Trwa ładowanie...
d2hlwaw
noi albinoi
04-12-2006 18:08

Podróż na Islandię w tę i z powrotem

d2hlwaw
d2hlwaw

- A gdybyś tak wygrał w końcu w tego totka – zapytałam wieczorem własnego faceta – i mógł wyjechać gdzie chcesz. Bez ograniczeń finansowych. To gdzie by to było?
- Ale wszędzie, wszędzie?
- Tak, takie wakacje życia DZIEŃ DOBRY PANU SPEŁNIAMY PANA MARZENIE, gdzie pan jedzie?
- Islandia.
- Ale nie, SERIO PYTAM.
- Mówię serio, od razu pakowałbym plecak i Islandia. Chcę zobaczyć Islandię. Iść i iść. Zanim się rozmyślisz i już nie będzie SPEŁNIAMY PANA KAŻDE MARZENIE.
- Dziwne – powiedziałam – mało tam podobno szeleszczących palm i złocistych plaż, ale czekaj sprawdzę bo mam film.

I tak w odtwarzaczu wylądował „Noi Albinoi”, film co nagród zdobył masę, a w opisując go taki np. megafon zachwalał:... „Islandzki "Nói Albinói" to film, z rodzaju tych, które określa się mianem pozytywnych i ciepłych. Zadowoli wszystkich oczekujących od kina nie szybkiej rozrywki, ale pogłębionej, miejscami zabawnej i nieco przewrotnej..”

Chłop się ucieszył, bo to o jego wymarzonej wyspie, ja postanowiłam sprawdzić co z tymi drinkami i palmami, wieczór się zapowiedział miło (pozytywnie i uroczo – jeśli wierzyć recenzji).

Obopólna korzyść wydawać by się mogło.

d2hlwaw

Wcisnęłam PLAY i... po 3 sekundy jakby ubyło tego zapowiadanego ciepła. W kolejnych minutach to już zdecydowanie coraz bardziej wiało, mroziło, siekło deszczem i wciskało nas pod koce. Po godzinie zastanowiłam się nad założeniem rękawiczek.

"Nói Albinói" to historia 17-letniego chłopca o wyjątkowo jasnej karnacji i wyjątkowo nudnym życiu. Siedemnastoletniemu Noi przyszło bowiem mieszkać w Dagur Kari - skutej lodem... islandzkiej mieścinie, którą trudno by nazwać miastem, chociaż ma przecież i bank i stację benzynową, szkołę, księgarnię i nawet restaurację.

I mieszkańców ma może z 20.

Nie łatwo w takim miejscu znaleźć przyjaciela, nie ma też w kim się zakochać, nic nie ogrzeje zmrożonego krajobrazu. Codzienna podróż do szkoły kończy się spotkaniem z tępawymi nauczycielami, a żadną rozrywką nie jest rozmowa z otłuszczone tłukiem z ławki obok. Gdzie się nie obrócisz śnieg i puste, skute lodem przestrzenie.

d2hlwaw

Dodatkowo nad wszystkim wisi wielka, zaśnieżona, i zdecydowanie groźna góra.

Jak w takim klimacie ma się odnaleźć ktoś, kogo iloraz inteligencji zdecydowanie przewyższa każdego, kogo dane jest mu spotkać? Ktoś kto zakwalifikowany jako dziwak zostaje zepchnięty do roli wioskowego głupka. Ktoś kto nie ma żadnych szans na cokolwiek PONAD to, co w takim miejscu jest dostępne.

Szkoła, sklep, piwo na stacji benzynowej, śniadanie z babcią i pijany ojciec to jedyne rozrywki jakie oferuje to miejsce. A wszędzie zimno, wszędzie śnieg, wszyscy się znają, dzień kończy się gdzieś koło 16.00. Super fuchą okazuje się być kopanie grobów dla miejscowego proboszcza. W mrozie, wietrze.

d2hlwaw

Trudno znaleźć w takich warunkach bratnią duszę.

Ale Noi nie ma wyjścia, musi tak żyć snując się... trochę odśnieżając, biorąc za ojca nocny dyżur w taksówce (tak swoja droga KTO TĄ TAKSÓWKĄ MA NIBY JEŻDZIĆ?).

Życie płynie mu powoli, jednostajnie, nieprzeciętnie nużąco. Nic się nie zmienia, aż do dnia w którym codzienne piwo na stacji benzynowej podaje mu zupełnie NOWA w tej okolicy dziewczyna. W dodatku całkiem ładna, całkiem miła, całkiem inna niż cała otaczająca go reszta.

d2hlwaw

Dla niej Noi nie jest głupkiem, łysym albinosem bez rzęs, któremu nie chce się chodzić do szkoły, dla niej to zupełnie zwykły chłopak.

Pojawia się pierwszy pocałunek, pierwsza randka, pierwsze cieplejsze spojrzenia i pierwsze wyraźne uczucie, że tu w tym miejscu NIC ale to kompletnie nic już ich nie spotka. I pierwsza tak duża potrzeba, żeby wiać, wiać stad jak najdalej...

Ale z Dagur Kari zwiać się nie da.
Smutne.

d2hlwaw

„Noi Albinoi” to klasyczny przykład skandynawskiego kina. To obraz delikatny, prosty w przekazie, szczery i czysty jak przyroda wokół. Samotność pokazywana w tym filmie jest surowa co najmniej tak, jak miejsce w którym toczy się ta historia.

Postacie narysowane przez scenarzystę, choć mało dynamiczne i zupełnie zwyczajne, są w pewien sposób wyjątkowe. Dodatkowo reżyser filmu nie poucza nas, nie stara zmienić bohatera, nie walczy z akcją próbując dokonać nagłego i niespodziewanego zwrotu. Tu wszystko przychodzi naturalnie, zarówno dzień powszedni jak i wielka tragedia...

To dobry, mądry i pełen tęsknoty film. Faktycznie dość słodko-gorzki, zdecydowanie jednak ani ciepły ani milusi. Osobiście czułam się po tym filmie dość przygnębiona.

- Nadal chcesz tam jechać – zapytałam na koniec.
- Zdecydowanie... JEDNAK CHYBA NIE.

Powiedział mój facet i szczelnie przykrył się kocem.

d2hlwaw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2hlwaw