Największe oscarowe pomyłki

Największe oscarowe pomyłki
Źródło zdjęć: © Monolith Films

24.02.2013 | aktual.: 22.03.2017 20:02

Zapraszamy na małą wycieczkę po historii, aby przypomnieć najbardziej bezsensowne, niezrozumiałe i przeważnie za każdym razem zaskakujące decyzje Amerykańskiej Akademii Filmowej

Tegoroczne rozdanie Oscarów już za nami. Członkowie Amerykańskiej Akademii Filmowej jak zwykle próbowali nas zaskoczyć, ale w przeciwieństwie do poprzednich lat - niezbyt im się to udało.

Tak jak minionej nocy, przeważnie wiadomo, kto wygra i kto jest największym faworytem widzów oraz członków Akademii. Jednak pośród tylu nominowanych zawsze znajdzie się zwycięzca, którego sukces zaskoczy nie tylko publiczność w Kodak Theatre, ale również widzów na całym świecie.

Zapraszamy na małą wycieczkę po historii, aby przypomnieć najbardziej bezsensowne, niezrozumiałe i przeważnie zaskakujące decyzje Amerykańskiej Akademii Filmowej. Oto 10 niezasłużonych Oscarów >>>

1 / 7

Urocza komedia wygrywa z epickimi filmami

Obraz
© TIM Film Studio

W 1998 roku dokonano prawdziwej zbrodni na prestiżu, jaki przyświeca statuetce.

Wówczas znakomity film Stevena Spielberga „Szeregowiec Ryan” przegrał z uroczą komedią kostiumową „Zakochany Szekspir”.

Co gorsza, nie tylko jeden Oscar wpadł w ręce ekipy „… Szekspira”. Judi Dench, która otrzymała statuetkę dla Najlepszej Aktorki Drugoplanowej, pojawiła się w zaledwie czterech scenach, co łącznie wynosi jedynie 6 minut gry na ekranie. Pozostałe nominowane aktorki musiały na planie swoich filmów napracować się zdecydowanie bardziej, niż nad wyrost doceniona filmowa Królowa Elżbieta. Natomiast epicki film wojenny z rewelacyjną kreacją Tom Hanksa musiał obejść się smakiem. Nikt się nie spodziewał takiego obrotu sprawy. Wszystkie filmy nominowane w 1998 były tytułami historycznymi i dzieliły się zasadniczo na dwie kategorie: filmy z epoki wiktoriańskiej („Elizabeth”, ”Zakochany Szekspir”)
oraz z czasów drugiej wojny światowej („Życie jest piękne”, „Cienka czerwona linia”, „Szeregowiec Ryan”).

I to właśnie ”Szeregowiec…”, który otrzymał najmniejszą liczbę statuetek, zasłużył na każdą stokroć bardziej niż pozostali.

2 / 7

Martin Scorsese wielkim przegranym

Obraz
© Universal Pictures

Jedno z najbardziej niewybaczalnych i tym samym szokujących pominięć Amerykańskiej Akademii Filmowej – Martin Scorsese.

Mimo rozgłosu, statusu jednego z najważniejszych reżyserów w dziejach kina, wielu wybitnych produkcji i licznych nagród za całokształt twórczości, Martin Scorsese na swojego Oscara musiał czekać prawie 30 lat.

W czasie trwania swojej wybitnej kariery Scorsese otrzymał nominacje za: reżyserię kontrowersyjnej i długo planowanej adaptacji „Ostatnie kuszenie Chrystusa” (1988), scenariusz i reżyserię gangsterskiego filmu „Chłopcy z ferajny” (1990), za scenariusz adaptowany do filmu „Wiek niewinności” (1994), za reżyserię „Gangów Nowego Jorku” (2002) oraz za reżyserię „Aviatora” (2004).

Nareszcie upragnionego Oscara otrzymał za film (o ironio!), który na to wyróżnienie nie zasługuje – „Infiltracja”. Jedna z gorszych produkcji w całym dorobku reżysera.

3 / 7

Zwykli ludzie i wilki wygryźli Scorsesego

Obraz
© Paramount Pictures

W 1980 roku posypały się Oscary dla Roberta Redforda i jego filmu „Zwykli ludzie”. Mając ten film w pamięci, wciąż nie możemy zrozumieć, dlaczego Akademia dostała takiego fioła na punkcie tego (nudnego) filmu.

Spójrzmy na ówczesnego największego faworyta - w tym samym roku o Oscara walczył „Wściekły byk” Martina Scorsese, czyli jeden z najlepszych filmów lat 80. Dlaczego więc Oscara zgarnął ”przeciętniak”, którego nikt już dziś nie wspomina?

Następnym policzkiem, wymierzonym Scorsesemu przez członków Akademii, był rok 1990.

Jego wybitna, przez wielu traktowana jako kultowa, produkcja „Chłopcy z ferajny”, przegrywa z klasyczną łzawą historią w reżyserii Kevina Costnera„Tańczącym z wilkami”. Dziś to wszystko wydaje się być nietrafionym żartem, ale historii nie da się niestety zmienić.

4 / 7

Kim jest Adrien Brody?

Obraz
© AFP

Nikomu wcześniej nieznany aktor, Adrien Brody, w 2002 roku zdobył Oscara tym samym pokonując największych faworytów – Jacka Nicholsona („Shmidt”) i Daniela Day-Lewisa („Gangi Nowego Jorku”).

Brody został uhonorowany statuetką za rolę Władysława Szpilmana w „Pianiście” Romana Polańskiego. Zanim hollywoodzki aktor wcielił się w Polaka, miał za sobą kilka niemałych sukcesów w branży filmowej. Jednak dopiero rola u Polańskiego uczyniła z niego światową gwiazdę.

Na scenę Kodak Theater wkroczył młody, nikomu nieznany chłopak i w przypływie nieposkromionego szczęścia ukradł Halle Berry długi namiętny pocałunek. Tego widoku chyba nikt z kinomanów nie zapomni.

5 / 7

Beznadziejne ''Miasto gniewu''(?)

Obraz
© Monolith Films

To pewnie jeden z najgorszych filmów w historii uhonorowanych Oscarem.

Po kilku latach od premiery wciąż szokuje fakt, że ta przeciętna produkcja obyczajowa pokonała filmy, które już na zawsze zapisały się do kanonu amerykańskiej kinematografii – „Tajemnica Brokeback Mountain”, „Capote” lub „Monachium”.

„Miasto gniewu” zdobyło Oscara w kategorii Najlepszy Film. Dziś już nieczęsto się o nim mówi lub ogląda w telewizji.

Natomiast pozostałe tytuły z tej samej kategorii wciąż istnieją w świadomości kinomanów na całym świecie.

6 / 7

Marisa Tomei wielką pomyłką?

Obraz
© Imperial CinePix

Jedna z najchętniej opowiadanych oscarowych plotek, dotyczy Oscara za drugoplanową rolę żeńską w 1993 roku.

O trofeum rywalizowały Judy Davis, Joan Plowright, Miranda Richardson, Vanessa Redgrave i Marisa Tomei. Najmniejsze szanse na wygraną bezsprzecznie miała Tomei - najmłodsza z całego grona i najmniej ceniona.

Tymczasem aktor wręczający złotą statuetkę, Jack Palance, odczytał jej nazwisko zaraz po otwarciu koperty.

Plotka głosi, że nagroda podobno miała powędrować w ręce Redgrave za rolę w filmie „Powrót do Howards End” ale Palance miał problemy z odczytaniem nazwiska widniejącego na karcie i wypowiedział ostatnie, które zapamiętał przy prezentacji nominowanych.

Sama Tomei przyczyn całego wydarzenia nigdy nie skomentowała, bo jak mówi - to dla niej zbyt bolesna sprawa.

7 / 7

Kto pamięta ''Angielskiego pacjenta''?

Obraz
© TIM Film Studio

Jednym z największych oscarowych kuriozów jest również film "Angielski pacjent", który w 1998 roku zdobył aż 9 statuetek, deklasując tym samym swoich rywali.

Ten długi, nudny i niezapadający w pamięci film Anthony'ego Minghelli, stał się dowodem na to, że Amerykańska Akademia wcale nie jest nieomylna w swych wyborach i nierzadko popełnia karygodne błędy. Czy dziś ktoś z was z przyjemnością poszedłby na seans „Angielskiego pacjenta”? Obecnie ten tytuł funkcjonuje bardziej jako eufemizm na nudę i niepohamowaną senność.

Dodatkowo Juliette Binoche zgarnęła statuetkę sprzed nosa Lauren Bacall (wdowie po Humpreyu Bogartcie), która za kreację w komedii „Miłość ma dwie twarze” powinna bezsprzecznie zostać wyróżniona.

"Angielskiego pacjenta" Akademia Filmowa oceniła wyżej niż świetne "Fargo" braci Coenów, "Blask", czy choćby "Jerry'ego Maguire’a". Natomiast Minghella jako Najlepszy reżyser pokonał w tej kategorii samego Milosa Formana. Tak to właśnie bywało w historii najważniejszych amerykańskich statuetek dla filmowców.

Jak to będzie w tym roku? Czy w oscarowych kronikach zostaną odnotowane kolejne wpadki? Dowiemy się już niebawem.
(kk/mf)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (299)