Już wiadomo, ile Dorocińskiego w "Mission: Impossible". Nie mrugajcie!
Bardzo dobry występ Marcina Dorocińskiego w międzynarodowej superprodukcji oglądaliśmy ze stoperem, Toma Cruisa zaś z niezmiennym zachwytem. "Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One" ponownie wydobywa z tej serii to, co najlepsze.
Dawno nic tak nie zelektryzowało polskiej opinii publicznej jak informacja, że znakomity polski aktor Marcin Dorociński wystąpi u boku samego Toma Cruise'a w najnowszej odsłonie przygód agenta od misji niemożliwych – Ethana Hunta w "Mission Impossible"! Teraz nadszedł wreszcie czas skonfrontowania oczekiwań z rzeczywistością, ale też czas porównań z innymi – krótszymi lub dłuższymi – występami naszych rodaków w hollywoodzkich superprodukcjach.
Przyszła pora odpowiedzieć na nurtujące wszystkich pytanie: czy Dorociński ma z Cruise'm wspólne sceny? Czy widać go na ekranie dłużej niż Rafała Zawieruchę w roli Romana Polańskiego z "Pewnego razu… w Hollywood" Quentina Tarantino? Czy jego postać powróci?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marcin Dorociński w "Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One"
Zacznijmy jednak od początku – prologiem, bo to właśnie w nim widać Marcina Dorocińskiego, który pojawia się w niemal każdym ujęciu, napędza akcję i sugeruje, że te kilka minut na ekranie (mniej więcej siedem) to wcale nie ostatnie słowo kapitana okrętu podwodnego Sewastopol dryfującego na Morzu Beringa, w którego wciela się polski aktor.
Od tego intensywnego początku, jak w najlepszym thrillerze, akcja tylko przyspiesza. Hunt otrzymuje nowe zadanie, którego celem jest odzyskanie dwóch części tajemniczego klucza. Jak się prędko okazuje, w swojej misji nie jest sam, bo tropem arcyważnego artefaktu podąża już kilka innych grup, każda pracująca dla kogo innego.
Tak właśnie rozpoczyna się podróż przez kraje i kontynenty – na Saharze nieopodal Jordanii, wiedzie przez Rzym i Wenecję, by kulminacji doznać w drodze pociągiem Orient Express do Innsbrucku. To właśnie w tych okolicach będzie dziać się najwięcej i najintensywniej – na szlaku między górami Tom Cruise wykonywał przecież swoje słynne wyczyny kaskaderskie, samodzielnie skacząc (podobno aż sześć razy, zanim był w pełni zadowolony) ze spadochronem ze szczytu, z którego rozpędzał się na rozgrzanym motocyklu.
To tu ma też miejsce spektakularny wybuch zabytkowych torów kolejowych, który przecież na wczesnym etapie produkcji miał zostać zrealizowany w Polsce. To tu Cruise wisi nad przepaścią na łańcuchach łączących wagony, służąc za ludzką linę i ratując z opresji towarzyszkę tej szaleńczej eskapady. Wszystko po to, by udaremnić niecne plany złych ludzi, dla pieniędzy próbujących zdobyć władzę nad światem, czy też najpierw nad tajemniczą cyfrową materią, która może doprowadzić cywilizację do upadku.
Najnowsza odsłona "Mission: Impossible" okazuje się trzymającym w napięciu nowoczesnym thrillerem, który jednak często - i z pewnym sentymentem - nawiązuje do tego, co analogowe. Zdajemy sobie wszyscy doskonale sprawę, że jednymi z największych zagrożeń przyszłości będą dramatyczne zmiany klimatyczne z jednej strony, a z drugiej – zbytnie poleganie na cyfryzacji i technologii.
Twórcy serii przygód agenta Ethana Hunta zdają się to również dostrzegać, dlatego systematycznie dostarczają bohaterom zagrożeń na miarę czasów, w których żyjemy, a jednocześnie umiejętnie równoważą momenty całkiem poważne - elementami komediowymi.
Na szczególne wyróżnienie zasługuje tym razem obecność jednego z bardziej oryginalnych aut, jakimi Hunt kiedykolwiek jeździł, polski paszport jednej z głównych bohaterek tej części, a także pokazujące duży dystans twórców do własnych pomysłów sceny z szarpaniem twarzy adwersarzy w poszukiwaniu lateksowych masek, z wykorzystania których seria słynie.
"Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One" ponownie wydobywa z tej serii to, co najlepsze. Cruise znowu wzbija się na wyżyny swoich kaskaderskich możliwości, nie tracąc nic z młodzieńczego uroku, którym raczył nas niemal dokładnie rok temu o tej samej porze w "Top Gun".
Partnerujące mu aktorki i aktorzy są jak zawsze solidni, doskonale wiedzą, że ten film ma już swoją gwiazdę i nie potrzebuje ich więcej. Na ekranie widać chemię, widać świetną zabawę, za to zupełnie nie widać, by Hunt i spółka zamierzali zwijać interes. I bardzo dobrze.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" masakrujemy "Warszawiankę" z Szycem, chwalimy "Sortownię" z Chyrą, głowimy się nad "Flashem" z Michaelem Keatonem i filmami Wesa Andersona, z "Asteroid City" na czele. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.