U fundamentów „Konesera“ – najnowszego filmu Giuseppe Tornatore – leży reżyserska fascynacja pięknymi kobietami przywołującą na myśl „Malenę“ (2000) z Monicą Belucci w roli głównej i voyeryzmem podszyta miłość do sztuk wizualnych z „Cinema Paradiso“ (1988) rodem. Historia aukcjonera wodzonego za nos przez tajemniczą arystokratkę to przy tym film bardzo skromny, wyważony i piekielnie elegancki. Zrealizowany z wielką precyzją – raz po raz ujawniającą się w cechach pierwszoplanowych bohaterów, finalnie okazującą się narzędziem służącym do pieczołowitego splecenia fabularnej intrygi, w którą wpisana jest seria zaskakujących, ale w pełni wiarygodnych zwrotów akcji.
Virgil Oldman (Geoffrey Rush) jest aukcjonerem i kolekcjonerem dzieł sztuki – wyniosłym i nieprzyjemnym. Na pierwszy rzut oka widać jednak, że tkwią w nim sprzeczności – ten, który obdarza przedmioty niepospolitą czułością, boi się ich dotykać. W białych rękawiczkach bada fascynujące kształty rzeźb i ociera się tylko o tajemnicę, jaką w sobie kryją. Tożsamość Virgila kryje się w przedmiotach, jakie zbiera, i w tym kontekście bohater Tornatore przypomina nieco postać z „Muzeum niewinności“ Orhana Pamuka – mężczyznę, który w odosobnionym mieszkaniu zbiera pamiątki po ukochanej. Oldman w kolekcjonowanych obrazach wizerunku ukochanej dopiero jednak szuka.
Zmiana w jego życiu przychodzi wraz z otrzymanym znienacka dziwnym telefonicznym zleceniem. Początkowo sceptyczny mężczyzna w końcu decyduje się przyjąć zamówienie od Claire (Sylvia Hoeks), córki jego zmarłych klientów. Dziewczyna proponuje mu przeprowadzenie wyceny dzieł sztuki wypełniających po brzegi ich rodzinny dom. Virgil natrafia wówczas na najbardziej wartościowe znalezisko w swojej karierze – bardziej realne i podniecające niż wszystkie dzieła sztuki, które przewinęły się przez jego ręce – tajemniczą kobietę. Historia Claire jest fascynująca i niebanalna, w jej oczach kryje się sekret, przynależny tylko kochankom malarzy, w portrety których Virgil wpatrywał się latami.
Film Tornatore uwodzi szykownym pięknem, które docenią ci, którzy, jak żyjący w luksusie Virgil, mają nieskalane poczucie smaku. Jak twierdzi Henry Miller, największym i najprawdziwszym luksusem, na jaki pozwala życie, jest jednak możność oddania się bez reszty drugiej osobie. „Prawdziwa miłość zaczyna się dopiero w punkcie roztopienia się.“ Słowami jednego z najbardziej wulgarnych, ale i romantycznych pisarzy XX wieku można też opisać zamkniętą w sobie, przedziwną Claire, „jedną z owych pięknych hipochondryczek, które tracąc własną seksualność, przybierają tajemnicze, zmysłowe cechy stworów wypełniających apokaliptyczną menażerię Williama Blake’a“. Czy to skojarzenie z apokalipsą nie wywołuje jednak przeczucia, że Claire jest kobietą fatalną? Film Tornatore zaskakuje jak najlepszy thriller i trzyma w napięciu, jak jeden z klasycznych filmów noir, w których miłość to tylko narzędzie w grze o znacznie większą stawkę.
Virgil jest najlepszym dowodem na to, że emocje zdradzają człowieka. Wiecznie trzymane na wodzy i poddawane ciągłej utylizacji wykorzystują każdą nadarzającą się okazję, by się ujawnić i wybuchnąć feerią barw. Scena po scenie bohater uwalnia je na swoje nieszczęście. Geoffrey Rush udowadnia wówczas, jak wielkim talentem dysponuje – talentem, który pozwala mu kreować wielowymiarową postać uwikłaną w niebanalną historię.