Gwiazdka na ekranie. Kulisy powstania świątecznych klasyków od "To wspaniałe życie" do "Szklanej pułapki"

Kultowe filmy świąteczne pozwalają lepiej odczuć atmosferę Bożego Narodzenia i magiczny klimat zimowej okoliczności. Są takie tytuły, do których kinomani powracają każdego roku. "Kevin sam w domu", "Szklana pułapka" albo klasyk "To wspaniałe życie" od dekad goszczą na telewizyjnych ekranach. A jak wyglądały kulisy powstania tych ponadczasowych produkcji? Oto ciekawostki o najsłynniejszych filmach świątecznych.

Scena z filmu "Kevin sam w domu"
Scena z filmu "Kevin sam w domu"
Źródło zdjęć: © AKPA | AKPA

"Kevin sam w domu" ("Home Alone", reż. Chris Columbus, 1990)

Emisja "Kevina samego w domu" w telewizji Polsat to już niepisana wigilijna tradycja, której i w tym roku nie zabraknie w polskich domach. Historia ośmiolatka, który w wyniku roztargnienia rodziców zostaje sam w domu na Boże Narodzenie, łączy przed ekranem całe pokolenia.

Rola sprytnego chłopca specjalizującego się w pułapkach na złodziejaszków rozsławiła Macaulaya Culkina jako dziecięcą gwiazdę Hollywood. Scenarzysta "Kevina samego w domu" napisał ją właśnie z myślą o zdolnym chłopcu, który miał już za sobą występy w produkcjach "Pogrzeb wikinga" czy "Wujaszek Buck". Młody aktor obawiał się jednak wymagającej roli Kevina. Aby go przekonać, przesłuchano ponad stu kandydatów, co jedynie upewniło wszystkich w angażu przebojowego Culkina.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Niestety prywatne życie młodego aktora nie było usłane różami. Agresja ojca, rodzinne dramaty, uzależnienie od narkotyków i konflikty z prawem kreśliły słodko-gorzkie losy dorastającego Culkina, który po długich, burzliwych latach szczęśliwie wyszedł na prostą.

W jednym z ostatnich wywiadów Macaulay Culkin wyznał, że chciał nabyć posiadłość na przedmieściach Chicago, która posłużyła za dom filmowego Kevina. Gwiazdor miał plan przekształcić tłumnie odwiedzaną przez turystów willę w centrum rozrywki. Ostatecznie Culkin zrezygnował z pomysłu, tłumacząc się obowiązkami związanymi z ojcostwem.

Sam dom Kevina pozostaje niezapomniany. Posiadłość z czerwonej cegły to aż 400 m2 powierzchni, z sześcioma sypialniami i łazienkami. "Dom musiał pasować do opisanych w scenariuszu gagów, musiał spełniać wszelkie wymogi scenograficzne, jak również odpowiadać realizacji wszystkich scen. Potrzebowaliśmy domu, który jednocześnie będzie imponujący, emanujący ciepłem, a który w chwilach grozy będzie budził przerażenie" – opowiadał reżyser świątecznego klasyka Chris Columbus.

"To wspaniałe życie" ("It’s a Wonderful Life", reż. Frank Capra, 1946)

Wielu Polaków nie wyobraża sobie świątecznego okresu bez seansu dwóch części przygód rezolutnego Kevina, ale największym bożonarodzeniowym klasykiem dla Amerykanów niezmiennie pozostaje "To wspaniałe życie". To dzieło oglądane zresztą przez samą rodzinę McCallisterów!

Frank Capra jak mało który reżyser miał zdolność do tworzenia pokrzepiających filmów. Jego niezapomniane komedie obyczajowe – od "Ich nocy" do "Pan Smith jedzie do Waszyngtonu", tworzyły historię amerykańskiej kinematografii. Podejmowały uniwersalną problematykę, a ich przesłanie, choć momentami naiwne, wciąż zachęca widzów do codziennej wdzięczności. Tak jak "To wspaniałe życie", które uczy afirmacji życia niezależnie od gorzkich momentów.

Ekranowy George Bailey postanawia popełnić samobójstwo w wigilijny wieczór. Z pomocą przybywa sam anioł stróż, który pokazuje mężczyźnie, jak wyglądałby świat bez niego. Główną rolę sportretował porywający James Stewart – jeden z ulubionych aktorów nie tylko Franka Capry, ale też Alfreda Hitchcocka czy Anthony’ego Manna. Legendarny aktor złotej ery Hollywood obdarzył swego bohatera wielką wrażliwością i niezapomnianą ekspresją.

Wbrew pozorom James Stewart nie był jedynym kandydatem do roli Baileya. O angaż rywalizował z przyjacielem Henrym Fondą. Jeszcze wcześniej "To wspaniałe życie" przykuło uwagę agenta Cary’ego Granta, który ostatecznie został obsadzony w innym świątecznym klasyku zatytułowanym "Żona biskupa".

Na potrzeby wykreowania fikcyjnego miasteczka Bedford Falls wzniesiono plan na ranczu w Encino w Kalifornii z 75 budynkami, parkiem i 300-metrową ulicą. Zdjęcia powstawały wiosną 1946 roku, co zrodziło trudności z oddaniem zimowej scenerii. Za sztuczny śnieg posłużyły okruchy… płatków śniadaniowych.

"Szklana pułapka" ("Die Hard", reż. John McTiernan, 1988)

Kino akcji w świątecznym wydaniu. Wartka akcja i świetnie stopniowane napięcie utrzymują widzów w ryzach do ostatniej minuty seansu. Niebagatelna pozostaje tu wyjątkowa kreacja bohatera-everymana o uniwersalnych cechach. Portret policjanta niepozbawionego słabości, który walczy o życie bliskich, sprawiał, że mogli utożsamiać się z nim wszyscy odbiorcy.

Czy wyobrażacie sobie innego gwiazdora jako Johna McClane’a? Zanim kultowa rola powędrowała w ręce Bruce’a Willisa, rozpatrywano angaż m.in. Sylvestra Stallone, Arnolda Schwarzeneggera, Jamesa Caana, a także Clinta Eastwooda, który był właścicielem do praw ekranizacji "Nothing Lasts Forever" – powieści, na której oparto "Szklaną pułapkę".

Wspomniany literacki pierwowzór stanowił kontynuację książki "The Detective". W jej adaptacji z 1968 roku zagrał Frank Sinatra, któremu także zaoferowano pierwszy plan. Słynny muzyk i laureat Oscara odrzucił propozycję, uznając, że jest… zbyt stary. Z korzyścią dla Bruce’a Willisa, który dzięki tytułowi zerwał z łatką aktora komediowego i stał się wzorem ekranowego twardziela.

Nie tylko Bruce Willis zawdzięcza "Szklanej pułapce" status gwiazdy. Dla Alana Rickmana była to pierwsza pełnometrażowa produkcja, która ukazała światu jego wszechstronne zdolności. Podszyta mrokiem kreacja Hansa Grubera przeszła do historii. Nie każdy wie, że na planie kultowego obrazu aktor przeżył istne chwile grozy. Aby przygotować scenę upadku z wieżowca, Rickman miał spaść na specjalną poduszkę powietrzną z wysokości 12 metrów. Mimo wcześniejszych ustaleń, asystent nie uprzedził go przed wypuszczeniem z rąk, przez co zarejestrowana mimika gwiazdora wyraża jego autentyczne zaskoczenie i strach.

"To właśnie miłość" ("Love Actually", reż. Richard Curtis, 2003)

Na liście świątecznych klasyków nie mogło zabraknąć produkcji z plejadą gwiazd brytyjskiej kinematografii. Obsadę zasilili m.in. Colin Firth, Keira Knightley, Bill Nighy, Hugh Grant czy Emma Thompson. Tej opowieści o miłości w dziesięciu aktach daleko do patosu. Barwne osobowości bohaterów przeżywających rozterki w okresie przedświątecznym sprawiają, że nikt nie odczuje znużenia w trakcie seansu.

Jak na ironię reżyser i scenarzysta w jednej osobie – Richard Curtis – wspomina pracę na planie swego hitu jako… gehennę. Tuż po realizacji zdjęć materiał wydawał się istną katastrofą. Kolejne sześć miesięcy twórca spędził w montażowni, układając wielowątkowe historie o niejednoznacznych obliczach miłości w harmonijną całość.

Tytuł został uratowany, ale Curtis do samego końca nie wierzył w jego sukces. Nie mógł pomylić się bardziej – dziś świąteczny klasyk jest jednym z jego największych osiągnięć obok m.in. "Cztery wesela i pogrzeb". Mimo 21 lat od premiery "To właśnie miłość" wciąż przyciąga przed ekrany sympatyków błyskotliwych komedii romantycznych… i nie tylko! "Ten film był dla mnie prawdziwą lekcją" – skwitował autor.

Krępujące wspomnienia nie ominęły także odtwórcy jednej z głównych ról. Hugh Grant podchodził z zażenowaniem do uwielbianej przez widzów sceny tańca brytyjskiego premiera w rytm kawałka "Jump (For My Love)". "Zobaczyłem ją w scenariuszu i od razu wiedziałem, że nie chcę tego robić" – wyznał gwiazdor.

"Holiday" ("The Holiday", reż. Nancy Meyers, 2006)

W grudniu nie brakuje ponadto telewizyjnych powtórek ciepłej komedii romantycznej "Holiday". Ten świąteczny film z cyklu o miłości wyróżniają zachwycające krajobrazy i charyzmatyczna obsada. Iris (Kate Winslet) oraz Amanda (Cameron Diaz) postanawiają zamienić się swoimi domami na czas świąt. W rezultacie pierwsza z nich trafia do willi w Los Angeles, a druga – na angielską wieś. Nowe okoliczności dają kobietom możliwość zdystansowania się od dotychczasowego stylu życia i spotkania prawdziwej miłości.

Z produkcją wiążą się liczne i niekiedy zaskakujące ciekawostki. Jak ta dotycząca cameo Dustina Hoffmana. W jednej ze scen znakomity aktor pojawia się w sklepie, właściwie przypadkiem. Tak się złożyło, że przechodził obok miejsca zdjęć. Przybył na plan zaintrygowany obecnością kamer. Za sprawą znajomości ze scenarzystką i reżyserką Nancy Meyers otrzymał dodatkowy epizod, wcześniej nieplanowany w scenariuszu.

Zdjęcia powstawały w Los Angeles, Londynie i angielskim hrabstwie Surrey. Co ciekawe, nie spodziewano się, że w ostatniej lokacji będzie padał prawdziwy śnieg. Ten zaskoczył ekipę, która wcześniej przygotowała sztuczny śnieg i sprawił trudność Cameron Diaz. Aktorka wspomina pracę na planie "Holiday" jako jedną z najbardziej wymagających pod kątem fizycznym. Wszystko przez… bieg w szpilkach po oblodzonych ścieżkach.

Źródło artykułu:Paula Apanowicz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)