Nawet połączenie "Twin Peaks" z pierwszą lepszą amerykańską bądź południowoamerykańską telenowelą nie dałoby takiego efektu. "Gotowe na wszystko" jest niesamowitym serialem, który w równym stopniu czerpie z twórczości Davida Lyncha, co i produkcji Aarona Spellinga.
Sporo tu komedii, odpowiednio dużo dramatu, a i znajdzie się miejsce na intrygę kryminalną oraz odrobinę absurdu. W pierwszej serii główny wątek skupia się na próbie rozwiązania tajemnicy samobójstwa Mary Alice (Brenda Strong), która przez wszystkie odcinki jest piątą "kurą domową", komentującą zza grobu poczynania swoich koleżanek.
Właśnie te koleżanki, a raczej wcielające się w nie aktorki przyczyniły się do ogromnego sukcesu serialu, także i w Polsce. Te cztery śliczne niewiasty odgrywające męskie ideały piękna i kobiece ideały inteligencji masowo złapały widzów za serca, a i same na tym niebywale skorzystały. Teri Hatcher i Marcia Cross w końcu spełniły się jako serialowe aktorki, Eva Longoria zareklamowała swoją piękną urodę, a Felicity Huffman talent.
W "Gotowych na wszystko" są przyjaciółkami i choć mają zupełnie inne charaktery, to łączy je jedno. Są gotowe na wszystko, by tylko osiągnąć swój cel. Tak więc świat "kur domowych", to świat zdrad i zdradek, kłamstw i kłamstewek oraz romansów i romansików. Posiadanie tajemnic i obgadywanie innych to nic nowego na tym najbardziej kobiecym z amerykańskich przedmieść. Nie jest to też nic nowego dla widzów, którzy żyją w jakiejś sąsiedzkiej społeczności i z wieloma przypadkami prezentowanymi w serialu spotykają się na co dzień.
Jednak dopiero obejrzenie "Gotowych na wszystko" uświadamia im głupotę znienawidzonych sąsiadów bądź ich samych.