„Niezgodną“ Neila Burgera świetnie się ogląda, bo scenariusz filmu jest dziełem hollywoodzkich profesjonalistów – budujących postaci zgodnie z ewolucją archetypów i sprawnie dzielących historię na cztery akty. W takie filmy wchodzi się jak po maśle. Kiedy przy okazji dialogi są niezłe, a między dwójką głównych bohaterów rodzi się autentyczna chemia – seans jest czystą, niezobowiązującą przyjemnością.
David Pope, specjalista w kwestiach pitchingu doradza młodym filmowcom, by nie sugerowali się trendami i (rzekomymi) potrzebami rynku. Zanim bowiem powstanie ich film, te się zmienią, a oni pozostaną krok w tyle za resztą świata. Moda na zbuntowane outsiderki, które dzięki swojej sile, wytrwałości, inteligencji i uroku osobistym burzą zastane struktury instytucji i stają na czele rewolucji, od dłuższego czasu jednak nie mija. Kiedy hollywoodzka machina jest wprawiona w ruch, kolejne filmy powstają szybko i sprawnie jak zabawki montowane fabrycznej taśmie. Zjechały z niej już trzy części świetnych „Igrzysk śmierci“ (2012-2013) i fatalny „Intruz“ (2013). „Niezgodna“ Neila Burgera plasuje się między nimi, a główna bohaterka nowej hollywoodzkiej franczyzy Beatrice-Tris (Shailene Woodley) łączy w sobie cechy Katniss (Jennifer Lawrence) i Melanie (Saoirse Ronan).
Świat przedstawiony w „Niezgodnej“ to rzeczywistość po wielkiej wojnie, która zaowocowała nowym podziałem społecznych obowiązków. Współczesny świat idzie w kierunku specjalizacji. Burger pokazuje, jak wygląda rzeczywistość, gdy do niej finalnie dochodzi. Mieszkańcy nowej metropolii – bezpiecznej zony oddzielonej od reszty świata wysokim murem – są podzieleni na frakcje stworzone w zgodzie z dominującymi cechami ich osobowości. Frakcję pierwszą i rządzącą stanowią Altruiści, nauką i manipulacją zajmują się Erudyci, do życzliwych należą rolnicy i hodowcy, o sprawiedliwość dbają znawcy prawa, a bezpieczeństwa w zonie bronią Nieustraszeni. Beatrice z racji urodzenia należy do pierwszej z wymienionych grup, ale podczas testu dojrzałości świadomie wybiera przynależność do ostatniej. Kto szuka w tym filmie śladów hollywoodzkiego scenariusza-na-sukces, od razu zobaczy w dziewczynie archetyp sieroty – postaci, która porzuca rodzinę, by odkryć, kim jest. W drugim akcie zamienia się w typowego wędrowca, później
przyjdzie czas na wejście w rolę wojownika i pokorną akceptację losu męczennika.
Tris zadaje sobie pytania o sens istnienia i szuka drogi do odkrycia oraz ustanowienia własnej tożsamości. W podróży pełnej niebezpieczeństw będzie jej towarzyszyć cały zespół rozmaitych charakterów – znajdą się wśród nich ci, którzy będą ją wspierać i tacy, którzy zwątpią. Jedni będą ją próbowali wystawić ją na próbę, drudzy obronić przed pułapkami świata, jakie na nią czyhają. Po zmianie frakcji Beatrice zmienia nie tylko imię, ale i przyzwyczajenia. Musi nauczyć się zachowywać jak Nieustraszona, bo z każdą frakcją łączy się określony styl życia. Co się jednak dzieje, gdy ktoś nie chce podążać w kierunku wyznaczonym wyłącznie jedną cechą osobowości, bo jest jednocześnie altruistą, osobą życzliwą, prawą, inteligentną i odważną? W świecie przyszłości odpowiedź brzmi tak samo, jak dziś – ktoś taki jest zagrożeniem zarówno dla grupy, jak i dla jej liderów. Gdyby nie rodząca się relacja między Tris a jej trenerem o imieniu Cztery (Theo James), dziewczyna musiałaby stanąć twarzą w twarz z największymi
niebezpieczeństwami, jakie jest jej w stanie zaserwować świat i samotnie zmierzyć się ze swoimi lękami. Na szczęście każda z bohaterek wymienionych powyżej franczyz odnajduje w sobie nie tylko wielkie pokłady odwagi, ale i miłości, a wraz z nią – partnera do walki.
„Niezgodna“ to typowy film pop-feministyczny. Skoro mężczyźni i kobiety stają do wali ramię w ramię, mogą też na równi dostawać ciosy. Kobieta jest jednak jedyną osobą, która patrzy na świat szeroko otwartymi oczami i pierwszą, która wykazuje się zdolnością do samodzielnego myślenia i podejmowania decyzji innych, niż wszyscy. Ma w sobie urok i pasję; jest mądra, wytrwała i spotyka ją wiele niezasłużonych nieszczęść, którym musi stawić czoła. To postać, z którą trudno nie sympatyzować. W pełnym zatraceniu się w arkanach świata przedstawionego o dziwo przeszkadzają tylko banalnie komentujące akcję popowe piosenki, które niefortunnie przypominają, że targetem tego filmu jest nastoletnia młodzież.