"Panowało przekonanie, że po czterdziestce jest już koniec". Dziś gra w hitowej serii

Serial "Yellowjackets" powraca z trzecim sezonem. Z okazji premiery najnowszego rozdziału tej historii rozmawialiśmy z gwiazdą produkcji – Melanie Lynskey, która wciela się w postać Shauny. Produkcja była wielokrotnie nominowana do nagród Emmy, Saturnów i Satelit .

Melanie Lynskey w "Yellowjackets"
Melanie Lynskey w "Yellowjackets"
Źródło zdjęć: © Licencjodawca

Serial "Yellowjackets" to mieszanka thrillera psychologicznego, dramatu obyczajowego i horroru. Opowiada historię żeńskiej drużyny piłki nożnej z liceum, której samolot rozbija się w dzikiej głuszy w latach 90. Dziewczyny muszą przetrwać w ekstremalnych warunkach, a z czasem ich walka o życie przeradza się w coś znacznie bardziej mrocznego i brutalnego – dochodzi do przemocy, rytuałów, a nawet kanibalizmu. Gwiazdą serii jest Melanie Lynskey.

47-letnią aktorkę polscy widzowie mogą kojarzyć z takich tytułów jak "The Last of Us", "Tatuażysta z Auschwitz" czy "Nie patrz w górę". Lynskey od lat konsekwentnie buduje swoją pozycję w Hollywood – zarówno na małym, jak i dużym ekranie – zachwycając naturalnością, emocjonalną głębią i niezwykłą umiejętnością wcielania się w złożone, wielowymiarowe postacie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Serialowe premiery 2025 - na te tytuły czekamy najbardziej!

W rozmowie z nami Melanie Lynskey opowiedziała o pracy na planie trzeciego sezonu "Yellowjackets", wyzwaniach związanych z rolą Shauny oraz o tym, co – jej zdaniem – sprawia, że ten serial tak mocno zapada w pamięć i już po dwóch sezonach zyskał miano kultowego.

Katarzyna Kasperska: Co sprawiło, że zdecydowałaś się na udział właśnie w tym serialu? "Yellowjackets" w wyjątkowy sposób porusza temat emocjonalnej i fizycznej traumy, a także długofalowych skutków stresu pourazowego w codziennym życiu.

Melanie Lynskey: Scenariusz był świetny. Naprawdę świetny. Materiał, który otrzymałam do pilotowego odcinka, od razu mnie wciągnął – był niesamowicie angażujący i intrygujący. Ale tym, co naprawdę mnie przekonało, była rozmowa ze scenarzystami. Powiedzieli, że chcą głęboko zbadać temat traumy, PTSD i tego, jak te doświadczenia wpływają na życie bohaterów. Zależało im na pokazaniu, że każda z postaci radzi sobie z tym inaczej – Misty potrafi po prostu iść dalej, funkcjonować, a nawet wydaje się całkiem szczęśliwa.

Z kolei Shauna kurczowo trzyma się życia na przedmieściach, tej codziennej rutyny, ale w głębi duszy czuje się niespełniona i uwięziona. Kiedy jej trauma zostaje wyzwolona, reaguje impulsywnie. Tak jak w pierwszym sezonie – w scenie, kiedy dźga Adama. Przypomina to czas spędzony w dziczy, gdzie musiała działać instynktownie i to po prostu w niej zostało. Gdy czuje się przyparta do muru, nie kalkuluje, tylko działa. Pomyślałam wtedy: "Tak, chcę zagrać tę postać. To naprawdę fascynujące."

Powiedziałabyś, że Shauna jest łowczynią? Myśliwym? W swoim dorosłym, ustabilizowanym życiu po przeżytej traumie w dziczy?

Tak, dokładnie.

Zawsze trzyma w ręku nóż, nawet jeżeli faktycznie go tam nie ma?

Otóż to. Tak to czuję.

"Yellowjackets" skupia się wyłącznie na kobietach – na kobiecym PTSD, relacjach i emocjonalnych więziach, które bohaterki tworzą między sobą. Czy – patrząc z perspektywy swojej kariery i miejsca, w którym teraz jesteś – czujesz, że to coś szczególnego, być częścią tej historii, tego świata?

Kiedy dorastałam w tej branży, miałam dwadzieścia kilka lat, panowało przekonanie, że po czterdziestce kariera aktorki się kończy, że to już naprawdę koniec. Że nie będzie już dla ciebie ról. Oczywiście, były wyjątki – jak Meryl Streep – ale niewiele aktorek mogło wtedy liczyć na dalszą, aktywną karierę. Dlatego to, że w naszym serialu jest tyle kobiet w podobnym wieku – patrzysz na listę obsady i widzisz same mocne, kobiece nazwiska, aktorki, które znam od lat, z którymi chodziłam na castingi, które podziwiam – to naprawdę coś wyjątkowego.

Co więcej, każda z nas gra skomplikowaną, emocjonalnie złożoną postać. Nie jesteśmy sprowadzone do roli mamy, która mówi: "Kochanie, nie zapomnij kanapki do szkoły’". To pełnowymiarowe kobiety z przeszłością, zmagające się z traumą, podejmujące trudne decyzje – to jest rzadkość i ogromny przywilej móc być częścią takiej opowieści.

Niektórzy mogliby nieco banalnie określić bohaterki Yellowjackets jako "wojowniczki" – ale przecież one są o wiele bardziej złożone.

Ależ dokładnie tak! I – co ważne – one są też seksualne, pełne życia. To dla mnie coś naprawdę wyjątkowego: móc grać tak złożoną postać właśnie na tym etapie mojego życia. I cudownie jest widzieć, że inne kobiety w tym serialu też dostają taką przestrzeń. Każda z nas ma swoją historię, swoje pragnienia, swoją siłę – i to jest niezwykle rzadkie, zwłaszcza jeśli przekroczyło się czterdziestkę.

Czy Shauna zaskoczyła cię w trzecim sezonie? A jeśli tak, czy to oznacza, że zaskoczy także widzów?

Tak, zdecydowanie mnie zaskoczyła. Są momenty, w których po prostu... całkowicie się poddaje. W pewnym momencie wraca do bardzo pierwotnego, dzikiego stanu. I to było dla mnie szokujące. Rozumiem, że to ma sens w kontekście jej historii, ale mimo wszystko byłam zaskoczona. Pomyślałam: "Dobra, musimy tam pójść, bo ona już nawet nie próbuje tego trzymać w ryzach".

Katarzyna Kasperska dla Wirtualnej Polski.

Serial "Yellowjackets" jest dostępny na CANAL+.

Seks i śmierć z Michelle Williams w rozdzierającym serce serialu, koszmar w finale "Białego lotosu" i upadająca, przedziwna kariera Nicole Kidman. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (2)