"Krótki film o zabijaniu" wstrząsnął międzynarodową widownią, ale wywołał kryzys u Mirosława Baki
Kinowa wersja piątej części serialu "Dekalog" wywołała ogromne poruszenie wśród międzynarodowej publiczności. Wstrząsające dzieło podejmujące temat kary śmierci nagrodzono na Festiwalu Filmowym w Cannes, a twórca, Krzysztof Kieślowski, został okrzyknięty przez francuskich krytyków "najwybitniejszym polskim reżyserem lat osiemdziesiątych". Główną rolę mrocznego Jacka wykreował Mirosław Baka, który po sukcesie produkcji długo nie mógł znaleźć równie ambitnej roli.
"Krótki film o zabijaniu" stanowił kinową odsłonę telewizyjnego cyklu "Dekalog", w którym Krzysztof Kieślowski wraz z Krzysztofem Piesiewiczem zgłębiali biblijne przykazania, odnosząc je do polskiej rzeczywistości okresu PRL-u. Wspomniany film omawiał piąte przykazanie "nie zabijaj" w nawiązaniu do toczącej się w tamtym czasie w kraju dyskusji o karze śmierci. W wielu kręgach produkcję odczytano jako swoisty głos sprzeciwu reżysera wobec najsurowszego wymiaru kary – pozbawienia przestępcy życia. Taką interpretację uzasadniało brutalne przedstawienie wyroku, w którym antybohater zostaje odarty z resztek człowieczeństwa, a w końcu antypatyczny portret jego ofiary.
Jacek Łazarz to dwudziestoletni mężczyzna bez wyraźnego celu w życiu, naznaczony traumą z lat młodości i osamotniony. Błąka się po ulicach Warszawy, odwiedza fotografa, cukiernię i ostatecznie wsiada do taksówki. Gdy dociera na obrzeża miasta, w brutalny sposób morduje kierowcę, po czym… zjada jego kanapkę i kradnie samochód. W międzyczasie obserwujemy sceny z życia ambitnego adwokata-idealisty, który właśnie zdał egzaminy. Drogi dwóch mężczyzn krzyżują się, gdy zbrodnia Jacka wychodzi na światło dzienne. Piotr podejmuje się obrony chłopaka, ale mimo starań zostaje on skazany na karę śmierci.
Wstrząsające dzieło Kieślowskiego
Krzysztof Kieślowski stworzył dzieło wymykające się jednoznacznym interpretacjom. Jacek to postać wyalienowana z pogłębionym portretem psychologicznym. Nieustannie rozpamiętuje śmierć ukochanej siostry i trudne dzieciństwo, przez które nie potrafi odnaleźć się w dorosłym życiu. Z tego względu mimo brutalności popełnionej zbrodni w końcowych scenach zyskuje współczucie odbiorców. Podobnie jak jego ofiara ginie w przerażających okolicznościach, scena jego egzekucji pozostaje w pamięci na długo po zakończeniu seansu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Krótki film o zabijaniu" porażał brutalnością otaczającego nas świata utożsamionego z siedliskiem zła. To świat przeładowany agresją, zamknięty w mrocznych, brudnych kadrach, które oddają moralny upadek współczesnego człowieka. Wiele dla odbioru filmu czynią naturalistyczne zdjęcia Sławomira Idziaka oraz sceneria zdewastowanych blokowisk i skąpanych w błocie ulic. Wszystko to tworzy złowieszczą atmosferę, podsycającą pesymistyczną wymowę dzieła. Warszawa w "Krótkim filmie o zabijaniu" staje się dla ekranowego Jacka tym, co pokój Raskolnikowa ze "Zbrodni i kary" Dostojewskiego – miejscem zachęcającym do popełnienia przestępstwa.
Najskrajniejsze reakcje podniosła z pewnością scena zabójstwa taksówkarza, która jest jedną z najbardziej drastycznych sekwencji w dziejach polskiej kinematografii. Morderstwo popełnione przez Jacka zostało nakręcone szczegółowo, w długich, wyjątkowo brutalnych ujęciach. Chłopak dusi kierowcę, a gdy ten wciąż wykazuje oznaki życia, zaciąga jego ciało nad staw i masakruje przy użyciu kamienia. Ze sceną zabójstwa taksówkarza współgrają równie drastyczne ujęcia z wyroku śmierci Jacka, który zostaje wykonany w szokujący sposób. W czasie pokazów filmów przebodźcowana okrucieństwem publiczność miała krzyczeć: "Dosyć!". Amerykański aktor znany z ról twardzieli Chuck Norris skomentował później: "Zabiłem w filmach kilku facetów, ale żeby w taki sposób…".
Międzynarodowy sukces
Obraz wyznaczył przełomowy punkt w karierze jego twórców. Wyróżniono go Nagrodą Jury dla najlepszego filmu na prestiżowym Festiwalu w Cannes, a także Złotym Lwem. Produkcję nagrodziła ponadto Międzynarodowa Federacja Krytyków Filmowych (FIPRESCI). "Krótkim filmem o zabijaniu" zachwycał się Martin Scorsese. Wybitny odtwórca głównej roli, Mirosław Baka, za swój brawurowy występ otrzymał natomiast Nagrodę Szefa Kinematografii i Nagrodę Artystyczną Gdańskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuki.
Przełom w karierze Mirosława Baki
W tamtym czasie urodzony w 1963 roku w Ostrowcu Świętokrzyskim aktor znajdował się na początku obiecującej kariery. Wcześniej, przed dostaniem się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu, pracował jako ratownik medyczny. Baka zadebiutował na ekranie przy okazji telewizyjnego filmu sportowego "Daleki dystans" (1985). Dwa lata później pojawił się na dalszym planie w serialu "Ballada o Januszku". Wtedy też wystąpił w przedstawieniu dyplomowym "Bal w operze" na podstawie poematu Juliana Tuwima.
"Krótki film o zabijaniu" był kinowym debiutem Mirosława Baki i odsłonił ogromny potencjał jego talentu. Praca na planie dzieła Kieślowskiego przyniosła młodemu aktorowi wiele stresu. Obawiał się, że nie podoła tak wymagającej roli, w dodatku wczucie się w skomplikowaną naturę zbrodniarza obciążało go psychicznie. "W przeddzień zdjęć Baka był poważny, ponury i przerażony. (…) Potem bardzo starał się utożsamić z bohaterem, jakby nie było – zabójcą. Musiał wykonywać zadania, które czasem wzbudzały w nim sprzeciw" – opowiadał Dariusz Jabłoński, drugi reżyser.
Kryzys
Mimo zachwytów krytyki nad naturalizmem oraz psychologicznym wyczuciem talentu Mirosława Baki, po premierze "Krótkiego filmu o zabijaniu" jego ekranowa kariera zwolniła tempo. X muza przez wiele lat nie potrafiła znaleźć roli na miarę jego talentu. W latach 1987-1988 był aktorem Teatru im. C. K. Norwida w Jeleniej Górze. W tamtym czasie artysta poślubił aktorkę Joannę Kreft, z którą doczekał się dwóch synów.
W 1989 roku wyjechał z rodziną do Gdańska, gdzie uznanie i artystyczne spełnienie zapewniła mu scena. Pracował w Teatrze Wybrzeże, otrzymując angaż do ponadczasowych sztuk m.in. "Pluskwa", "Śmierć komiwojażera" czy "Antoniusz i Kleopatra". Za wybitne osiągnięcia na teatralnych deskach otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi z okazji 50-lecia Teatru Wybrzeże, a także nagrodę im. Leona Schillera.
Odrodzenie
Powodzenie na wielkim ekranie wróciło po latach. W ostatniej dekadzie XX wieku Mirosław Baka współpracował z Andrzejem Barańskim przy produkcji "Nad rzeką, której nie ma", Władysławem Pasikowskim na planie filmów "Demony wojny według Goi" i "Reich", a także Andrzejem Wajdą przy okazji "Pierścionek z orłem w koronie".
Baka jest aktorem charakterystycznym, a polscy widzowie najczęściej utożsamiają go z rolą ekranowego twardziela. Wizerunkowa surowość i mocny głos przypisały go do tego typu portretów. Aktor z powodzeniem tworzy jednak kreacje z polskich klasyków jak przy okazji roli Kirkora z "Balladyny", gdzie spotkał się na ekranie z samą Faye Dunaway ("Bonnie i Clyde", "Chinatown", "Trzy dni Kondora").
W 2023 roku wcielił się natomiast w Macieja Borynę w "Chłopach", wykonanych techniką malarską. Ostatnio oglądaliśmy go również jako Ziębickiego w "Sami swoi. Początek" (2024), czyli prequelu kultowej komediowej serii o perypetiach Kargulów i Pawlaków. Niedługo będziemy mogli również podziwiać talent aktora w powstającym serialu kryminalnym "Profilerka", który ma opowiadać o seryjnym mordercy grasującym w okolicach Augustowa.
Źródła:
- M. Przylipiak, "Krótkie filmy", "Dekalog" oraz "Podwójne życie Weroniki" Krzysztofa Kieślowskiego w zwierciadle polskiej krytyki filmowej", "Kwartalnik Filmowy" 1998, nr 24, s. 133-168.
- Interia Film, culture.pl, filmpolski.pl.