''Obywatel'': Nie pytaj o Polskę [RECENZJA]

Obraz

„Obywatel” Jerzego Stuhra podzielił krytyków w Gdyni. Jedni widzą w nim zuchwałą próbę opowiedzenia o polskiej historii i przywarach naszych rodaków, drudzy wtórne w stosunku do „Zezowatego szczęścia” i „Zawróconego” zachowawcze dzieło.

Pierwsi chcieliby, aby film wywołał w Polsce dyskusję. Otworzył naszym rodakom oczy, był krzywym zwierciadłem, w którym wielu z nas mogłoby się przejrzeć i dostrzec swoją śmieszność i obłudę. To pobożne życzenie. Nie jest przecież film Stuhra kijem włożonym w mrowisko. Nie ma w nim śmiałych tez ani odważnej krytyki. Nie jest na tyle kontrowersyjny, aby zwrócić uwagę tych, którzy przyzwyczaili się do tego, że w Polsce rozmawia się krzykiem, miażdży interlokutora, nie ma się do rozmówcy szacunku. I bardzo dobrze. Ostatnie, czego nam w polskim kinie trzeba, to twórców, którzy próbują gasić pożar ogniem.

Drudzy z kolei zarzucają „Obywatelowi” powtórkę z rozrywki i naiwność. I rzeczywiście, gdyby nie arcydzieła Munka czy Kutza, byłby film Stuhra spełniony, oryginalny i nowatorski. Ale przecież tak byłoby też z setkami innych filmów. Argument o naiwności bohatera wydaje się tutaj najbardziej rzeczowy. Faktycznie, momentami trudno uwierzyć w to, że Jan Bratek (odgrywany przez trzech aktorów w zależności od tego, o jakim okresie jego życia opowiada reżyser) dopiero po ślubie zorientował się, że jego żona zajmuje kierownicze stanowisko w Służbie Bezpieczeństwa, albo że przez cztery lata nie udaje mu się opuścić schronienia u pracownicy MSW i nie odbija się to na jego psychicznej kondycji.

Obraz

Jeśli jednak przymknąć oko na mało wiarygodne epizody, można w filmie Stuhra dostrzec kilka celnych uwag na temat otaczającej nas rzeczywistości i historii, która doprowadziła do takiego jej kształtu. Jak w najlepszej chyba scenie tego filmu, w której Bratek razem z kolegami okupują mleczarnię w czasach PRL-u. W końcu zjawia się milicja, która dostaje wyraźne zalecenie: nie bić! Ale cóż to za starcie z wrogimi siłami państwa, jeśli nie wychodzi się z niego z siniakami i pokrwawionym ubraniem? Wie o tym mleczarz grany (świetnie zresztą) przez Piotra Głowackiego, który początkowo próbuje sprowokować milicjanta słowami: bij mnie, no, bij mnie! Kiedy ta metoda nie przynosi spodziewanego efektu, oblewa się pomidorowym sokiem i krzyczy z balkonu do tłumu zaniepokojonych rodaków: ludzie, biją! Mordują! Tak rodzi się kolejny mit wokół „Solidarności”.Ale obrywają nie tylko ci, którzy próbują się przybrać w piórka jej legendy. Dostaje się też
religijnej obłudzie, kiedy zadeklarowany katolik poproszony o wymienienie prawd wiary, musi zdać się na telefon do przyjaciela.

Takich scen zwątpienia w to wszystko, co się dzieje, i w to, co się stało, jest tu więcej. Stuhr wyraża w nich swoje rozgoryczenie relatywizmem historii. Tym, jak łatwo z bohatera zrobić zdrajcę, a hochsztaplera wynieść na ołtarze. W świecie przedstawionym nie ma ucieczki przed polityką, Bratek zawsze zostaje wciągnięty w polityczne rozgrywki, szczególnie wtedy, kiedy „chce dobrze”. Ale w Polsce Stuhra nie ma dobrze. Intencjami jest brukowane nasze narodowe piekiełko. O tym, czy aktualnie mają nas za przyjaciela, czy za wroga, zdecyduje ktoś inny, ktoś wyżej, kto pociąga właśnie za sznurki. Bratek przekonuje się o tym dobitnie, kiedy w czasie stanu wojennego trafia do obozu dla internowanych. Poza obozem mają go za bohatera, ale wśród kolegów w takiej samej, jak on, sytuacji, uchodzi za kapusia. „Największa tortura to od swoich, jak cię mają za agenta i za zdrajcę” powie
wtedy wcielający się w niego Maciej Stuhr. Komentarz do tego, co spotkało aktora po roli w „Pokłosiu”? Cóż, to nie jedyna okazja, by wytknąć naszym rodakom antysemityzm.

Obraz

Rozważania Stuhra prowadzą do gorzkich konkluzji na temat kondycji naszego patriotyzmu, braku możliwości realizowania go na swój sposób.* „Ja już ani w taką, ani w taką Polskę się nie bawię!”* – mówi w którymś momencie zrozpaczony Bratek. Widz jednak wie, że jest inaczej. Bawi się i będzie się bawił jeszcze długo. Aż do końca. Swojego lub jej.

Ocena: 7/10

Artur Zaborski, Gdynia

Wybrane dla Ciebie

8 Oscarów, kasowy hit. Arcydzieło Formana znów w kinach
8 Oscarów, kasowy hit. Arcydzieło Formana znów w kinach
To były wczesne objawy demencji. Żona Bruce'a zauważyła, jak się zmienił
To były wczesne objawy demencji. Żona Bruce'a zauważyła, jak się zmienił
Ostatni film kultowego duetu. Zdjęcia z nowego filmu Pasikowskiego w plenerze
Ostatni film kultowego duetu. Zdjęcia z nowego filmu Pasikowskiego w plenerze
Jedna scena miłosna wszystko zmieniła. Aktorzy są razem od 57 lat
Jedna scena miłosna wszystko zmieniła. Aktorzy są razem od 57 lat
Beata Kawka była królową szklanego ekranu. Starość planuje przeżyć samotnie
Beata Kawka była królową szklanego ekranu. Starość planuje przeżyć samotnie
Hit do obejrzenia w domu. W kinach zarobił blisko 400 mln dolarów
Hit do obejrzenia w domu. W kinach zarobił blisko 400 mln dolarów
Nie chcieli go w krakowskiej PWST. Po latach stał się najwybitniejszym aktorem swojego pokolenia
Nie chcieli go w krakowskiej PWST. Po latach stał się najwybitniejszym aktorem swojego pokolenia
"Tato miał problem z hazardem i alkoholem". Córka Jerzego Bińczyckiego nie ukrywa prawdy
"Tato miał problem z hazardem i alkoholem". Córka Jerzego Bińczyckiego nie ukrywa prawdy
Nowy przebój Netfliksa. Tak makabrycznej historii jeszcze nie pokazali
Nowy przebój Netfliksa. Tak makabrycznej historii jeszcze nie pokazali
Znów będą kontrowersje? Mocny zwiastun nowego filmu Smarzowskiego
Znów będą kontrowersje? Mocny zwiastun nowego filmu Smarzowskiego
Był synonimem Nowej Fali i niepoprawnym amantem. Świat kina nie przestał go opłakiwać
Był synonimem Nowej Fali i niepoprawnym amantem. Świat kina nie przestał go opłakiwać
Premiery we wrześniu 2025. Mamy nowy, serialowy hit w streamingu?
Premiery we wrześniu 2025. Mamy nowy, serialowy hit w streamingu?