Olaf Lubaszenko: ''Cena za uprawianie aktorstwa jest ogromna''
05.06.2014 | aktual.: 22.03.2017 16:10
Czy uda mu się wreszcie wrócić do dawnej formy i na ekrany? W końcu jeszcze nie tak dawno dziennikarze wróżyli mu zawodową śmierć
Olaf Lubaszenko, niegdyś uważany za jednego z najbardziej obiecujących artystów polskiego kina, już od dłuższego czasu apeluje, by media wreszcie przestały z takim zainteresowaniem przyglądać się jego tuszy. Nie jest bowiem tajemnicą, że 45-letni aktor waży dziś niemal 140 kg, ale jak sam przypomina, nie jest to wynikiem lenistwa, lecz poważnej choroby.
Jak donosi magazyn Rewia, Lubaszenko dopiero niedawno, nie mogąc nic wskórać dotychczasowymi metodami (do których zaliczało się leczenie u mongolskiego specjalisty), postanowił poszukać porady u innych specjalistów i zgłosił się do szpitala.
Czy uda mu się wreszcie wrócić do dawnej formy i na ekrany? W końcu jeszcze nie tak dawno dziennikarze wróżyli mu zawodową śmierć.
Chciał być trenerem
A jeszcze 30 lat temu, kiedy nastoletni Lubaszenko szturmem podbił branżę filmową, wróżono mu wielką karierę i chyba nikt nie spodziewał się, że aktor wpadnie w taką zawodową stagnację.
Chociaż on sam początkowo marzył o zostaniu trenerem piłkarskim, nie udało mu się oszukać przeznaczenia.
Wychował się w artystycznej rodzinie, jego rodzice, Asja Łamtiugina i Edward Linde-Lubaszenko, są aktorami i Lubaszenko już od najmłodszych lat był silnie związany z filmowym światem.
''Byłem obiektem drwin i szyderstw''
Jego rodzice rozwiedli się, gdy miał cztery lata. Ale chłopiec, choć brakowało mu kontaktów z ojcem, dość szybko pogodził się z tą sytuacją.
Znacznie większym problemem były dla niego ciągłe przeprowadzki i niemożność nawiązania kontaktów z rówieśnikami. W dodatku dzieciaki śmiały się z jego nietypowych imion, Olaf Sergiusz. Choć teraz aktor zdołał się już do nich przyzwyczaić, w dzieciństwie nie miał łatwo.
- Nadal uważam, że są wydumane – wyznawał w wywiadzie dla Playboya.* - Dla dziecka były obciążające. Z Olafa na przykład dzieciaki się śmiały. Byłem obiektem drwin i szyderstw. Ale tylko do 1982 roku, kiedy Olaf Ludwig wygrał Wyścig Pokoju. Wstyd się przyznać, ale przez pewien czas musiałem kibicować enerdowskiemu kolarzowi.*
''Mama była raczej niechętna''
W serialu „Życie Kamila Kuranta” zagrał wyłącznie dzięki własnemu talentowi, rodzice nigdy nie użyli swoich wpływów, aby załatwić mu jakieś role.
- Byłem zwycięzcą jednego z konkursów recytatorskich. Dzięki temu dostałem się na casting, który wygrałem – opowiadał w Playboyu. - Mama była raczej niechętna, a ojciec dowiedział się o moim debiucie, dopiero gdy zobaczył mnie w telewizji. Wbrew obiegowym opiniom, mój aktorski start był przypadkowy i nie miał związku ze środowiskowymi koneksjami. Mam mieszane uczucia w tej sprawie. Powstał piękny serial, ale i tak wspominam to jako smutną decyzję, która za bardzo wpłynęła na moje przyszłe życie. Pewnie gdybym wtedy nie zagrał, nie zostałbym aktorem.
''Ukrywano przede mną jego aktorskie plany''
- Syna nie namawiałem do aktorstwa. Zresztą w tym czasie niewiele rozmawialiśmy. Ukrywano przede mną jego aktorskie plany – wyznawał później Edward Linde-Lubaszenko.
I choć początkowo jego syn robił wszystko, by nie iść w ślady rodziców – zdawał na socjologię, filologię słowiańską, bohemistykę, próbował też swoich sił na Wydziale Teologii Prawosławnej – wkrótce i tak wylądował na planie filmowym.
A potem, na scenie w musicalu „Metro”, spotkał kobietę, która od razu skradła jego serce...
Byli ze sobą tylko dwa lata...
W Katarzynie Groniec, piosenkarce i aktorce, zakochał się od pierwszego wejrzenia. Szybko się oświadczył, a ona powiedziała tak.
Niedługo potem para wzięła ślub, a na świat przyszła ich córka Marianna Linde. I choć mogło się wydawać, że są dla siebie stworzeni, już po dwóch latach małżeństwo się rozpadło.
Lubaszenko starał się utrzymywać z córką stały kontakt, choć, jak wyznaje, nie był najlepszym ojcem. I mimo że widywał ją rzadko, nie kryje, że jest z Marianny niezwykle dumny.
''To są koszty psychiczne...''
Ma zresztą powody. Jego córka
już od najmłodszych lat przejawiała zdolności artystyczne – maluje, śpiewa i gra na gitarze. Niedawno zaś opublikowała swój pierwszy utwór „Bitch Is Back”.
Czy młoda artystka pójdzie w ślady rodziców? Zapewne przekonamy się niebawem. Ale Lubaszenko twierdzi, że nie będzie jej namawiał do aktorstwa.
- Nie mam zamiaru zachęcać jej do wykonywania tego zawodu – zapewniał w Playboyu.
- Cena za uprawianie aktorstwa jest ogromna, możecie mi wierzyć na słowo. Trudno ją opisać. To są koszty psychiczne, których nie da się zmierzyć. (sm/gk)