Po co czekać? „Zimna wojna” do Oscara!
W połowie września ma się odbyć spotkanie Komisji Oscarowej, która wskaże polskiego kandydata do Oscara w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny. Choć o możliwość reprezentowania naszego kraju zabiegają 33 filmy, wybór „Zimnej wojny” w reżyserii Pawła Pawlikowskiego jest oczywisty. W innym przypadku będziemy mogli mówić o wielkim skandalu i odbije się on szerokim międzynarodowym echem.
Wyciąg z regulaminu oscarowego Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej dotyczący kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny mówi: „Wyboru filmu dokonuje wybrana organizacja, jury lub komitet, w skład którego wchodzą artyści i/lub rzemieślnicy z dziedziny kinematografii filmowej”. I tak się stało, że Dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej powołał, a Minister Kultury zaakceptował skład polskiej Komisji Oscarowej. Jej przewodniczącym został Jan A.P. Kaczmarek, laureat Oscara za muzykę do filmu „Marzyciel”.
To będzie zapewne bardzo przyjemne spotkanie: dobra kawa, jakieś ciasto, rozmowa, głosowanie i do domu… Gdyby wskazany był pośpiech, całość zajęłaby polskiej Komisji Oscarowej jakieś 30-40 minut. W rzeczywistości szanowne grono spędzi wspólnie nieco więcej czasu, warto bowiem przy takich okazjach zwyczajnie porozmawiać, wymienić uwagi, może coś załatwić, poznać się bliżej. Główne zadanie stojące przed Komisją Oscarową wydaje się w tym roku banalnie proste. Szkoda tylko, że spotkanie Komisji odbędzie się już po festiwalu w Toronto, na którym można byłoby ogłosić tytuł polskiego kandydata do Oscara w kategorii Film Nieanglojęzyczny.
Oficjalnie Komisja Oscarowa wybierała będzie polskiego kandydata do Oscara spośród 33 tytułów. Filmy te spełniły jeden z głównych warunków regulaminowych Akademii, która wymaga siedmiodniowej profesjonalnej kinowej dystrybucji w okresie od 1 października 2017 roku do 30 września 2018 roku. Wśród kandydatów są m.in.: „Najlepszy”, „Cicha noc”, „Człowiek z magicznym pudełkiem”, „Serce miłości”, „Zgoda”, „Pewnego razu w listopadzie”, „Dzikie róże”, „Atak paniki”, „Pomiędzy słowami”, „Wieża. Jasny dzień.”, „Twarz” i „Zimna wojna”.
Faworyt jest tylko jeden!
Ta opinia jest powszechnie znana. „Zimna wojna” jest jedynym słusznym kandydatem do reprezentowania naszego kraju w rywalizacji o nominację i Oscara w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny. Każdy inny wybór będzie pomyłką. Za „Zimną wojną” przemawia wiele argumentów i są one przytłaczające:
- Film ma silnego amerykańskiego dystrybutora i wejdzie do kin w USA w grudniu
- Tym partnerem/dystrybutorem jest cenione i dobrze radzące sobie w oscarowych grach studio Amazon
- Scenariusz filmu jest ciekawy i poruszający, a historia będzie doskonale rozumiana w USA
- Paweł Pawlikowski otrzymał za „Zimną wojnę” nagrodę za reżyserię na festiwalu w Cannes, gdzie film miał swoją światową premierę
- „Zimna wojna” swoją północnoamerykańską premierę ma na festiwalu w Toronto, najważniejszym festiwalu filmowym na tym kontynencie
- Film odniósł ogromny sukces w polskich kinach, gromadząc blisko 800 tysięcy widzów
- Film prezentowany będzie na wszystkich liczących się filmowych rynkach świata
- W Wielkiej Brytanii film poradził sobie w kinach bardzo dobrze, a z tego kraju pochodzi znacząca liczba członków Amerykańskiej Akademii Filmowej
- Film zebrał i cały czas zbiera bardzo dobre recenzje
- Przez media amerykańskie „Zimna wojna” wymieniana jest już dziś w gronie poważnych kandydatów do Oscara
- O szansach na nominację do Oscara mówi się także w przypadku zdjęć Łukasza Żala oraz odtwórczyni głównej roli Joanny Kulig
- Jest to nowy film Pawła Pawlikowskiego, laureata Oscara za „Idę”
- Pawlikowski to twórca rozpoznawalny i charyzmatyczny, o dużym międzynarodowym dorobku
- Dobrze promocji „Zimnej wojny” zrobiło zamieszanie z Tomaszem Kotem i jego niedoszła rola w filmie o Bondzie
- Jesienią „Zimna wojna” odwiedzi wiele festiwali, będzie często walczyła o nagrody podsumowujące rok filmowy (m.in. Europejskie Nagrody Filmowe), a to oznacza że o filmie będzie się pisało i mówiło w kraju, a przede wszystkim poza jego granicami.
Za żadnym innym polskim filmem nie przemawia tyle argumentów. Mało tego. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie pozostałe filmy razem, nie będą one mogły równać się z „Zimną wojną”. W tym roku sprawa jest już rozstrzygnięta. Przynajmniej w mojej ocenie. „Zimna wojna” będzie zgłoszona do Oscara!
Co powoduje, że film zdobywa uznanie Akademii i bije się o Oscara nieanglojęzycznego? Najważniejsze w rywalizacji o słynną filmową nagrodę wydaje się medialne zamieszanie i spowodowanie, aby nasz film/kandydat był rozpoznawalny i chwalony przez widzów, krytyków, a przede wszystkim wpływowe osoby z branży filmowej. Ważne, aby o filmie mówiono po prostu dużo i dobrze, a do tego dodać trzeba tylko umiejętną promocję i spory lobbing (i tutaj do gry wchodzą pieniądze). „Zimna wojna”, jako jedyna polska propozycja, spełnia wszystkie te warunki. Podkreślę więc ponownie. Szkoda, że na festiwalu w Toronto, gdzie premierę mają zazwyczaj liczący się kandydaci do Oscarów, „Zimna wojna” nie występowała w roli polskiego kandydata do Oscara. I zadaję sobie takie pytanie. Czy ze spotkaniem Komisji Oscarowej trzeba było czekać tak długo? Może warto było ograniczyć ten zespół do trzech osób, co ułatwiłoby doprowadzenie do wspólnej narady?
Jeśli nie „Zimna wojna”, to kto?
No dobrze, ale czy Komisja Oscarowa może mieć jakieś wątpliwości dotyczące „Zimnej wojny”? Jeśli ktokolwiek może stanąć na drodze filmu Pawła Pawlikowskiego, to chyba tylko sam Paweł Pawlikowski. Wątpliwości budzić może postawa tego bezkompromisowego twórcy oraz ciągła krytyka prawicy za zrealizowaną przez niego „Idę”. Festiwal w Cannes w tym roku pokazał, że Pawlikowski jest ciągle solą w oku polskich władz. To tam twórca ten naraził się na słowa krytyki ekipy rządzącej wypowiadając się nieprzychylnie o obecnej sytuacji w naszym kraju. Co prawda zachodnie media wyciągnęły starą wypowiedź reżysera o „czarnej liście artystów” niepożądanych przez polskie władze, ale Pawlikowski pytany w Cannes o obecne stanowisko, tylko je potwierdził. Zdecydowanie nie spodobało się to Ministrowi Kultury. I jeśli skądś płynąć mają jakieś słowa krytyczne względem kandydatury „Zimnej wojny”, to właśnie głównie z tej strony. Ministerstwo może mieć obawy, że kolejnego Oscara reżyser wykorzysta do wygłoszenia politycznej deklaracji czy krytyki chociażby dotyczącej sytuacji sądów w Polsce. Władza boi się takich akcji, a każda wypowiedź laureata Oscara z pewnością odbije się szerokim echem na świecie. Takie to ryzyko, ale z drugiej strony* sam Minister Kultury czy dyrektor PISF bardzo chwalili „Zimną wojnę” i słali listy gratulacyjne na ręce reżysera. Można więc założyć, że film Pawlikowskiego ma ich poparcie.*
No dobrze, a gdyby jednak „Zimna wojna” nie została polskim kandydatem do Oscara, to kto mógłby nas godnie reprezentować? Taki najbardziej oczywisty kierunek wyboru to „Twarz” Małgorzaty Szumowskiej, którą doceniono nagrodą Grand Prix na tegorocznym festiwalu w Berlinie. Mam jednak takie wrażenie, że historia opowiedziana w filmie nie znajdzie zrozumienia i uznania wśród członków Amerykańskiej Akademii Filmowej. Ja bym celował bardziej odważnie, na przykład w „Pomiędzy słowami” Urszuli Antoniak albo „Wieżę. Jasny dzień.” Jagody Szelc i budowałbym kampanię oscarową na próbie wskazania na oryginalność polskich propozycji. Może wtedy… Szczerze pisząc, widać w tym momencie szczególnie wyraźnie, że tylko „Zimna wojna” ma jakieś szanse powalczyć o Oscara. Wyobrażam sobie także, że pominięcie „Zimnej wojny” może zjednoczyć polskie środowisko filmowe i wybrani przez Komisję Oscarową twórcy innego filmu zdecydowanie odmówią udziału w oscarowym wyścigu. To byłoby dopiero medialne wydarzenie i rozgłos na cały świat! Jestem pewny, że nikt rozważny nie zaryzykuje takiego scenariusza. Zdecydowanie lepiej jest po prostu wybrać silnego kandydata, wesprzeć go, a potem podkreślać wspólny międzynarodowy sukces.
A to dopiero początek trudnej drogi do Oscara…
Najpierw specjaliści od promocji dotrzeć muszą z komunikatem o „Zimnej wojnie” do specjalnego komitetu oscarowego, który decyduje o wyborze filmów do skróconej listy kandydatów do Oscara w kategorii dotyczącej filmów nieanglojęzycznych. Będzie takich tytułów tylko dziewięć. Zeszłoroczną listę poznaliśmy w połowie grudnia, ale „Pokotu” Agnieszki Holland na niej nie było. Procedura oscarowa jest skomplikowana, a zasady promocji filmów zabiegających o Oscara, obostrzone są coraz większą liczbą zakazów i nakazów. Specjaliści od promocji mają jednak wiele argumentów przemawiających za „Zimną wojną” i mają na czym pracować. Bardzo trudno będzie zepsuć szansę na jedenastą nieanglojęzyczną nominację do Oscara w historii polskiej kinematografii, pierwszą tak poważną od czasu nominacji i wygranej „Idy”.
W moim przekonaniu „Zimna wojna” będzie reprezentowała Polskę w rywalizacji o Oscara i film Pawła Pawlikowskiego znajdzie się automatycznie w roli faworyta kategorii dotyczącej filmów nieanglojęzycznych. W sumie jednak o ten laur rywalizować będzie około 90 propozycji. Już dziś założyć należy, że będzie ciężko zdobyć nominację, a potem Oscara. Przed ekipą „Zimnej wojny” i specjalistami od Oscarów sporo jeszcze pracy.