62 lata temu Alfred Hitchcock przeraził widzów arcydziełem "Ptaki"
Alfred Hitchcock przepracowywał na ekranie własne lęki. W wielowątkowych fabułach swych arcydzieł mierzył się z lękiem wysokości ("Zawrót głowy"), strachem przed policją ("Psychoza") czy niesłusznym oskarżeniem ("Niewłaściwy człowiek"). Nie inaczej było w przypadku kultowych "Ptaków", w których dał upust ptasiej histerii. Jak na ironię, tytuł zaszczepił lęk przed skrzydlatymi zwierzętami w wielu odbiorcach. W marcu mijają 62 lata od premiery dzieła, które wciąż niepokoi publiczność.
Na początku lat 60. ubiegłego wieku Alfred Hitchcock znajdował się w dość osobliwym punkcie kariery. Miał za sobą ogromny sukces "Psychozy" (1960), która już chwilę po premierze cieszyła się mianem kultowego obrazu. Zainspirowana zbrodniami Eda Geina historia Normana Batesa ze słynną sceną morderstwa pod prysznicem w przydrożnym motelu przyniosła mistrzowi suspensu fortunę. Przy kosztach 800 tys. dolarów zysk z pierwszego roku wyniósł aż 15 milionów. Żaden inny film reżysera nie odniósł takiego sukcesu komercyjnego. Wspaniałe wyniki box office’u szły w parze z uznaniem krytyków.
Sam Hitchcock nie przewidywał takiego triumfu, a "Psychozę" nazywał "zapchajdziurą". Niespodziewane powodzenie tytułu zrodziło w nim pewną frustrację twórczą. "Kawałek filmowego gówna, a pieniądze płyną nieustającym strumieniem" – deprecjonował własny utwór w rozmowie z operatorem Leonardem Southem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Legendy Hollywood
Z motelu Bates do ptasiego siedliska
Po rozgłosie wokół wspomnianego filmu Hitchcock przez długi czas pozostawał zdezorientowany. Zwykle myślał już o kolejnym filmie, zanim ukończył zdjęcia do poprzedzającego go projektu, ale tym razem było inaczej. Na jego kolejny film widzowie czekali aż trzy lata, co przy wcześniejszym dynamicznym trybie pracy reżysera pozostaje bardzo wymowne.
Z artystycznej niemocy wyciągnęły go "Ptaki". Opowieść o niepokojących zachowaniach skrzydlatych stworzeń atakujących ludzi powstała na kanwie opowiadania Daphne du Maurier, do którego prawa Hitchcock zakupił już w połowie lat 50.
Bezpośrednią inspiracją do nakręcenia "Ptaków" stały się jednak doniesienia o rzeczywistej inwazji ptaków w hrabstwie Santa Cruz w Kalifornii z sierpnia 1961 roku. W czasopiśmie "Santa Cruz Sentinel" pisano o "tysiącach ptaków rozbijających się po ulicach". Burzyki miały atakować samochody i domy, co wywołało panikę wśród mieszkańców i… fascynację Alfreda Hitchcocka. Przypomniał sobie o zakupionych prawach do ekranizacji prozy Daphne du Maurier i tak powstał jeden z najgłośniejszych dreszczowców poprzedniego stulecia.
Na celowniku: Bodega Bay
Hitchcock wybrał na miejsce akcji swej makabrycznej historii Bodega Bay. Osada na wybrzeżu północnej Kalifornii przykuła uwagę reżysera nizinnym krajobrazem ze stosunkowo niewielką liczbą drzew, co dawało przestrzeń i oszczędne tło dla ptasiej mozaiki. Znaczenie odgrywał ponadto małomiasteczkowy klimat. Jego zadaniem było ukazanie bliskości wspólnoty, w której każdy się zna i której rutynę oraz względny spokój niszczy nagła inwazja, poprzedzona przyjazdem pięknej nieznajomej z San Francisco.
"Ptaki" rozsławiły Tippi Hedren
Wymagająca rola łącząca portrety z jednej strony kokietującej damy, a z drugiej – okaleczonej ofiary na skraju załamania nerwowego, przypadła w udziale debiutantce Tippi Hedren. Hitchcock wypatrzył ją w telewizji, gdy reklamowała napój dietetyczny. Tippi miała zająć miejsce jego muzy Grace Kelly, która po krótkiej, ale intensywnej karierze w Hollywood, zdobyciu Oscara i trzech kreacjach w filmach Hitchcocka ostatecznie poślubiła w 1956 roku księcia Rainiera i została księżną Monako. Tippi doskonale odnalazła się na planie filmowym. Na ekranie uwodzi, poraża charyzmą i silnym temperamentem.
Przez lata narosły liczne kontrowersje wokół jej współpracy z Alfredem Hitchcockiem. Reżyser miał mieć obsesję na punkcie wschodzącej gwiazdy. Chciał nadzorować każdy aspekt życia aktorki, zlecił jej śledzenie i sporządzenie analizy grafologicznej pisma, czynił niemoralne aluzje. Napawał się faktem, że z nieznanej modelki uczynił gwiazdę światowego formatu. Ale Tippi cechował silny charakter i niezależność nie tylko na ekranie. Gdy spostrzegła, że twórca usiłuje roztoczyć nad nią pełną kontrolę, powiedziała dość. Z Hitchcockiem nakręciła jeszcze melodramat z psychoanalitycznymi wątkami "Marnie" (1964), po którym zerwała kontrakt. Dziś, wiele dekad od bolesnych zdarzeń i na fali popularności ruchu #metoo, porównuje go do niesławnego Harveya Weinsteina.
Ptasia rewolucja
Wyśmienite aktorstwo to niezaprzeczalny atut "Ptaków", ale, jak żartował sam reżyser, to skrzydlaci bohaterowie są tu największymi gwiazdami. Na potrzeby produkcji wykorzystano zarówno mechaniczne atrapy, jak i żywe ptaki, którym towarzyszyli profesjonalni trenerzy i opiekunowie. W starym kinie wiele zwierząt angażowanych do produkcji (mówiąc łagodnie) nie miało lekko, ale podczas kręcenia "Ptaków" szczególnie dbano o ich ochronę. Ptasi opiekun w każdym momencie mógł przerwać zdjęcia słowami: "Na dzisiaj tego starczy, panie Hitchcock, myślę, że ptaki są już zmęczone".
Niektóre zwierzęta tak wyróżniały się z pierzastego tłumu, że otrzymały nawet swoje imiona. Jedne były pupilami ekipy filmowej, inne – przekleństwem. Rod Taylor skarżył się na kruka imieniem Archie, któremu przeprowadzone szkolenia weszły w krew na tyle, że sam widok aktora inicjował jego agresywną postawę. "Każdego ranka, gdy byliśmy razem na planie, podchodził i… gryzł mnie" – opowiadał Taylor. "Nienawidziłem go, a on nienawidził mnie".
Film pozbawiony muzyki
Tym, co wyróżnia "Ptaki" na tle pozostałych przedstawicieli filmowego gatunku, są artystyczne ambicje Hitchcocka. Te zaprowadziły go na Festiwal Filmowy w Cannes, gdzie zaznaczył własne uznanie dla europejskich krytyków, pokazując dzieło po raz pierwszy. O niesztampowych rozwiązaniach w filmie świadczy z pewnością całkowity brak muzyki. Ścieżkę dźwiękową wypełniają niepokojące odgłosy ptaków, wzbogacone o pozostałe dźwięki diegetyczne, jak piosenkę wykonywaną przez dzieci w lokalnej szkole.
Hitchcock osiągnął największy efekt grozy, zestawiając ciszę przed tzw. burzą z głośnym skrzeczeniem towarzyszącym nagłym atakom ptaków. Ciekawostką jest, że konsultantem dźwięku w "Ptakach" był Bernard Herrmann – wybitny kompozytor z wcześniejszych dzieł Hitcha. W przypadku "Ptaków" poprowadził odgłosy krakania niczym muzykę, wykorzystując ich tempo i natężenie do odwzorowania niepokojącej atmosfery oraz narastającego kryzysu.
Od Apokalipsy do proekologicznej wymowy. Interpretacje "Ptaków"
"Ptaki" pozostają jednym z najbardziej znanych i najczęściej omawianych dzieł Hitchcocka. Ich interpretacje sięgają apokaliptycznej wizji i totalitarnych nawiązań. Sam reżyser skomentował ich wymowę następująco: "Jeśli ktoś chce, może uznać, że chodzi w tym filmie o zbyt wiele samozadowolenia w świecie, w którym ludzie są zupełnie nieświadomi otaczającej nas ze wszystkich stron katastrofy". W tych słowach zawarł stałe refleksje własnej twórczości skupionej wokół chaotycznej struktury świata, ludzkiej kruchości, a w końcu nieprzeniknionego losu, często przybierającego ironiczny wydźwięk.
Możemy podążyć jeszcze inną linią interpretacji, przyglądając się bliżej zakończeniu obrazu. Oto świadoma swego seksapilu i zdobiona niemal przez całą akcję idealnym, zielonym kostiumem i soczyście czerwonymi paznokciami panna Daniels zostaje złamana. Wsparta o – prawdopodobnie – przyszłą teściową i ukochanego, w bandażach oraz zaschniętymi śladami krwi, wsiada do auta. Jej spojrzenie jest puste i pozbawione emocji po ataku ptaków na poddaszu. Feministyczne teoretyczki filmu postrzegają tę scenę jako karę na silnej kobiecie wymierzoną przez kulturę patriarchatu.
"Ptaki" to przede wszystkim historia o kobiecie, ale nie można zapomnieć o przesłaniu, które po upływie sześciu dekad pozostaje aktualne. Film w swej proekologicznej wymowie przedstawia odwet natury za niszczycielską działalność człowieka. Być może najkorzystniejszym dla otaczającego świata odczytaniem horroru pozostanie zatem postrzeganie tej historii w formie nawoływania do swoistego przebudzenia i wzięcia odpowiedzialności za krzywdę wyrządzoną naturze. Hitchcock zapewne nie myślał takimi kategoriami na planie "Ptaków", ale podczas seansu klasyka ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że małomiasteczkowa wizja apokalipsy, pewnego dnia mogłaby przeniknąć do rzeczywistego świata, krzyżując drogi zapatrzonej w siebie ludzkości i sił natury.