''Sami swoi'', czyli wpadki przy miedzy
22.03.2011 | aktual.: 10.04.2017 13:56
Rzesze widzów znają "Samych swoich" na pamięć i nawet przebudzeni w środku nocy byliby w stanie wyrecytować wszystkie dialogi z pamięci. Ale czy ci sami widzowie na pewno oglądali film uważnie? Czy zauważyli obrączkę na palcu Jaśka, który w filmowej rzeczywistości był kawalerem? Czy zwrócili uwagę na fakt, że kupiony przez Witię kot nie był tym samym, który łapał myszy w stodole Kargula? Że podczas chrzcin Pawełka, bimbru w beczce zamiast ubywać – przybywało?
Jedna z najpopularniejszych polskich komedii, ciesząca się niesłabnącą sympatią i otoczona wręcz fanatycznym kultem produkcja Sylwestra Chęcińskiego w przyszłym roku obchodzić będzie swoje 45 urodziny. Z tej okazji i z racji zbliżającego się wielkimi krokami święta żartów i żartownisiów, postanowiliśmy przypomnieć wszystkim wiernym fanom Kargula i Pawlaka ich ulubione dzieło. Lecz tym razem, zrobimy to w nieco inny sposób.
„ Sami swoi ” to dzieło, które polska telewizja przypomina przynajmniej kilka razy w roku i nie ma w tym nic złego, gdyż jest to zdecydowanie jedna z najśmieszniejszych komedii w dziejach naszej kinematografii, dzieło wręcz ponadczasowe. Rzesze widzów znają ów film na pamięć i nawet przebudzeni w środku nocy byliby w stanie wyrecytować wszystkie dialogi z pamięci. Ale czy ci sami widzowie na pewno oglądali film uważnie? Czy zauważyli obrączkę na palcu Jaśka, który w filmowej rzeczywistości był kawalerem? Czy zwrócili uwagę na fakt, że kupiony przez Witię kot nie był tym samym, który łapał myszy w stodole Kargula? Że podczas chrzcin Pawełka, bimbru w beczce zamiast ubywać – przybywało?
Zapraszamy do krótkiej podróży w świat nieustających waśni i sporów między Kargulami i Pawlakami. Wycieczki, podczas której z sympatią i szacunkiem postaramy się wyłapać filmowe wpadki, których nie udało się uniknąć podczas realizacji „Samych swoich”.
Która godzina?
Po przyjeżdżającego pociągiem Jaśka wyjeżdża (a właściwie wychodzi, gdyż samochód niezbyt chce współpracować) na stację cała rodzina Pawlaków. Kiedy docierają na miejsce, John już czeka na peronie, a w tle widać odjeżdżający pociąg.
Pawlaki wchodzą na peron, a widzowie mogą zobaczyć zegar, który wskazuje godzinę 16:30 (górny kadr). Jednak przy zbliżeniu okazuje się, że tak naprawdę jest godzina 14:30 (dolny kadr). Gdzie się podziało brakujących 120 minut?
Mąż czy kawaler?
Jak dowiadujemy się w trzeciej części trylogii Chęcińskiego, John nigdy nie wziął ślubu, a jego jedyna córka, mulatka Shirley Gladys Wright, pochodziła z nieślubnego związku.
Skąd więc na palcu Jaśka obrączka, którą możemy podziwiać niemal w każdym ujęciu ze Zdzisławem Karczewskim grającym Jaśka?
Magiczne pocztówki
Kazimierz oprowadza swojego brata po domu. Na ścianach w salonie wisi kilka obrazów, w tym ślubny portret Witii i Jadźki, do którego przyczepione są przysyłane przez Jaśka pocztówki ze Stanów Zjednoczonych. Jednak widokówki te zdają się wędrować.
W ujęciu z oddali (górny kadr) ułożone są w zdumiewająco innej kolejności niż podczas zbliżenia (kadr dolny). Ale to pewnie dlatego, że takie są fajne, amerykańskie. I magiczne.
Zmiennokształtny Pawlak
Wacław Kowalski wcielił się w „Samych swoich” w Kazimierza Pawlaka, ale także ojca jego i Jaśka. Jednego i drugiego zobaczyć możemy w retrospekcji jeszcze po tamtej stronie Buga, podczas kłótni o koński ogon.
Stary Kargul rzuca w Starego Pawlaka odciętym ogonem jego szkapy, czym doprowadza do ojcowsko-synowskiej furii - obaj zaczynają pościg za Kargulem. Jednak osoby, które podbiegają do płotu to niekoniecznie te same dwie, które chciały rozprawić się z krnąbrnym sąsiadem.
Jak widać na dolnym kadrze, przy płocie stoi Jaśko i… No właśnie, kim jest ta druga osoba? Co się stało ze Starym Pawlakiem? Czyżby Wacławowi Kowalskiemu znudziła się kolejna wycieczka w przeszłość?
Wędrujące słupy
Podczas postoju pociągu rodzina Pawlaków wychodzi rozprostować nogi. W pewnym momencie swojego ojca zaczyna wołać Witia (górny kadr), który zobaczył w oddali znajomą mućkę. Jak się okazało, kargulową.
Nieco mniej ważną rolę w tej scenie pełni widoczny za Witią słup telegraficzny, który po zmianie ujęcia (kadr dolny) stoi już po drugiej stronie torów. Czy w powojennej Polsce linie telegraficzne stały po obu stronach torów? Czy może słup ten jest początkiem telegrafii… mobilnej?
Człowiek-widmo
Jadącej przez Lubomierz rodzinie Pawlaków towarzyszą w drodze dwaj czerwonoarmiści, których na górnym kadrze podziwiać możemy na przedzie wojskowej ciężarówki.
Jednak po zmianie ujęcia (dolny kadr), pod przyszłym domem Pawlaków widać już tylko jednego żołnierza. Sprytny kamuflaż to, czy może odrobina radzieckich guseł?
Babcia-widmo
Podczas sceny pierwszego godzenia się Witia stoi na dachu i obserwuje z góry rozmowę członków obu zwaśnionych rodzin. Z domu Pawlaków wychodzi babcia Leonia i ustawia się lekko z tyłu, po prawej stronie Kazimierza.
Jednak po zmianie ujęcia babcia znika, a jej miejsce zajmuje Mania, żona Kaźmierza. Gdzie się podziała babcia? Czy za jej zniknięciem stoi niewidzialny w poprzedniej wpadce czerwonoarmista?
Ławeczka też skora do godzenia
Ta sama scena. Na podwórku Karguli stoi ławeczka, w pewnej odległości od cysterny (górny kadr).
Jednak kiedy zwaśnione rody padają sobie w ramiona, kiedy pada symboliczny płot nieporozumień, ławeczka stoi już w nieco innym miejscu, bliżej domostwa Pawlaków. Przypadek? Czy też i ona w swojej nieskończonej poczciwości chciała przełamać lody i służyć także rodzinie Kaźmierza?
Ładne kwiatki
Witia skrada się do Kargulowego okna słysząc dobiegającą z niego muzykę. Na parapecie aż roi się od kwiatów doniczkowych.
Jednak kiedy Pawlakowy syn zagląda do pokoju i z lubością obserwuje tańczącą z miotłą Jadźkę, kwiatków w oknie ubywa. Kiedy chwile później wzburzona córka Kargula zamyka je, nie mamy wątpliwości, że i kwiatkom udzieliła się magiczna atmosfera filmu Chęcińskiego.
Strzały na oślep?
Genialny pomysł Pawlaka na pozbycie się min z pola pszenicy przeradza się w inwazję wojsk ludowych, artyleryjski ostrzał i serie z karabinów maszynowych wymierzonych w uciekającego do stodoły gospodarza.
Widzowie jednak z łatwością domyślą się, w których miejscach pojawią się dziury po strzałach. Tym razem nie spisali się pirotechnicy – niezbyt dokładnie zamaskowali miejsca, w których zamontowali ładunki wybuchowe imitujące strzały oddane z pepesz.
Podwórkowy złodziej
Witia i Kaźmierz ratują babcie od kul szturmującego przez pomyłkę wojska. Wbiegają do piwnicy, po drodze mijając zakopane w ziemi wiadro i wiszącą na płocie szmatę.
Jednak kiedy po chwili z białą flagą wybiega głowa rodziny Pawlaków, wiadra już nie ma, a szmata na płocie zastąpiona została inną. Czyżby jakiś wioskowy złodziejaszek, korzystając z zamieszania, pofatygował się do Pawlaków po wiadro? Wyjaśnienia dziwnej transformacji szmaty nawet się nie podejmujemy.
Baniak obfitości
Chrzciny Pawełka. Do baniaka z bimbrem podchodzi Kazimierz i napełnia kankę, którą w całości będzie musiał włożyć do środka, aby nabrać destylatu (górny kadr).
Jednak kiedy do baniaka po kilku chwilach podchodzi Kokeszko, bimbru jest po samą pokrywkę, tak że młynarz-weterynarz bez wysiłku napełnia bimbrem dłonie, żeby obmyć twarz. A potem, w alkoholowym rauszu, zanurza swoją gębę. Beczka niczym róg obfitości?
Suszarnia ekspresowa
Kaźmierz przelewa bimber z kanki do bardziej reprezentatywnego naczynia, kiedy do pokoju wchodzi ksiądz. Niemiecki duszpasterz przypadkowo potrąca drzwiami gospodarza i ten oblewa sobie bimbrem rękaw (górny kadr).
Jednak już kilka chwil potem, podczas modlitwy, marynarka Pawlaka jest zupełnie sucha. Zapewne odzieniu Kazimierza udzieliła się gorąca atmosfera chrzcin, która błyskawicznie-automatycznie obsuszyła rękaw jego świątecznego stroju.
Ilość sztachet w płocie musi się zgadzać!
Podczas słynnego sporu o jajko, zakończonego niszczeniem wiszących na płocie glinianych garnków i nowiuśkich koszul, odległość między naczyniami a odzieniem zmienia się w zależności od ujęcia.
Na początku sceny (górny kadr) jest to przynajmniej 9 sztachet (reszta może być zasłonięta przez Pawlaka), a w jej momencie kulminacyjnym (kadr dolny), zaraz przed zapoczątkowaniem procesu niszczenia, odległość zmniejsza się do tylko 5 sztachet. Pozostaje zapytać, czy to garnków przybyło, czy też płot się skurczył ze strachu?
Ale jaja!
Wspomniane przy okazji poprzedniej wpadki jajko ląduje na ścianie domostwa Karguli za sprawą nadpobudliwego Pawlaka.
Jednak odległość pomiędzy przyklejonymi do ściany skorupkami a drzwiami zmienia się w zależności od ujęcia. Zmienia się też kształt kleksa, pozostawionego na ścianie przez niedoszłego kurczaczka. Nie pozostaje nam nic innego, jak gromko zawołać: ale jaja!
Teleportacja
Pełna napięcia scena ujeżdżania przez Witię narowistego rumaka obserwowana jest przez tłum gapiów, pośród których warto zwrócić uwagę na sołtysa.
Ten, w zależności od ujęcia, albo stoi przy mundurowym (kadr dolny), albo zapuszcza żurawia ponad ramieniem Kargula, również obserwującego całe zajście (kadr górny). Prędkość światła? Teleportacja? Filmowa wpadka? Interpretację pozostawiamy czytelnikom.
Wylazł kotek za płotek
Jadźka, rozczarowana i zdenerwowana zachowaniem swojego sąsiada, który spłoszył świeżo zakupionego konia, wypuszcza wartego rower i dwa worki ziarna kota z klatki. Ten właśnie kot stanie się za chwilę przedmiotem kolejnego sąsiedzkiego sporu, który zakończy się rozprawą sądową. Ale czy słusznie?
Wszak uciekający z klatki kot (kadr górny), to nie ten sam, który łapał później myszy w stodole Kargula (kadr dolny). O co więc całe zamieszanie?
Z kaligrafią na bakier
Zdenerwowany Pawlak, w ramach odwetu za kota (którego sam później zastrzelił) i jako protest przeciwko złożeniu przez Kargula podpisu na dokumencie potwierdzającym stan kawalerski Kokeszki, wbrew naciskom władz gminy wypisuje na ścianie słynne hasło „3 x NIE”, zamiast ogólnie przyjętego „3 x TAK” (które to miało symbolizować społeczne poparcie projektu likwidacji senatu).
Jednak sporny napis zdaje się być równie zmiennokształtny, co ojciec Pawlaka w jednej z poprzednich wpadek. Tutaj, w zależności od ujęcia, litera „E” oraz „N” przyjmuje inny wygląd. Pewnie czuły się nieswojo w tak agresywnym towarzystwie.
Pranie, panie. Pranie.
Kokeszko i Jadźka rozwieszają pranie, a na podwórku Kargulów kot się na sznurku pasie. Mania, zauważywszy tak karygodny akt znęcania się nad zwierzętami i pogwałcenie konwencji sołtysowej, która nakazywała dzielenie się kotem w zależności od dnia tygodnia, informuje swojego męża o zajściu.
Pawlak chwyta strzelbę z wylatującym zamkiem i raz na zawsze rozwiązuje problem kota, na raz zabierając mu 9 żyć. Przerażeni całą sytuacją Jadźka z Kokeszką w ułamku sekundy (podczas zmiany ujęcia) rozwieszają na sznurze dodatkowe prześcieradło i obrus. W obliczu śmierci, człowiek naprawdę potrafi się uwinąć.
** [
BYŁA GENIALNYM DZIECKIEM. DZIŚ ZACHWYCA URODĄ ]( http://film.wp.pl/zlote-dziecko-hollywood-stalo-sie-kobieta-6025275677496449g )**
Czas na zmiany
Wracający z sądu Pawlak zauważa wymłócone zboże, elegancko rozstawione w workach przy drzwiach stodoły. Elegancki jest i sam Kaźmierz, ubrany w niedzielny strój przyozdobiony złotym łańcuszkiem od takiegoż koloru zegarka.
Jednak po wejściu do stodoły, na chwilę przed odkryciem skrywanej miłości Witii i Jadźki, łańcuszek wisi już w zupełnie innej pozycji. I do tej zmiany wystarczyła tylko i wyłącznie zmiana ujęcia.
Jak na 45-letni film, stworzony po kosztach przy mikroskopijnym budżecie, „Sami swoi” dzielnie przetrwali próbę czasu i zabawy na stole montażowym.
20 zauważalnych wpadek, przy ponad 150, których wstydzić musi się „Matrix” czy blisko 270, które znaleziono w pierwszej części „Gwiezdnych Wojen” to wynik rekordowo wręcz niski. Zamiast więc wyśmiewać niedociągnięcia filmu Chęcińskiego, powinniśmy być dumni, że po raz kolejny prawdziwe okazało się znane na całym świecie powiedzenie - „Polak potrafi”. (mf/gk)