Recenzje"Predator": fajerwerki i przekleństwa. Arnold Schwarzenegger złapałby się za głowę [RECENZJA]

"Predator": fajerwerki i przekleństwa. Arnold Schwarzenegger złapałby się za głowę [RECENZJA]

Dowcipy o "twojej starej", krew, wnętrzności, kończyny amputowane w hurtowych ilościach i najlepsze efekty specjalne, jakie widziały filmy o kosmicznych drapieżnikach. Plakat głosi, że rozpoczęło się "polowanie nowej generacji", ale w tym przypadku "nowe" nie oznacza "lepsze".

"Predator": fajerwerki i przekleństwa. Arnold Schwarzenegger złapałby się za głowę [RECENZJA]
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

15.09.2018 | aktual.: 16.09.2018 08:08

Shane Black, reżyser i współscenarzysta nowego "Predatora", zasłynął jako twórca wybuchowego "Iron Mana 3", choć ma również na koncie komedię kryminalną "Równi goście" czy scenariusze do "Zabójczej broni" i "Bohatera ostatniej akcji". Black to również okazjonalny aktor, który grał Hawkinsa w oryginalnym "Predatorze" z 1987 r. Można by się spodziewać, że jako weteran (czy raczej ofiara) walki z kosmicznym drapieżnikiem zechce wrócić do korzeni kultowej serii, która przez ostatnie 31 lat miała więcej upadków niż wzlotów. Nic bardziej mylnego – jego wizja "Predatora" to bardziej pastisz na miarę XXI w. niż ukłon w stronę minionej epoki.

W historii bandy straceńców walczących z Predatorem jest pełno smaczków, które wyłapią fani serii. Jest "Get to the choppa", nazywanie wiadomo kogo "Pięknym matkoj…ą" (to akurat sprytna parafraza Arnoldowego "You're One ugly Motherf..er") i wiele innych cytatów słownych lub sytuacyjnych. Black nie kręcił jednak swojego "Predatora" na klęczkach i pomimo obecności nawiązań do klasyki, wielu uzna, że reżyser nie ma szacunku do tradycji.

Obraz
© Materiały prasowe

Jedno jest pewne – nowy "Predator" jest czymś, czego ta seria jeszcze nie widziała. Wulgarną komedią z niesamowitymi efektami specjalnymi, których można się było spodziewać po twórcy "Iron Mana 3". Gatunkowo najbliżej "Predatorowi" do pastiszu zapatrzonego w estetykę "Scary Movie" czy "Deadpoola". Pełno tu przekleństw, one-linerów poniżej pasa i sugestywnie ukazanej przemocy. Dla scenarzystów nie ma żadnej świętości, co z jednej strony prowadzi do efektownej jazdy bez trzymanki, ale zarazem wystawia widzów na ciężką próbę.

Scenariusz jest napisany bardzo na skróty, wiele wątków pojawia się "bo tak", i trzeba się naprawdę wysilić, by nie dostrzegać fabularnych dziur i uproszczeń. To bardzo wyboista jazda bez trzymanki, szczególnie w drugiej połowie, gdy twórcy nie przejmują się sensownością przekazu i gnają w kierunku widowiskowego finału.

Obraz
© Materiały prasowe

Bardzo ciekawym zabiegiem było wplecenie wątku obyczajowego, który na początku kontrastuje z brutalnością i wulgaryzmami. Główny bohater to doświadczony snajper Quinn McKenna (Boyd Holbrook), który zostawił autystycznego syna (Jacob Trembley) i żonę (Yvonne Strahovski ), by rozbijać się po świecie jako pies wojny. I chociaż musi w końcu wrócić w rodzinne strony, to nie należy się spodziewać wzruszającej opowieści o naprawie relacji z dzieckiem nękanym przez rówieśników. Autyzm chłopca jest tu wykorzystany bardzo pretekstowo do pokazania, że Rory jest małym geniuszem. Nie ma w tym żadnej głębi, którą "obiecują" początkowe sceny z udziałem jak zwykle świetnego Jacoba Trembleya.

Obraz
© Materiały prasowe

Bo "Predator" to przede wszystkim lepszy, bardziej zabawny odpowiednik "Legionu Samobójców". Quinnowi w pewnym momencie zaczyna towarzyszyć grupa weteranów po przejściach (czyt. wariatów), którzy od razu rozładowują napięcie i nie pozostawiają złudzeń, z czym mamy do czynienia. Czyli z niezbyt mądrą, ale widowiskową komedią akcji, w której wszystko może się zdarzyć. Nie ma w tym żadnej grozy i tajemnicy, które towarzyszyły pierwszemu "Predatorowi". Ale trudno się temu dziwić. Po trzech dekadach tytułowy łowca ma status ikony popkultury, o której wiemy niemal wszystko. Shane Black ma tego świadomość, dlatego nie próbował wyważać drzwi otwartych na oścież. Zamiast tego wszedł oknem, rozwalając po drodze wszystkie meble ku uciesze niewymagającej widowni.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)