Dlatego największy nacisk we współpracy z ludźmi kładę na zaufaniu. To na tym najbardziej mi zależy, ponieważ nie tracę wtedy czasu na tłumaczenia i analizy. Mam być tak jak mówię i koniec. Proszę mi zaufać, że tak będzie najlepiej. Bez zbędnej dyskusji.
To wciąż brzmi bardziej jak dyktatura w pracy niż kwestia zaufania…
Może niejasno się wyrażam. Naprawdę zbyt duży ze mnie tchórz, żeby móc jakąkolwiek dyktaturę lub też brak sprzeciwu wprowadzić w relacji z kimkolwiek. Ale w moim zawodzie zaufanie od moich aktorów i ekipy ułatwia mi pracę. Inni reżyserzy z pewnością uwielbiają opowiadać o swoich pomysłach. Prawdopodobnie są bardziej ekspresyjni niż ja. To niestety nie jest moja domeną, dlatego tak bardzo jestem wdzięczny Liamowi i dlatego tak dobrze mi się z nim pracuje, ponieważ on mnie rozumie. Mnie, moje intencje i mój styl pracy.
Jaki jest Liam Neeson jako przyjaciel? Prywatnie jakim jest człowiekiem?
O! To właśnie bardzo dobre pytanie i dlatego tak bardzo zależało mi, żeby w naszym czwartym wspólnym filmie, zaprezentować jego prawdziwą naturę. We wcześniejszych produkcjach bohater przez niego grany był bardziej mroczny, z problemami rodzinnymi lub też z alkoholem. W filmie "Pasażer” możemy zobaczyć najbardziej zbliżony prawdzie portret Liama Neesona i to jakim jest człowiekiem na co dzień.
Początkowo "Pasażer” miał być kontynuacja filmu "Non-Stop”…
I po części tak jest. Oba filmy mają wiele wspólnych elementów, jedynie skonfigurowanych w inny sposób. "Non-stop” był bardzo trudną produkcją do zrealizowania. Niezwykle ciężki projekt filmowy do ukończenia pod względem technicznym. Niemniej zaraz po zamknięciu zdjęć natychmiast rozpoczęliśmy rozmowy na temat jego dalszej kontynuacji. Dla mnie termin "sequel” wcale nie musi oznaczać kolejnej historii z tymi samymi bohaterami. Jedyne na czym mi zależało, to żeby ponownie zaangażować Neesona i dać naszym widzom tę samą skalę emocji oraz przeżyć w kinie, jaką doświadczyli w trakcie projekcji obrazu "Non-Stop”. Zależało mi na komforcie naszych widzów i żeby wiedzieli czego mogą się spodziewać po naszej kolejnej wspólnej produkcji. Cztery lata później powróciliśmy na plan w tym samym składzie, jedynie z nieco inną historią i trochę już bardziej pozytywnym głównym bohaterem.
Dlaczego tak duży nacisk położyłeś na złagodzenie postaci granej przez Liama Neesona?
Pracę nad scenariuszem do filmu "Pasażer” rozpoczęliśmy ponad trzy lata temu, kiedy Liam miał 62 lata. Chciałem zaadaptować tekst do jego wieku. Zastanawialiśmy się z jakimi dylematami i problemami zmagają się porządni ludzie pracy w jego wieku. W obliczu jakie zagrożenia może znaleźć się mężczyzna w przeddzień wieku emerytalnego. I tak oto powstał nasz film. Zależało mi, żeby nie tylko pokazać prawdziwsze, bardziej prywatne oblicze Liama, ale również przedstawić tzw. everymana, który przez całe swoje życie stara się postępować według zasad, a pod koniec i tak dostaje po nosie.
Jak wybierasz historie, które postanawiasz później zaadaptować na duży ekran? Co takiego było w scenariuszu "Pasażera”, że przykuło twoją uwagę?
Chyba ten psychologiczny aspekt jak u Hitchcocka. W tekstach, które biorę na warsztat zawsze interesował mnie niewinny człowiek w obliczu zarzucanej mu winy lub też kary.
Fascynuje mnie percepcja winy i niewinności.
W swoich filmach często prezentujesz akcję na zamkniętej przestrzeni. Wcześniej był to pokład samolotu, tym razem wszystko rozgrywa się w pędzącym pociągu. Skąd taki wybór?
Wierzę, że widzom o wiele łatwiej jest odczytać i zobaczyć esencję historii, kiedy ma ona miejsce w ograniczonych lub też ekstremalnych okolicznościach. Z drugiej strony, jako filmowiec - im więcej mam ograniczeń i uniedogodnień, tym łatwiej jest mi zrezygnować z niepotrzebnych nadbudowań - pustych dialogów, czy też pustych scen. Jeśli mam możliwość zaprezentowania historii w ograniczonej przestrzeni, jak to było przy filmie "183 centymetry strachu” (2016), we wspomnianym już "Non-Stop”, czy też w najnowszym "Pasażerze” - pozwala mi to dokładnie wykalkulować i przewidzieć sens każdej poszczególnej sceny. W moich produkcjach nie ma zbędnego materiału. Wyznaję zasadę, że film powinien zacząć się najpóźniej jak to tylko możliwe i skończyć najwcześniej jak to tylko się da, oczywiście przy uwzględnieniu sensu całej historii. Przykładowo krótkie filmy fabularne mają bardzo jasny i skoncentrowany przekaz. To lubię.
Więc to ja jestem tym, który podejmuje decyzje o lokalizacji. To ja powiedziałem, że nasz bohater nie może opuścić pociągu - pomimo tego, że w oryginalnym scenariuszu wysiada on z niego aż dwukrotnie.
Wróćmy jeszcze do głównego bohatera. Nie wydaje ci się, że niegdyś bohaterowie kina akcji byli w młodszym wieku? Dzisiaj mamy do czynienia z falą 60-latków na dużym ekranie.
Niby tak, ale z drugiej strony, kiedy spojrzysz na klasyczne westerny, tam zawsze mieliśmy do czynienia ze starszym bohaterem. To przeważnie nigdy nie byli młodzieniaszkowie, tylko ludzie, którzy już coś przeżyli i mają kilka długich dekad na karku. Wydaje mi się, że żeby być pozytywnym bohaterem musisz wyglądać wiarygodnie i poczynając od tego wizerunku zyskujesz szacunek widzów. Dlatego dobrze jest wygląd osoby starszej, która już niejedno w swoim życiu przeżyła. Moim zdaniem ci bohaterowie swoim wiekiem zdobywają uznanie, sympatię i szacunek publiczności.
Czy Liam Neeson lubi cię i szanuję w takim samym stopniu jak ty jego? Patrząc na wasze wspólne dokonania wydaje się, że tak.
Powiedziałbym, że jest to obopólne w takim samym natężeniu (śmiech). Liam mnie po prostu rozumie, a ja jego. Nasza przyjaźń nastała dość szybko i o dziwo - bardzo naturalnie. Jesteśmy chyba ulepieni z tej samej gliny, jeżeli mogę tak to ująć. Obojgu nam zależy na tym samym - aby w efekcie zadowolić publiczność najlepiej jak to tylko możliwe i najbardziej wiarygodnie jak tylko potrafimy. Żaden z nas nie bredzi o artyzmie lub estetyce. Wiemy jakiego rodzaju kino tworzymy i mamy do tego respekt, a nawet powiedziałbym i powołanie. Tworzenie dobrego kina rozrywkowego nie jest łatwym zadaniem i trzeba wiedzieć z jaką materią ma się do czynienia. My chyba doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, jednocześnie nigdy nie zapominając o szacunku do widza i jego oczekiwań.
Czy powstaną kolejne filmy w przyszłości w duecie Neeson-Collet-Serra?
Chęci są ogromne. Natomiast nasze szanse na kontynuowanie współpracy zależą jedynie od naszych kalendarzy. To już nawet nie chodzi o dobry scenariusz, bo z doświadczenia obaj wiemy, że po prostu go zmienimy, jeżeli będzie zły. Najważniejsze to świadomość, że chcemy dalej razem pracować. Z pewnością powstanie więcej naszych filmów, jeżeli tylko czas nam na to pozwoli.