Niczym polskie Thelma i Louise. Brawurowe kreacje Pomykały i Stalińskiej

- Moje bohaterki uciekają głównie przed oczekiwaniami społecznymi i tym, jak wygląda polska rzeczywistość dla osób, które kochają osoby tej samej płci - mówi WP reżyserka Natasza Parzymies. Jej film "Moje stare" z Dorotą Pomykałą i Dorotą Stalińską zachwycił widzów Krakowskiego Festiwalu Filmowego.

Dorota Pomykała i Dorota Stalińska w filmie Nataszy Parzymies "Moje stare"
Dorota Pomykała i Dorota Stalińska w filmie Nataszy Parzymies "Moje stare"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Marta Ossowska, Wirtualna Polska: Masz 24 lata i ogromny międzynarodowy sukces na koncie w postaci serialu "Kontrola". Dotychczas w swojej twórczości zajmowałaś się głównie tematami dotyczącymi młodych osób. Jak narodził się pomysł, aby teraz w "Moich starych" na pierwszym planie postawić seniorki?

Natasza Parzymies, reżyserka: Chciałam opowiedzieć historię o chorobie Alzheimera, bo to temat mi szczególnie bliski. Moja babcia zmaga się z tą chorobą. Dlatego naturalny wydawał mi się wybór starszych bohaterek. A potem pomyślałam o tym, jakiej pary jeszcze u nas, w polskim kinie nie było i stwierdziłam, że zatrudnienie dwóch wybitnych aktorek w roli dawnych kochanek, które przeżywają drugą młodość, byłoby świetnym pomysłem.

I to założenie udało się zrealizować dzięki Dorocie Pomykale i Dorocie Stalińskiej. Ale mam wrażenie, że wiek ich bohaterek nie gra tu roli. Ania i Zosia zachowują się tak, jakby nie widziały się jeden dzień, a nie 50 lat.

Ich miłość zastygła, gdy się rozstały, ale momentalnie odrodziła się po latach. Dzięki temu znów mogą czuć się jakby miały po 20 lat, choć zdrowotny aspekt nie do końca pozwala im zapomnieć o rzeczywistości.

"MOJE STARE" (2023) | reż. Natasza Parzymies

Współpraca z aktorkami, które mają kilkadziesiąt lat doświadczenia w zawodzie, była dla ciebie stresująca?

Staram się uczyć tego, by nie przerażały mnie takie spotkania. Akurat Dorotę Stalińską poznałam już na planie "Kontroli" i wiedziałam, że nasza kolejna współpraca będzie oparta na szacunku i zrozumieniu. A Dorota Pomykała też jest po prostu świetną osobą i wiele jej uwag na planie było dla mnie cennych. One mają świetną intuicję. Pokazały mi, że przed kamerą zawsze musi być świeżość, a magia dzieje się jeszcze zanim powie się "akcja!".

Jeśli aktor z racji swojego wieku nie słucha młodszego reżysera i grymasi, to tylko świadczy o nim. Praca twórcza polega na wypracowaniu dialogu i zaufania. W tym przypadku na planie udało się nam wypracować to, co sobie założyłyśmy.

Reżyserka Natasza Parzymies z Dorotą Stalińską
Reżyserka Natasza Parzymies z Dorotą Stalińską© AKPA | AKPA

Interesuje cię opowiadanie herstorii? Czy nie chciałabyś, aby twoja twórczość była rozpatrywana w kontekście płci?

Wolałabym samej siebie nie szufladkować. Nie czuję, aby moja twórczość wpisywała się w jeden nurt narracji. Lubię opowiadać o tym, na co mam ochotę i co czuję. Na razie to same historie z kobiecymi bohaterkami. 

Coraz więcej różnorodnych ról dla dojrzałych aktorek to w polskim kinie wciąż wyjątek od reguły czy rzeczywiście coś się zmieniło?

Myślę, że powoli zachodzi zmiana, pokazał to też sukces "Kobiety na dachu". Zmierzamy w kierunku wyrównywania szans dla wszystkich, ale to wciąż jeszcze długa droga. Po "Thelmie i Louise" w Stanach też myślano, że nadciąga era mocnego, kobiecego kina, a minęło ponad 30 lat i nadal filmy o dojrzałych kobietach są rzadkością.

Dorota Pomykała i Dorota Stalińska niczym polskie Thelma i Louise w "Moich starych"
Dorota Pomykała i Dorota Stalińska niczym polskie Thelma i Louise w "Moich starych"© Materiały prasowe

W swoim filmie wprost nawiązujesz do kultowych postaci Thelmy i Louise, które uciekają od mężczyzn i ich opresji. Jednak w "Moich starych" mężczyzn praktycznie nie ma. Ale wydaje mi się, że poniekąd są cichymi bohaterami tej historii - przez to, że to oni głównie stanowią prawo, które uniemożliwia legalizację związków homoseksualnych.

Moje bohaterki uciekają głównie przed oczekiwaniami społecznymi i tym, jak wygląda polska rzeczywistość dla osób, które kochają osoby tej samej płci. W polityce jest dużo, chcąc nie chcąc, mężczyzn, którzy na gnębieniu innych budują całych siebie i ich wizja świata kreuje prawo. A filmowe Ania i Zosia przez całe życie musiały być mniej szczęśliwe, niż mogłyby być, tylko dlatego, że ci panowie tak sobie postanowili, a spora część społeczeństwa za nimi poszła.

Mam nadzieję, że "Moje stare" dołożą cegiełkę w dyskusji o tym, czy możemy komuś odbierać prawo do szczęścia. 

Film "Moje stare" brał udział w Konkursie Polskim 63. Krakowskiego Festiwalu Filmowego.

Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)