Lektorka "Nic się nie stało" odcina się od filmu Latkowskiego. Została wykorzystana?
Ciąg dalszy afery związanej z dokumentem "Nic się nie stało" Sylwestra Latkowskiego. Lektorka filmu, Barbara Kałużna, wydała oświadczenie, w którym odcina się od produkcji.
27.05.2020 | aktual.: 27.05.2020 18:35
"Nic się nie stało" to najnowszy film dokumentalny Sylwestra Latkowskiego. Dziennikarz zgłębił temat afery, do której rzekomo miało dojść w sopockim klubie Zatoka Sztuki. Lokal był regularnie odwiedzany przez celebrytów z całej Polski. Produkcja Telewizji Polskiej miała opowiadać o procederach pedofilskich, których dopuszczano się w nadmorskim lokalu. Świadkami tych tragicznych zdarzeń miało być wiele polskich gwiazd.
Barbara Kałużna to aktorka, która zdobyła popularność, występując w takich produkcjach jak "Pogoda na jutro", "Pierwsza miłość" i "Złotopolscy". Jest także zawodową lektorką.
Ostatnio mogliśmy usłyszeć jej głos właśnie w dokumencie Sylwestra Latkowskiego "Nic się nie stało". Jak się okazuje, Kałużna nie wiedziała, jak nagrania będą wykorzystane.
Kałużna wyznała, że w sierpniu 2019 r. producent Adam Sokołowski poprosił ją o udział w projekcie. Lektorka podkreśla, że nagranie miało zostać wykorzystane w filmie dokumentalnym, który "miał kontynuować ważny społecznie temat".
Zaznacza także, że z tego powodu nie pobrała za to żadnego wynagrodzenia. Po obejrzeniu filmu, opublikowała na Facebooku oświadczenie.
"Drodzy Przyjaciele, jak wiecie, jestem lektorką. W sierpniu 2019 roku zostałam poproszona przez producenta Adama Sokołowskiego o przeczytanie fragmentów zeznań dziewcząt, które zostały skrzywdzone przez osoby związane z Zatoką Sztuki. Nagranie miało zostać wykorzystane w filmie dokumentalnym, który miał kontynuować ważny społecznie temat, znany mi z reportażu "Gazety Wyborczej" - czytamy.
"Właśnie dlatego podjęłam się tego zadania i zrobiłam to bezpłatnie, nie pobrałam za to żadnego wynagrodzenia. Wczoraj wieczorem zobaczyłam film. Czuję się wykorzystana i wplątana w propagandową produkcję, która z problemem, o którym miał być zrealizowany dokument, ma niewiele wspólnego" - pisze w oświadczeniu.