Prawdy dotyczące ludzkiego szkieletu
Biorąc pod uwagę lawinę i nawałnicę seriali kryminalnych, które rozwiązują morderstwa analizując najdrobniejsze szczegóły zbrodni, powstaje pytanie: czy świat potrzebuje kolejnych "kryminalnych zagadek..."? W przypadku "Kości" odpowiedź zaskakująco brzmi: "tak".
Z założenia miała to być kolejna produkcja z kategorii 'analiza dowodów zbrodni' ukazana pod nowym kątem, czyli podajmy stare danie w nowej zastawie, jednakowoż jak mogliśmy zobaczyć w miniony piątek włączając TV4 "Kości" wykraczają poza tę formułę mile zaskakując świetnymi, pierwszoplanowymi kreacjami aktorskimi i specyficznym poczuciem humoru.
Czym wyróżniają się "Kości" od innych produkcji podejmujących podobne tematy? Serial skupiony jest nie na dokumentacji miejsca zbrodni, czy zeznaniach sąsiadów, a analizie znalezionych... kości.
Główna bohaterka, Temperance Brennan (świetne imię i nazwisko, prawda?) jest antropologiem, a w wolnych chwilach pisze bestsellerowe powieści. Jej gargantuiczna wiedza staje się nieocenioną pomocą dla FBI w śledztwach, w których zawodzą standardowe metody identyfikacji zwłok. Brennan bowiem ma zdumiewającą umiejętność odczytywania tropów z kości ofiar. Razem z nietypowym agentem FBI, Seeleyem Boothem (kolejne rewelacyjne personalia - brawa dla twórców) oraz grupą naukowców grupa "Kości" rozwiązuje najbardziej zagmatwane zagadki kryminalne.
Serial "Kości" zainspirowany jest bestsellerowymi powieściami pisarki kryminolog-antropolog, Kathy Reichs i opisuje prawdziwe przypadki kryminalne.
Międzynarodowy sukces serialu tłumaczony jest wieloma czynnikami, mnie urzekła konstrukcja nie tylko postaci, lecz również dobre połączenie pozornie sprzecznych tonów. Pamiętacie „Moonlighting: Na wariackich papierach”? Podobne relacje utworzono i bardzo dobrze odegrano w przypadku głównych bohaterów „Kości”, doktor Temperance Brennan i agenta Seeley’a Bootha. Są całkowitymi przeciwieństwami, nie znoszą swojego towarzystwa i zawsze sobie dogryzają, jednakowoż pomimo wszelakich różnic zaczyna łączyć ich ‘ala romantyczna więź. Jest to przede wszystkim rezultat wyczuwalnej chemii, która zapanowała pomiędzy byłym Aniołem Ciemności, Davidem Boreanazem a Emily Deschanel. Ich błyskotliwe i często kąśliwe dialogi są świetnym uzupełnieniem prowadzonych spraw, wprowadzając do mrocznego klimatu serialu ożywczą, wesołą bryzę komedii. Pani doktor bowiem nie da sobie w ‘kaszę dmuchać’ - to przysłowiowa ‘twarda baba’, która powali na kolana nawet Pudziana... Brutalność i komedia
w jednym? Hmm nic więc dziwnego, że niektórzy krytycy nazywają „Bones: Kości” ‘Milczeniem owiec dla romantyków’... Pod względem operatorskim „Kości” są kręcone lepiej niż przyzwoicie. W przedstawieniu postaci, lokacji oraz bohaterów świetnie spisują się dalekie plany połączone z szybkimi zbliżeniami. Wszystko to sprawia, że „Bones” w żaden sposób nie przegrywają z cyklem „Kryminalne zagadki...”.
Oczywiście odkładam na bok całe odtwarzanie korpusu ofiar 3D w „specjalnym” programie komputerowym oraz rewelacyjne zdolności pamięciowe i dedukcyjne bohaterów, którzy w każdej sekundzie gotowi są wyrzucić z ust „ważki” monolog naśladując prezenterów z telezakupów.
Obiektywnie muszę przyznać, że oglądając „Kości” godzina upłynęła zadziwiająco szybko. Serial pochłania się całkiem przyjemnie. Jeżeli lubicie romantyczne elementy komediowe zaczerpnięte żywcem z filmów kręconych w latach trzydziestych i czterdziestych, wartką akcję w stylu „CSI: Kryminalne zagadki...”, dobrą grę aktorską i chcielibyście poznać kilkadziesiąt prawd dotyczących ludzkiego szkieletu - zapraszam przed ekrany TV4 w piątkowe wieczory.