"Piłsudski" i "Legiony": internauci już wytykają błędy
Kino historyczne przeżywa w Polsce prawdziwy renesans. Do kin niebawem trafią dwa filmy, w których pojawi się Józef Piłsudski. Potencjalni widzowie są nieco zdezorientowani i już zaczynają żartować z produkcji.
Choć "Piłsudski" nie miał jeszcze premiery, internauci już po obejrzeniu zwiastuna wytknęli produkcji błąd. W zwiastunie widać budynek, na którym dopatrzono się… paneli słonecznych na dachu. "Może się czepiam, ale jak dla mnie to w czasach legionów nie było jeszcze paneli fotowoltaicznych" – napisał jeden z internautów.
Okazuje się jednak, że to nie panele, a okna. Budynek widoczny w zwiastunie jest rekonstrukcją punktu werbunkowego oddziałów strzeleckich, który mieścił się w okolicach dzisiejszej ulicy Oleandry. Początkowo budynek pełnił funkcję pawilonu wystawienniczego i teatru. Zastosowano w nim mało wówczas popularne rozwiązanie – czyli okna w dachu. Budynek nie przetrwał wojny – spłonął w 1915 r. Ale to, co widzimy w zwiastunie "Piłsudskiego" jest dość wierną rekonstrukcją oryginału.
Zobacz zwiastun filmu "Piłsudski"
Choć internauci nie mieli racji, doszukując się błędów, ten przypadek pokazuje, że wielu potencjalnych widzów z góry jest nastawionych negatywnie do kolejnych produkcji historycznych produkowanych w Polsce. A będzie ich w najbliższym czasie wiele.
Dwa podobne filmy?
Na ekrany naszych kin trafią wkrótce dwa filmy, które rozgrywają się w czasach I wojny światowej, a jedną z pojawiających się w nich postaci jest Józef Piłsudski. To nie pierwszy raz, kiedy dystrybutorzy zdecydowali się na taki ruch. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia rok temu, gdy do polskich kin w tym samym czasie trafiły dwa różne filmy o Dywizjonie 303. To z pozoru ryzykowne zagranie z punktu widzenia dystrybutora jest jak najbardziej opłacalne – podwójna promocja i dodatkowy zysk z omyłkowo kupionych biletów.
No właśnie, z perspektywy widza sytuacja nie wygląda tak kolorowo. O pomyłkę łatwo, a nikt nie lubi wydawać pieniędzy na film, którego wcale nie chciało się oglądać. W ubiegłym roku film "Dywizjon 303" promowany był dość absurdalnym hasłem: "Nie pomyl filmu". Wszystko z powodu wprowadzanego w tym samym czasie "303. Bitwa o Anglię". Internauci szybko zaczęli drwić z pomysłu dystrybutora, a w sieci pojawiło się mnóstwo zabawnych plakatów z hasłem "Nie pomyl filmu".
W wypadku "Legionów" i "Piłsudskiego" łatwiej uniknąć pomyłki. "Legiony" to film, w którym historia jest tylko tłem dla opowieści o miłości, przyjaźni i marzeniach. Rzeczywiste postacie pojawiają się na drugim planie. Na pierwszym jest fikcja. Tymczasem "Piłsudski", jak tytuł wskazuje, to film biograficzny, w całości poświęcony tytułowej postaci.
Zobacz zwiastun filmu "Legiony"
W rozmowie z Wirtualną Polską Bartosz Gelner grający jedną z głównych ról w "Legionach" zażartował, że powstaje teraz tak wiele produkcji osadzonych w czasach I wojny światowej, że niedługo zostanie ufundowana specjalna nagroda dla aktorów wcielających się w Piłsudskiego.
Rzeczywiście, w obu filmach pojawia się Józef Piłsudski, ale wcielają się w niego dwaj zupełnie różni aktorzy, których – mimo doklejonych wąsów – ciężko ze sobą pomylić. W "Piłsudskim" główna rola należy do Borysa Szyca. Tymczasem w "Legionach" Piłsudskiego gra Jan Frycz.
Wojna domowa do kwadratu
Mimo wszystko internauci zwrócili uwagę na zbieżność między tymi filmami. Najbardziej rzuca się w oczy, gdy kina wieszają plakaty obu obok siebie. "Wojna domowa do kwadratu" – napisał jeden z użytkowników Facebooka.
I rzeczywiście, trudno oprzeć się wrażeniu, że produkcje historyczne zdominowały polskie kino. Wystarczy spojrzeć na konkurs główny tegorocznego Festiwalu Filmowego w Gdyni, gdzie połowa tytułów to filmy historyczne. Skąd takie zainteresowanie tego rodzaju kinem? Prawdopodobnie nie chodzi tylko o preferencje twórców, lecz także o łatwość w pozyskiwaniu dotacji na tego typu produkcje.
Wiadomo, że dobre filmy historyczne potrafią stanowić świetny komentarz do współczesności. Jednak spora część pozostaje tylko opowieścią o przeszłości. Trochę się martwię, że nasze rodzime kino, spoglądając ciągle wstecz, zatraci swój pazur i aktualność. Byłaby to wielka szkoda, bo to, co udało się osiągnąć polskim filmowcom w ciągu ostatnich lat jest naprawdę imponujące.