"Najlepszy serial w historii Polski" promują wulgaryzmy i tania sensacja. Twórcy nazywają to odwagą i krytyką społeczną

Płynąc na fali popularności krytyki rządów PiS Przemysław Wojcieszek chce zrobić coś, "na co inni nie mają odwagi". Jego starania poparł znany z politycznych upodobań Maciej Stuhr. Starania obu panów są na razie mizerne.

"Najlepszy serial w historii Polski" promują wulgaryzmy i tania sensacja. Twórcy nazywają to odwagą i krytyką społeczną
Źródło zdjęć: © polakpotrafi.pl

15.05.2018 | aktual.: 16.05.2018 09:33

O swoim serialu "Czarne pola", który ma być "narzędziem wnikliwej analizy społecznej i politycznej" oraz "prawdziwym portretem Polski i Polaków w czasach rządów populistycznej prawicy", Przemysław Wojcieszek opowiadał już na łamach WP Opinie w styczniu. Kilka tygodni temu ruszyła zapowiadana zbiórka na PolakPotrafi.pl, którą wsparło 79 osób, wpłacając nieco ponad połowę z wymaganej kwoty 15 tys. zł. Zapewnienie reżysera, że "to będzie najlepszy polski serial w historii" najwyraźniej nie dotarło do potencjalnych zainteresowanych i nadal nie udało się zebrać pieniędzy potrzebnych do zrealizowania odcinka pilotażowego. Sytuacja może się jednak zmienić, gdyż uwagę na "Czarne pola" zwrócił w mediach społecznościowych Maciej Stuhr.

Trudno powiedzieć, czy popularny aktor będący częstym gościem antyrządowych manifestacji rzeczywiście uwierzył Wojcieszkowi, czy popieranie jego projektu wynika po prostu z miejsca, które zajmuje w obecnym sporze politycznym. Stuhr nie kryje się z krytyką rządów PiS-u, mówi głośno o niszczeniu demokracji i nawołuje do uczestniczenia w demonstracjach, zyskując poklask podobnie myślących fanów.

- Dla wszystkich miłośników seriali, myślę że szykuje się smaczny kąsek. Przeczytałem właśnie scenariusz pierwszego odcinka i jest grubo – napisał aktor na Facebooku. - Co ciekawe, tego serialu nie wyprodukuje żadna telewizja. Bo jest zbyt odważny.

Czy "odważny" to dobre słowo określające projekt Wojcieszka? Śledząc jego wypowiedzi w mediach społecznościowych czy na stronie zbiórki, "Czarne pola" jawią się bardziej jako tania sensacja, promowana wulgaryzmami i żerująca na najniższych instynktach.

- Mamy świetny scenariusz, jesteśmy zdeterminowani, napier…amy, musimy rozpier…ić status quo. (…) Wierzymy w niego jak skur…yn – takimi słowami reżyser zwraca się do swoich potencjalnych widzów na YouTube.

Zamiast odważnego reżysera mamy kolejnego wulgarnego youtubera:

- Chcemy nie tylko rozrywki, ale też prawdziwego portretu Polski i Polaków w czasach rządów populistycznej prawicy. Nikt nie ma odwagi na opisanie tego świata, dlatego to my mamy misję i musi nam się udać! – deklaruje w opisie projektu. Problem polega na tym, że ten "prawdziwy portret" ma swojego autora, który nie kryje się z sympatiami politycznymi i na każdym kroku wali w PiS jak w bęben.

- W prowincjonalnym miasteczku rządzonym przez proboszcza, prawicowych polityków i skorumpowany biznes zaczynają ginąć miejscowi lewicowcy. Dwóch młodych, nieprzekupnych policjantów podejmuje śledztwo. Bardzo szybko odkrywają, że są sami przeciwko wszystkim. Z błogosławieństwem swoich przełożonych czy bez - dwaj ideowi gliniarze postanawiają doprowadzić śledztwo do końca. (…) Fascynująca historia. Polityczne polskie neo noir – to fragment opisu "Czarnych pól", które zdaniem pomysłodawcy będą najlepszym polskim serialem w historii. Mało tego – w wypowiedziach pojawia się sugestia, że Polacy wreszcie doczekają się godnego odpowiednika "Detektywa" czy "Mostu nad Sundem". A twórcy już mają wizję sprzedaży serialu Netfliksowi.

- To, k..., nie jest korona ciulów. Robimy jedyny serial kryminalny o dzisiejszej Polsce i to na światowym poziomie – zachwycają się twórcy na stronie projektu.

Trudno w wypowiedziach Wojcieszka, opisującego współczesną polską rzeczywistość, znaleźć odcienie szarości. Jest tylko zła prawica i dobra lewica. On sam kreuje się na niezależnego twórcę, który chce zrobić różnicę. Przebić się przez cenzurę narodowo-katolickiej stacji i tych, które są nastawione tylko na zysk, by zrobić coś, "o czym inni boją się nawet pomyśleć. Mrok, wściekłość, ekstremalna pasja".

W rzeczywistości bliżej mu do samozwańczego awangardysty i taniego skandalista. Wulgarnego, hurraoptymistycznego i z manią wielkości, bo z jego punktu widzenia "Czarne pola" to nie niskobudżetowy projekt z nieznanymi aktorami, ale przełomowy serial na miarę najlepszych amerykańskich i europejskich produkcji, którym lada moment zainteresuje się Netflix. Doskonała rozrywka i narzędzie do krytyki społecznej w jednym za jedyne 15 tys. zł. Lepszej okazji nie można sobie wymarzyć.

W tym całym jednostronnym opisywaniu współczesnej Polski przez Przemysława Wojcieszka warto przypomnieć jego słowa ze styczniowego wywiadu. Chcąc skrytykować kolegów po fachu, którzy nie potrafią "trafnie rozpoznać rzeczywistości", opisał samego siebie:

- Każdy z nich jest stereotypowy i prostacki. Mamy głębokie przekonanie o swojej wyjątkowości, ale jako zwierzęta społeczne jesteśmy bardzo typowi - szybko zamykamy się w kręgu identycznie myślących ludzi.

W tym kręgu znalazł się na pewno Maciej Stuhr i 79 osób, które dorzuciły się do zbiórki na realizację pilota. Niewiele, biorąc pod uwagę, że Wojcieszek szykuje nam przełomowe arcydzieło.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (465)