Alfred Hitchcock: 125 lat temu urodził się mistrz suspensu

Mistrz ekranowej grozy, rewolucjonista brytyjskiego i amerykańskiego kina. W jego "Zawrocie głowy" (1958) po raz pierwszy w dziejach obserwowaliśmy efekt dolly zoom, "Północ, północny zachód" (1959) zapowiadał bondowską serię, a "Psychoza" (1960) stworzyła podwaliny pod gatunek slashera. Prywatnie Alfred Hitchcock był ekscentrykiem i człowiekiem pełnym sprzeczności. Miał dziwaczne fobie, tyraniczne zapędy i obsesyjne zamiłowanie względem blondynek.

Alfred Hitchock podczas kręcenia "Psychozy" z Janet Leigh
Alfred Hitchock podczas kręcenia "Psychozy" z Janet Leigh
Źródło zdjęć: © East News

Alfred Joseph Hitchcock przyszedł na świat 13 sierpnia 1899 roku w Londynie w rodzinie właścicieli sklepów warzywnych. Otrzymał katolickie wychowanie, którego zwieńczeniem był pobyt w słynącym z rygoryzmu Kolegium Św. Ignacego. W jezuickich murach opowieści o grzesznej naturze oraz pośmiertnej karze zrodziły w chłopcu dozgonny lęk i niesłuszne poczucie winy, co w przyszłości będzie przepracowywał na ekranie. Później wyzna: "Moim najlepszym sposobem na radzenie sobie z jakimś lękiem jest nakręcenie filmu o nim".

Rodzina Hitchcocków, podobnie jak sam reżyser, miała swoją jasną i ciemną stronę. Nigdy nie opuszczało ich poczucie humoru i to w makabrycznym wydaniu. Słynęli z upodobania do sprośnych dowcipów i opowieści z dreszczykiem, ale przejawiali też wiele toksycznych zachowań. Podobno każdego wieczoru matka Hitchcocka kazała mu stawać w nogach własnego łóżka, aby chłopiec "spowiadał się" z występków popełnionych za dnia. Postać mężczyzny zbyt blisko związanego z udziecinniającą matką będzie wielokrotnie powracać w jego przyszłych filmach.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Hitch, jak nazywali mistrza suspensu bliscy i fani, od początku przejawiał nietypowe zainteresowania. Zgłębiał protokoły rozpraw sądowych ze szczególnym uwzględnieniem spraw dotyczących morderców kobiet. Zafascynowany mroczną wyobraźnią pisarza Edgara Allana Poe, sam próbował swych literackich sił, tworząc przepełnione grozą opowiadania. Hitchcock był introwertykiem. Z powodu otyłości mierzył się z szykanami innych dzieci, co zrodziło jego kompleksy i nieśmiałość, ale też ekscentryczną naturę.

W życiu dorosłym przyznawał się do licznych fobii: lęku wysokości oraz ovofobii, czyli strachu przed… jajkami. Nigdy nawet nie spróbował zjeść jajka, ale widok rozlewającego się żółtka napawał go prawdziwym obrzydzeniem.

Po drugiej stronie kamery

Alfred Hitchcock z wykształcenia był inżynierem. Początkowo pracował dla Towarzystwa Telegraficznego Henleya w dziale zajmującym się kablami elektrycznymi. Wciąż jednak fascynował go świat sztuki, w tym rysunku, co poskutkowało podjęciem przez niego nauki na Wydziale Sztuk Pięknych. W raczkującej kinematografii Hitch cenił nowatorstwo i artystyczne podejście. W tamtym okresie kino brytyjskie pozostawało niestety w tyle względem pozostałych narodów, stawiając na rozrywkową, prostą formę. Nic więc dziwnego, że mistrz suspensu podpatrywał tajniki od przedstawicieli niemieckiego ekspresjonizmu oraz hollywoodzkich twórców. Jego mistrzami byli Friedrich Wilhelm Murnau i D.W. Griffith.

W 1919 roku Hitchcock znalazł zatrudnienie jako ilustrator plansz z napisami do filmów niemych w londyńskiej filii wytwórni Famous Players-Lasky. Z czasem awansował na stanowisko scenografa i kierownika planu. Był ambitny i szybko się uczył. Dokładnie obserwował działania montażystów oraz reżyserów, dzięki czemu poznał podstawowe zasady tworzenia filmów. Już w 1922 roku pracował nad pierwszym niezależnym obrazem "Numer 13", ale ze względu na brak finansów nigdy go nie ukończył.

Jako samodzielny reżyser debiutował w 1925 roku "Ogrodem rozkoszy". Co ciekawe, pierwsze, nieme filmy Hitchcocka były utrzymane bardziej w tonacji melodramatycznej niż grozy. Wyjątek stanowił utrzymany w ekspresjonistycznej estetyce dreszczowiec "Lokator" (1927) inspirowany tajemniczymi zbrodniami Kuby Rozpruwacza. Młody reżyser poświęcał sporo miejsca zagadnieniom moralnym (jak w filmach "Na równi pochyłej" i "Łatwa cnota"), ludzkim namiętnościom i motywom zdrady ("Człowiek z wyspy", "Żona farmera"), wykorzystując przy tym eksperymentalne zabiegi wizualne.

Bardzo często umniejsza się dokonaniom Hitchcocka z brytyjskiego etapu jego twórczości. Tymczasem artysta zrewolucjonizował brytyjskie kino, nadając mu artystyczne i wyrafinowane tory. To on stworzył pierwszy, angielski film dźwiękowy – "Szantaż" (1929). Spopularyzował ponadto gatunek thrillera szpiegowskiego za sprawą dzieł "Człowiek, który wiedział za dużo" (1934; pierwszy film o uprowadzeniu dziecka), "39 kroków" (1935) i "Starsza pani znika" (1938).

Blondynki Hitchcocka – piękna obsesja

W rodzinnej Anglii ukształtowały się ponadto wyznaczniki niepowtarzalnego stylu Alfreda Hitchcocka. Suspens, kontrast długich ujęć i dynamicznego montażu w scenach grozy, odgrywanie przez twórcę kilkusekundowych ról cameo, wojeryzm, motyw niewinnego bohatera oskarżonego o zbrodnię, której nie popełnił – to kwintesencja hitchcockowskiego stylu. Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o jasnowłosej protagonistce, która pojawiała się w większości obrazów mistrza.

Blondynki Hitchcocka były z pozoru dostojnymi, chłodnymi damami, pod których maską skrywał się wielki temperament, namiętność, odwaga oraz inteligencja. Fascynacja Hitchcocka blondynkami niejednokrotnie przybierała wymiar obsesji. Jego największą muzą pozostawała Grace Kelly, przyszła księżna Monako, do której żywił platoniczne uczucie. Podobnie było w przypadku szwedzkiej gwiazdy Ingrid Bergman oraz znanej z "Psychozy" Very Miles, nad którą chciał przejąć całkowitą kontrolę. Udało mu się to w przypadku innej aktorki, grającej w "Ptakach" Tippi Hedren. Hitchcock nakazał ją śledzić, posłał też próbkę pisma gwiazdy do analizy grafologicznej. Po latach od zakończenia ich współpracy Tippi utrzymuje, że Hitchcock zniszczył jej życie i karierę, oskarżając go o molestowanie.

Ekscesy twórcy odbywały się w trakcie jego półwiecznego małżeństwa z Almą Reville Hitchcock, montażystką i scenarzystką, którą poślubił w 1926 roku. Kobieta była jego najważniejszym (i najsurowszym) krytykiem, a także prawą ręką. Dopracowywała scenariusze, podsuwała mężowi powieści do adaptacji, doradzała w kwestii obsady aktorskiej, dekoracji czy kostiumów. Choć wymieniono ją w napisach końcowych zaledwie kilku produkcji, to Alma pracowała przy większości dzieł męża, żyjąc w jego cieniu. Mimo to byli ze sobą naprawdę szczęśliwi. Połączyła ich miłość do kina, dobrej kuchni i podróży. Para doczekała się jedynej córki, Patricii, która w życiu dorosłym postanowiła podążyć aktorską ścieżką. Zagrała w kilku filmach ojca m.in. "Trema" (1950) i "Nieznajomi z pociągu" (1951).

Nowy początek

W 1939 roku Hitchcockowie opuścili rodzinną Anglię i na zaproszenie Davida O. Selznicka przybyli do Hollywood. Wyprowadzka do USA w przededniu II wojny światowej przez wielu rodaków została odebrana jako zdrada. Hitchcock nie był stworzony do czynnej walki, ale wspierał swój kraj w inny sposób, wykorzystując narzędzie, które opanował do perfekcji – kino. Podczas wojny realizował filmy propagandowe dla aliantów i o antywojennej wymowie.

Amerykańskim debiutem Brytyjczyka była adaptacja powieści Daphne du Maurier "Rebeka" z głównymi rolami Joan Fontaine i Laurence’a Oliviera. Za Oceanem Hitch w dalszym ciągu nie zamykał się na jeden gatunek, choć każdy obraz spod jego ręki wypełniał genialnie poprowadzony suspens i wpleciony do choćby najstraszniejszej historii czarny humor. Sam Hitchcock podsumowywał swój styl: "Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie wzrastać".

W latach 40. ubiegłego stulecia mistrz ekranowego suspensu stworzył wiele wybitnych dzieł. Na wyróżnienie zasługuje wymagająca technicznie "Łódź ratunkowa" (1944), jego pierwszy psychoanalityczny film "Urzeczona" (1945), a także mistrzowski przykład filmu szpiegowskiego "Osławiona" (1946). W 1948 wyreżyserował eksperymentalny "Sznur", który stwarzał wrażenie filmu nakręconego w jednym ujęciu. Historię dwóch młodych mężczyzn mordujących kolegę ze studiów wyłącznie dla doświadczenia zbrodni opatrzył w rzeczywistości kilkoma wyjątkowo długimi ujęciami, cięcia były niezamierzone, ale nieuniknione ze względu na ograniczenia ówczesnej taśmy. Hitchcock "ukrył" je np. za sprawą zbliżenia na ciemną marynarkę postaci.

Złote lata w Hollywood

W piątej dekadzie XX wieku Hitchcock stworzył swoje najlepsze filmy. Wszystko zaczęło się od "Nieznajomych z pociągu" (1951), gdzie spotkały się wszelkie jego stałe motywy i artystyczny geniusz – od problemu winy niezawinionej do postaci toksycznej matki. Bardzo niedocenionym obrazem pozostaje "Wyznaję" (1953) z Montgomery Cliftem w roli księdza mierzącego się z dylematem moralnym. Dla reżysera była to intymna opowieść, osadzona w tematyce religijnej, którą pielęgnował w sobie od najmłodszych lat. Rok później wyreżyserował jeden z najważniejszych filmów w dziejach kina – "Okno na podwórze" (1954), utwór traktujący o wojeryzmie oraz istocie samego kina z Jamesem Stewartem w roli podglądacza odkrywającego zbrodnię sąsiada.

W 1958 roku światło dzienne ujrzało wielowątkowe arcydzieło "Zawrót głowy", które można odczytywać w ramach mitu orfickiego czy wyodrębnionych przez Freuda podstawowych ludzkich popędów: symbolizowanego przez pożądanie popędu życia i stojącego do niego w opozycji popędu śmierci. W 2012 roku obraz okrzyknięto najlepszym filmem wszech czasów. Poza reżyserską maestrią oraz aktorskim duetem Kim Novak i Jamesa Stewarta, spora w tym zasługa operatora Roberta Burksa, który zamknął w przepięknych kadrach zjawiskowe, historyczne punkty San Francisco, a także podszytej melancholią i mrokiem muzyki Bernarda Herrmanna – najlepszego kompozytora Hitchcocka. W filmie po raz pierwszy w historii wykorzystano wizualny zabieg dolly zoom, powtórzony później m.in. w "Szczękach" Stevena Spielberga i "Pulp fiction" Quentina Tarantino.

Kolejny rok w filmografii Hitcha to kolejny sukces – arcydzieło kina szpiegowskiego "Północ, północny zachód" (1959) z kultową sceną pościgu na polu kukurydzy. Wykreowany przez legendarnego Cary’ego Granta bohater stał się pierwowzorem postaci Jamesa Bonda, a sam aktor pretendentem do roli agenta 007, która ostatecznie powędrowała w ręce Seana Connery’ego.

W 1960 roku mistrz suspensu przestraszył niemal cały świat "Psychozą" z rozsławioną sceną morderstwa pod prysznicem i niepokojącą muzyką Herrmanna wykonaną w całości na instrumentach smyczkowych. Film zapowiadał formujący się w kolejnej dekadzie podgatunek horroru o nazwie slasher. Trzy lata później reżyser powtórzył sukces na polu grozy, dając światu "Ptaki" (1963), które w wielu widzach zrodziły lęk przed skrzydlatymi zwierzętami i stały się jednym z pierwszych filmów katastroficznych ukazujących siłę natury w starciu z bezbronnym człowiekiem.

Zmierzch i kontrowersje

Ostatnie lata Alfreda Hitchcocka nosiły znamiona kryzysu. Pochlebnymi recenzjami cieszyła się poprowadzona w duchu freudowskiej psychoanalizy "Marnie" (1964) oraz inspirowany ruchem nowofalowców, pełen brutalności dreszczowiec "Szał" (1972), ale już produkcje "Rozdarta kurtyna" (1966) czy "Topaz" (1969) trąciły myszką i były złe. W tamtym okresie reżyser borykał się z problemami zdrowotnymi, chorował na artretyzm, a także coraz częściej zaglądał do kieliszka. Nie pomagała mu wieloletnia otyłość i nadużywanie leków przeciwbólowych. Wciąż miewał kreatywne dni wypełnione pracą, ale większość projektów ze względu na pogarszający się stan lub kryzys twórczy nie ujrzało światła dziennego.

Ostatnim filmem Hitchcocka pozostaje dość udana i lekka "Intryga rodzinna" (1976). W 1979 roku Alfred Hitchcock otrzymał od American Film Institute nagrodę honorową za dorobek życia. Reżyser zmarł rok później, 29 kwietnia 1980 roku. Na krótko przed śmiercią dostał tytuł szlachecki. Dziś wciąż uznawany jest za mistrza ekranowego napięcia i grozy, a także scen miłosnych, które radził filmować "jak morderstwa". Nie mówi się tylko o wielkich zasługach twórcy, który był aktywny przez ponad pół wieku, począwszy od kina niemego przez przełom dźwiękowy i filmy barwne do zniesienia cenzury Kodeksu Haysa, ale też o jego toksycznych zachowaniach.

Doniesienia Tippi Hedren o molestowaniu odsłaniają mroczną naturę Hitchcocka, a jego wypowiedź o konieczności "traktowania aktorów jak bydło" – usposobienie tyrana i despoty. Z drugiej strony niektórzy współpracownicy Hitcha mieli zupełnie inne, pozytywne doświadczenia. To m.in. artystka Doris Day, która zaprzyjaźniła się z reżyserem na planie drugiej wersji "Człowieka, który wiedział za dużo" (1956) czy znana z "Północ, północny zachód" i obchodząca w tym roku 100. urodziny blondynka Eva Marie Saint, mająca radosne wspomnienia z ich współpracy. Hitchcock był zatem człowiekiem o dwóch twarzach i skrajnych obliczach i – bez wątpienia – genialnym, choć skomplikowanym umyśle.

Źródło artykułu:Paula Apanowicz
alfred hitchcockrocznicapsychoza
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)