Ryszard Filipski: Przez rok mieszkał w szałasie i czekał na śmierć
Będąc na szczycie, filmowy Hubal z dnia na dzień stracił cały swój dorobek, stoczył się na samo dno i został nędzarzem…
„Okropny człowiek, ale wspaniały aktor” – tak podsumowała go kiedyś Hanna Krall. Ryszard Filipski z jednej strony był wielbiony przez polską publiczność, z drugiej – uchodził za jednego z najbardziej znienawidzonych artystów okresu PRL-u, którego autentycznie się bano. Będąc na szczycie, filmowy Hubal z dnia na dzień stracił cały swój dorobek, stoczył się na samo dno i został nędzarzem…
Laureat „Złotej kamery” miesięcznika Film. Porównywany do Gene’a Hackmana. W przekonaniu reżysera Janusza Majewskiego Ryszard Filipski jest najlepszym polskim aktorem, jaki kiedykolwiek pojawił się w teatrze czy kinie, charyzmą nieustępujący Gerardowi Depardieu.
Gdyby mieszkał w USA byłby drugim Clintem Eastwoodem. Dlaczego nikt dzisiaj nie pamięta, kim był genialny Ryszard Filipski?
Syn tramwajarza ze Lwowa
Filipskiprzyszedł na świat *w 1934 roku we Lwowie ww 1934 roku we Lwowie w rodzinie tramwajarza.* Egzamin eksternistyczny w krakowskiej szkole teatralnej zdał 24 lata później.
W filmie zadebiutował jeszcze podczas studiów w 1955 roku w nowelowym filmie sportowym „Trzy starty” oraz wojennym „Godzina nadziei”. Choć były to zaledwie epizody niewymienione w „tyłówce”, to młody Filipski już wtedy rzucał się w oczy.
Wyjątkowo męski, uparty, narzucający otoczeniu swoją wolę, na każdym kroku podkreślał indywidualność. Wkrótce te cechy stały się jego znakiem rozpoznawczym.
''Dla pana to drobiazg – trzeba udusić jedną panią''
W pierwszoplanowej roli zadebiutował w 1956 roku w dramacie społecznym „Koniec nocy”.
- Właśnie Edek, którego grałem, jeden z bohaterów tego filmu – silny, bezwzględny – sprawił, że zaszufladkowano mnie do typu "brutalnych mężczyzn". Następne role proponowano mi mniej więcej tak: "Czy może pan do nas przyjechać na piątek?"; pytałem wówczas po co – odpowiedź brzmiała: "Rola niewielka, ale dla filmu ważna; a dla pana to drobiazg – trzeba udusić jedną panią... - mówił w 1968 roku w wywiadzie dla Filmu.
Szybko przylgnęła do niego łatka „brutala i zabijaki”. Popularna jest opinia, że gdyby aktor urodził się w Stanach Zjednoczonych, grałby twardych gliniarzy, gangsterów, cynicznych szeryfów czy zimnych morderców. W PRL-u musiał zadowolić się rolami żołnierzy, milicjantów, esesmanów i agentów wywiadu.
Grał m.in. u Wajdy, Morgensterna czy Komorowskiego. Jego rolą w ekranizacji „Przekładańca” zachwycił się sam Stanisław Lem.
Pupilek PZPR-u
Równolegle z sukcesami w filmie rozwijała się jego kariera teatralna. Występował w Łodzi i Krakowie, po latach przyznając, że zdecydowanie odmówił Kantorowi i Szajnie.
W środowisku miał opinię świetnego, niezwykle utalentowanego aktora i dobrego kumpla, jednak poza sceną uchodził za człowieka „niezbyt mądrego i nałogowego alkoholika” – tak opisał go Marian Brandys w swoim „Dzienniku 1976-77”.
Rezerwę środowiska, która z czasem przeobraziła się w otwartą nienawiść, budziły jego poglądy i postawa. Filipski uchodził za pupilka partii, do której wstąpił w wieku 24 lat.
- Zdecydowałem się przyjąć legitymację, aby w przyszłości nikt mi nie fikał - wyznał po latach, wspominając, że na początku kariery jeden z funkcjonariuszy PZPR-u odrzucił jego projekt obwoźnego teatru.
Żydzi stają się jego obsesją
W wielu relacjach z tamtego okresu przewija się opinia, że Filipskiego po prostu się bano. Silna pozycja aktora potwierdziła się, kiedy pod koniec lat 60. otworzył pierwszy prywatny teatr w PRL-u, krakowski Eref-66.
Brandys pisze, że posłannictwo polityczne aktora ujawniło się po wydarzeniach marca 1968 roku na fali moczarowskiej nagonki. Filipski skupił wokół siebie aktorów „uchodzących za szowinistów i zoologicznych antysemitów”, którzy nie ukrywali swoich prokomunistycznych sympatii.
- Z zasady nie jestem przeciwny jakiemukolwiek człowiekowi z powodu jego przynależności narodowej, bo uważam taki pogląd za głupi, nie pozwala mi na to także moja religia, albowiem katolicyzm w swej istocie zobowiązuje do otwarcia się na zewnątrz, na każdego człowieka. To jednak nie zwalnia mnie od dawania świadectwa prawdzie: jeśli ktoś będzie twierdził, że stalinowską bezpieką rządzili aborygeni, to temu zaprzeczę- wyznał po latach, odpowiadając na zarzuty o swój antysemityzm.
Działalność teatru wzbudzała skrajne emocje, a krytyk Tadeusz Nyczek po latach napisze, że przyzwoici ludzie tam nie chodzili. Atmosferę wokół Erefu-66 podsycał sam Filipski, najprawdopodobniej z przekory nie rozwiewając plotek na swój temat.
Polacy kochają ''Hubala''
Najsłynniejszym filmem z udziałem Filipskiego okazał się „Hubal” z 1973 roku w reżyserii Bohdana Poręby, który podobnie jak on uchodził za skrajnego endeka i apologetę ówczesnej władzy.
O ambiwalentnym stosunku do aktora niech świadczy fakt, że obsadzenie go w tytułowej roli było jednym z powodów, dla których scenarzysta filmu Jan Józef Szczepański wycofał swoje nazwisko.
Za rolę Filipski został obsypany nagrodami i odznaczeniami władzy, potwierdzając jednocześnie pozycję jednego z najbardziej lubianych aktorów w kraju.
Był bogaty, mieszkał w luksusowym mieszaniu. Dwa lata później został dyrektorem Teatru Ludowego w Nowej Hucie, który za jego panowania stał się tubą gierkowskiej propagandy.
''Żydom wstęp wzbroniony''
Niechęć środowiska umocniła się, kiedy Filipski podpisał się pod tzw. Listem 2000, w którym od KC PZPR domagano się odnowy moralnej w szeregach partii, wskazując przy okazji na antysocjalistyczną działalność Jacka Kuronia i innych działaczy KOR.
Nie przeszkadzało mu to w artystycznej działalności, choć aktorzy z jego teatru, naznaczeni „piętnem Filipskiego”, nie mieli szans na znalezienie pracy gdzie indziej.
Sam Filipski, nie bacząc na krytyczne komentarze kolegów brnął jeszcze dalej – znieważył Ewę Demarczyk za wykonywanie żydowskich pieśni, w Krakowie jeździł na koniu ubrany w wojskowy mundur, wywiesił też na planie filmu napis „Żydom wstęp wzbroniony”,a swoim aktorom kazał ubierać się po partyzancku i śpiewać pieśni patriotyczne podczas zbiórek w lesie...
Do historii przeszedł również proces, jaki wytoczył Andrzejowi Czeczotowi za znieważenie go w jednej z karykatur. Satyryk, którego bronił wówczas Jan Olszewski, został skazany na sześć miesięcy w zawieszeniu.
Upadek z wysokiego konia
Schyłek kariery Ryszarda Filipskiego przyszedł z początkiem lat 80. Pod naciskami Stowarzyszenia Filmowców rozwiązano prowadzony przez niego Zespół Filmowy „Kraków”, a film jego autorstwa - „Zamach stanu” – choć chwalony przez krytyków, cieszył się nikłym zainteresowaniem widzów.
Zgorzkniały, obrażony na całe środowisko i dawnych kolegów, Filipski udaje się na emigrację wewnętrzną. Porzuca aktorstwo,* wyprowadza się do Białowieży i tam wraz z kolejną żoną hoduje konie.* Interes kwitnie.
Pisze książkę, czasem pojawia się w Warszawie, ale odrzuca kolejne role („Żeby nie zasrać sobie drogi do trumny”). Sielankę przerywa rozpad małżeństwa. Filipski traci dorobek całego życia. Opuszcza Zamojszczyznę, przez rok mieszka jak nędzarz w szałasie, czyta Biblię i czeka na śmierć.
Ubóstwo, miłość i nawrócenie
Beznadziejna sytuacja zmienia się, kiedy aktor poznaje 20-letnią Lusię Ogińską, poetkę-patriotkę. Para zamieszkuje razem, rodzą się dzieci. Są szczęśliwi, choć bardzo biedni.
Mimo beznadziejnej sytuacji materialnej bezrobotny Filipski, który z rodziną mieszka w jednopokojowym obskurnym mieszkanku w Ursusie, w spotkaniu swojej ukochanej widzi bożą interwencję. Nawraca się.
Do filmu powrócił w 2003 roku, kiedy Jerzy Hoffman obsadził go w „Starej baśni”. Później występuje w serialu „Zaginiona”, pojawia się w obsadzie „Kryminalnych” i „Pitbulla”. W 2008 roku wraca do kina za sprawą roli w „Rysie” w reżyserii Michała Rosy.
''Nikomu nie będę się tłumaczył''
W tym roku skończył 77 lat. W niedawnej wypowiedzi dla Tygodnika powszechnego zaznaczył, iż w życiu zrobił parę dobrych i złych rzeczy, z których nie zamierza się nikomu tłumaczyć.
Obecnie mieszka w Podkowie Leśnej w domu przyjaciela. Wraz z żoną nakręcił serię wywiadów z filozofem Mieczysławem Krupcem, wydaje płyty z piosenkami patriotycznymi oraz książeczki dla dzieci autorstwa Ogińskiej.
Mówi, że nie zmienił poglądów. Po śmierci Czesława Miłosza w 2004 roku, aktor podpisał list protestacyjny przeciw pochowaniu poety w krypcie na Skałce. (gk/mf)