Nie godzimy się na filmową żenadę w Polsce - powiedział PAP dziennikarz Krzysztof Spór, jeden z pomysłodawców nagród Węże, czyli "polskich Złotych Malin" dla najgorszych filmów minionego roku. Węże zostaną przyznane po raz pierwszy 1 kwietnia.
PAP: Listę nominowanych już znamy. W kategorii Wielki Wąż, czyli najgorszy film, m.in.: "1920 Bitwa Warszawska", "Wyjazd integracyjny" i "Jak się pozbyć cellulitu". W kategorii aktor m.in. *Borys Szyc - nominowany za rolę w "1920 Bitwie Warszawskiej" i Piotr Adamczyk z nominacją za występ w komedii "Och, Karol 2". W kategorii aktorka - m.in. Natasza Urbańska w "1920 Bitwie Warszawskiej" i Katarzyna Figura w "Wyjeździe integracyjnym". Kto wytypował kandydatów do nagród?*
Krzysztof Spór: Licząca ponad 70 osób akademia, w której skład wchodzą dziennikarze i krytycy filmowi. Członkami Akademii są m.in. Tomasz Raczek, Karolina Korwin-Piotrowska, Anna Serdiukow, Tomasz Kin, Paweł Felis, Bartosz Żurawiecki. Jesteśmy otwarci na przyjmowanie nowych członków do akademii. Każdy dziennikarz piszący o filmach, z każdego miejsca w kraju może się do nas zgłosić i dołączyć.
PAP: Jak będzie wyglądał finał pierwszej edycji Węży?
K.S.: Listę laureatów, wyłonionych spośród nominowanych, ogłosimy na specjalnej stronie Węży na Facebooku (facebook.com/nagrodyweze - PAP). Chcielibyśmy, by nagrody te przyznawane były co roku i by w kolejnych latach można było organizować spotkania z laureatami i przekazywać im nagrody osobiście. Obecnie pracujemy nad projektem statuetki. Nagrody przyznawane są za rok miniony - filmom, które były już na ekranach kin.
PAP: Pan - dziennikarz filmowy, oraz krytyk Kamil Śmiałkowski i Konrad Wągrowski z portalu Esensja.pl jesteście pomysłodawcami nagród Węże. Dlaczego uznaliście, że są one w Polsce potrzebne?
K.S.: Nie godzimy się na filmową żenadę. Uważamy jednocześnie, że mówiąc głośno o filmach nieudanych, przyczynimy się do tego, by w Polsce powstawały filmy lepsze. Bardzo lubimy rozrywkowe filmy rodzimej produkcji, ale - filmy udane. Widz nie powinien płacić za bilet do kina i potem cierpieć podczas seansu. Wielkie kampanie promocyjne zachęcają publiczność do chodzenia do kin na "najlepsze polskie filmy rozrywkowe". Później widz idzie na taki film i orientuje się jednak, już w kinowej sali, że film nie jest tak dobry, jakiego się spodziewał, zaufawszy promocyjnej kampanii.
PAP: Czy nie lepiej kiepskie filmy pomijać milczeniem?
K.S.: Nie. Chcemy, by była równowaga w przyrodzie. Jeśli mówimy tak dużo o udanych polskich filmach i przyznajemy im nagrody, dlaczego nie mówić o tych mniej udanych? O takich również chcemy rozmawiać. Powstaje ich dużo. Chcemy je zauważać. Wydaje mi się, że to jest uczciwe wobec czytelników naszych tekstów o kinie i widzów.
PAP: Które tytuły są liderami pod względem liczby nominacji do Węży?
K.S.: "1920 Bitwa Warszawska" z 11 nominacjami, "Wyjazd integracyjny" z 10 nominacjami oraz "Weekend" z 9 nominacjami.
PAP: Stworzyliście też m.in. kategorie: "Komedia, która nie śmieszy" - w niej znalazły się np. "Jak się pozbyć cellulitu", "Och, Karol 2", "Wyjazd integracyjny"; "Żenująca scena" - w której są np. Sonia Bohosiewicz badająca członki w "Wojnie żeńsko-męskiej", *Natasza Urbańska i ckm w "1920 Bitwie Warszawskiej", Marek Bukowski jako tajemniczy snajper w "Uwikłaniu". Jest również kategoria "Występ poniżej godności", w której nominowaliście m.in. Jana Frycza za rolę w "Wyjeździe integracyjnym" i Borysa Szyca za rolę w "1920 Bitwie Warszawskiej". Dlaczego ustanowiliście kategorię "Występ poniżej godności"?*
K.S.: Są w Polsce aktorzy znakomici i bardzo szanowani przez publiczność, którzy, niestety, czasami decydują się na występy w filmach, jak ja bym to określił, "poniżej możliwości" tych aktorów. Role w takich produkcjach tym aktorom nie pomagają. Może nasza kategoria będzie rodzajem dzwonka alarmowego?
PAP: Członkowie akademii - krytycy, dziennikarze - zabiegają o wywiady z artystami. Nie obawiacie się, że filmowcy obrażą się na was?
K.S.: Liczymy na dystans polskich artystów do własnej twórczości, na to, że oni wiedzą, jakie filmy zrobili i że potrafią uczciwie spojrzeć na swoją pracę. Liczymy również na ich poczucie humoru. Zawsze jest niebezpieczeństwo, że twórca się obrazi. Jednak, moim zdaniem, wielkich artystów poznaje się m.in. po tym, że nie obrażają się w takich sytuacjach. Nicole Kidman czy Halle Berry potrafią przyjść i osobiście odebrać Złotą Malinę, ponieważ mają dystans do samych siebie. Nam, dziennikarzom, obrywa się często od twórców za to, że piszmy o filmach krytycznie. Tymczasem naprawdę wolelibyśmy nie pisać negatywnych recenzji. Nie chcemy niszczyć polskiego kina, tylko mu pomagać.
PAP: Jak zatem filmowe Węże przysłużą się, Pana zdaniem, kinu polskiemu?
K.S.: Być może świadomość, że istnieją takie nagrody sprawi, że jakiś twórca, kręcąc film, spojrzy uważniej na scenariusz i pomyśli, że nie jest on jednak najlepszy. Być może ktoś inny dojdzie do wniosku, że samą kampanią promocyjną, nagłośnieniem tytułu oraz gwiazdami dobrego filmu się nie zrobi. Być może Węże staną się motywacją do staranniejszej pracy nad filmami.
Rozmawiała: Joanna Poros (PAP)