"Scenariusz na miłość": Hugh Grant za młody na egzorcyzmy, za stary na seks?
Choć trudno w to uwierzyć, wieczny chłopiec współczesnego kina – *Hugh Grant – przekroczył już pięćdziesiątkę. W niedawnym wywiadzie dla BBC, gdzie promował komedię "Scenariusz na miłość", aktor opowiadał o swej "wiekowej klątwie", egzorcyzmach i dylematach, jakie niosą łóżkowe sceny ze studentkami.*
„Zawsze wyglądałem na młodszego niż jestem. W wieku 14 lat brano mnie za dziewięciolatka, a później też nie było lepiej. Nie chciano mi sprzedawać alkoholu. A na seans „Egzorcysty” nie zostałem wpuszczony, bo pani w kasie kina uznała, że jestem za młody na takie filmy.”
„Dziś sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Oglądając „Scenariusz na miłość”, odniosłem wrażenie, że miłosna scena, w której ląduję w łóżku z dużo młodszą studentką (graną przez Bellę Heathcote, lat 27) wywołała jakieś napięcie wśród publiczności. Czyżbym wkroczył na terytorium, w którym facetowi w moim wieku nie wypada zbliżać się do tak młodych kobiet?” – śmieje się aktor.
W „Scenariuszu na miłość”, najnowszym dziele hollywoodzkiego specjalisty od komedii Marca Lawrence’a, brytyjski wieczny chłopiec wciela się w scenarzystę Keitha Michaelsa, rozchwytywanego laureata najbardziej pożądanej filmowej nagrody świata – Oscara. Piętnaście lat temu miał świat u stóp, teraz jest spłukany, rozwiedziony i cierpi na chroniczny kryzys twórczy. Jedyne, co mu zostało z czasów chwały, to zawyżone poczucie własnej wartości. Z nadzieją na zarobienie łatwych pieniędzy, przyjmuje ofertę poprowadzenia kursu pisania scenariuszy na niewielkiej uczelni. Selekcja na zajęcia, prowadzona osobiście przez „profesora”, opiera się na prostych zasadach – przyjęte zostają tylko ładne kobiety i brzydcy mężczyźni. Jednak wkrótce Keith, czarujący kursantki swoją hollywoodzką przeszłością, sam ulegnie czarowi jednej z nich (Marisa Tomei).