Quo Vadis" Jerzego Kawalerowicza. Wielkie pieniądze, miliony widzów i kompromitujące wpadki

Największy budżet w historii polskiej kinematografii po 1989 r., wielkie nazwiska i miażdżące recenzje. 18 lat temu,14 września na ekrany polskich kin weszła ekranizacja "Quo Vadis" w reżyserii Jerzego Kawalerowicza.

Quo Vadis" Jerzego Kawalerowicza. Wielkie pieniądze, miliony widzów i kompromitujące wpadki
Źródło zdjęć: © AKPA

Jerzy Kawalerowicz potrzebował ponad 76 mln zł na realizację swojej wizji. Zatrudnił 2 tys. statystów, z planem zdjęciowym jeździł do Francji i Tunezji, wykorzystywał najnowocześniejsze sprzęty i oprogramowanie. Ba, niektóre zamówiono specjalnie z myślą o projekcie reżysera.

Efekt? Prawie 4,5 mln widzów w kinach, premiera w Watykanie w obecności Jana Pawła II i promocja na festiwalu w Cannes. Ale nie wszyscy byli zachwyceni.

Mówiono, że "Quo vadis" nie spełniło pokładanych w nim nadziei i okazało się rozczarowaniem. Do dziś krąży opinia, że to najsłabsza polska ekranizacja. Zresztą i sami aktorzy nie szczędzili później reżyserowi gorzkich słów.

Szkoły poszły

"Quo vadis", mimo średnich recenzji, okazało się sukcesem frekwencyjnym.

Aż do 2018 r. "Quo Vadis" było trzecią produkcją po 1989 r., która w Polsce zgromadziła najwięcej widzów, bo aż 4 300 351 osób. Dopiero w zeszłym roku film Kawalerowicza został zdetronizowany przez "Kler" (ponad 5 mln widzów i 105 mln zł przychodu).

Jak twierdzili złośliwi: "szkoły poszły". Film nie odrobił jednak gargantuicznego budżetu, choć i tak skasował zawrotną sumę 69 045 592 zł.

"Quo Vadis" zdobyło też wiele wyróżnień, m.in. Nagrodę Stowarzyszenia "Kina Polskie" oraz Orły za najlepszą scenografię, najlepsze kostiumy i za najlepszą drugoplanowa rolę męską dla Jerzego Treli.

Obraz
© Materiały prasowe

Klęska superprodukcji

Krytycy nie byli jednak zachwyceni. Zresztą i sami aktorzy wypowiadali się o filmie mało przychylnie. Np. Bogusław Linda twierdził, że "Quo Vadis" przekreśliło jego szansę na wyreżyserowanie "Krzyżaków".

- W Polsce po "Quo Vadis" wszystkie duże produkcje padły - mówił kilka lat temu w "Playboyu".

Linda dodał też, że film Kawalerowicza nie przypadł mu do gustu.

- Znając dokonania pana reżysera, miałem nadzieję, że wyjdzie coś fajnego. Podjąłem ryzyko. "Quo Vadis" nie podobało mi się już w trakcie zdjęć - dodał aktor.

Obraz
© Materiały prasowe

Walka o kasę

Swoje niezadowolenie wyrażał też wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy w judo Rafał Kubacki, którego do zagrania Ursusa skusiła wysoka gaża.

Ale, jak twierdzi, części pieniędzy nigdy nie zobaczył. I, jak dodawał, nie był jedyny.

- Tak naprawdę całej kwoty do dziś nie otrzymałem - mówił w wywiadzie dla portalu Wrocław.pl. - Wypłacono mi honorarium za każdy dzień spędzony na planie filmowym, ale nic więcej. Po prostu miałem źle spisaną umowę. Na jej mocy miałem dostać jakieś tysięczne procentów od wpływów z biletów do kin, a także sprzedaży kaset wideo. Niestety, teraz już nawet nie ma od kogo tego ściągnąć. Ustaliłem, że moje konto mogła zasilić dodatkowo kwota nawet 1,5 mln zł. Jest wielu takich wierzycieli jak ja. Pewien aktor próbował walczyć w sądzie, lecz bez skutku.

Kontrowersyjny debiut

Także Magdalena Mielcarz nie ma samych dobrych wspomnień związanych z "Quo Vadis".

23-letnia wówczas aktorka zagrała jedną z głównych ról. Debiutantka wcieliła się w postać Ligii Kalliny, niewinnej chrześcijanki, która swoją miłością nawraca na nową religię Marka Winicjusza, rzymskiego żołnierza.

Delikatna, nienachalna uroda i wrodzony wdzięk przysporzyły Mielcarz wielu fanów. Z drugiej strony rzesza krytyków nie szczędziła uszczypliwych komentarzy pod adresem świeżo upieczonej aktorki i jej kulejącego warsztatu.

Adidasy i pożar

Po premierze gazety rozpisywały się o filmowych wpadkach. Gumie, która odpadała z twarzy zjadanych przez lwy statystów czy papierowych płonących marmurach. Salwy śmiechu wzbudziły też adidasy na nogach jednego ze statystów.

Obraz
© Materiały prasowe

Filmowcom przydarzyła się jeszcze jedna wpadka. 3 października 2000 r., kiedy kręcono zdjęcia w Piasecznie, wybuchł pożar, który strawił dekoracje Forum Romanum.

- Spaliło się 300 m2 dekoracji. We wtorek na filmowym planie spłonąć miało - pod kontrolą strażaków - Forum Romanum. Lewe skrzydło dekoracji zapaliło się naprawdę i pożar wymknął się spod kontroli. Żadnych ofiar nie było, a straty są niewielkie. Nie wiadomo, co było przyczyną pożaru: czy doszło do niego przez czyjąś nieuwagę, czy ktoś zrobił to celowo - pisała "Rzeczpospolita".

Realne niebezpieczeństwo

Mało przyjemnie zrobiło się też przy kręceniu słynnej sceny z bykiem.

- Zarówno mnie, jak i Magdalenie Mielcarz grającej Ligię groziło realne niebezpieczeństwo - opowiadał Kubacki w "Przeglądzie". - Dwie znakomite kaskaderki, zastępujące Magdę w niektórych ujęciach, wykazywały się nieprawdopodobną odwagą. Były wyrzucane przez zwierzę na kilka metrów w górę - jak na rodeo - i spadały na piach areny. W kulminacyjnej scenie Magda musiała położyć się na byku. Zapytała tylko, czy może zamknąć oczy… - wspominał sportowiec.

Obraz
© Materiały prasowe

Byk Toro podczas kręcenia tej sceny miał zaaplikowane lekkie środki uspokajające, ale nie zwaliły go z nóg.

- Przewracałem go 38 min i byłem ogromnie zmęczony. W pewnej chwili poczułem, że mogę go przewrócić. Szarpnąłem, on potknął się i przechylił, ale na ten bok, gdzie była głowa leżącej na nim dziewczyny. Przeraziłem się, że po prostu zmiażdży ją swoim bezwładnym ciężarem.

Całe szczęście zarówno Kubacki jak i Mielcarz wyszli z pojedynku z bykiem bez szwanku, choć tylko dzięki doświadczeniu sportowca.

- Nawyki z dżudo przydały się, zadziałałem właściwie podświadomie i klasycznie skontrowałem. Toro przewrócił się, nie robiąc ani aktorce, ani mnie, ani sobie nic złego… - mówił w "Przeglądzie".

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (52)