Sława go przytłoczyła, więc zwyciężył alkohol. Michał Anioł teraz żyje w trzeźwości
Z takim imieniem i nazwiskiem nie miał innego wyjścia; musiał zostać artystą. Do malowania go jednak nie ciągnęło. Michał Anioł jako kilkuletni chłopak oznajmił, że zamierza zostać aktorem.
Michałowi Aniołowi wróżono wielką karierę, był przystojny, utalentowany, ambitny i szybko zdobył popularność.
Niestety, nie poradził sobie z tak nagle zdobytą sławą. Jak wyznawał, był bardzo nieśmiały i aby dodać sobie odwagi, coraz częściej sięgał po butelkę.
Z powodu swojego nałogu zaniedbał pracę, dostawał mniej zleceń i czuł się jeszcze bardziej odizolowany od innych; wreszcie podjął decyzję o wyjeździe z kraju.
Gdy wrócił, zorientował się, że mało kto o nim pamięta. Dziś znów jest aktywny zawodowo, ale na ekranie pojawia się głównie w epizodach.
Pokonać nieśmiałość
Chociaż był dzieckiem skrytym i nieśmiałym, postanowił przełamać swoje lęki i spełnić marzenie o występowaniu przed kamerami. Przez długie lata zmagał się ze swoimi słabościami - i szło mu całkiem nieźle. Do warszawskiej PWST dostał się już za pierwszym razem i uczył się pod okiem najlepszych profesorów. Po uzyskaniu dyplomu trafił na scenę i próbował rozkręcić karierę filmową.
Na małym ekranie zadebiutował w 1976 roku w serialu "Polskie drogi", później przemknął w "Nocach i dniach" czy "Lalce". Największą popularność przyniosła mu rola w "Karate po polsku", a wśród młodszych widzów kreacja w "Podróżach pana Kleksa".
"Zacząłem używać życia”
Anioł cieszył się ogromną popularnością i sympatią publiczności - w 1988 roku zaczęto emitować dwa seriale z jego udziałem, "Rodzina Kanderów" oraz "W labiryncie". Ale aktor zupełnie nie radził sobie z nową sytuacją. Jego trzy małżeństwa się rozpadły, zaś on coraz częściej zaglądał do kieliszka.
- Do dziś pamiętam to uczucie. Czułem niewyobrażalną moc. Zacząłem używać życia. Po dziesięciu latach stałem się wrakiem człowieka - cytuje słowa aktora magazyn "Życie na gorąco".
Zaczął zaniedbywać pracę, ale zupełnie się tym nie przejmował.
- Byłem wtedy nieśmiały, a wódka zaczęła mnie otwierać, więc czułem się z nią dobrze - zwierzył się w wywiadzie dla "Rewii".
Życie na emigracji
Po zakończeniu zdjęć do "W labiryncie" Anioł postanowił wyjechać do Ameryki, gdzie miał rodzinę.
- Spędziłem tam dziesięć lat. To było marzenie od dzieciństwa. Wszystko zaczęło się od starego radia z okrągłą skalą, na której były nazwy: Londyn, Amsterdam, Praga. Wystarczyło poruszyć gałką, żeby się znaleźć w innym kraju, usłyszeć inny język - opowiadał w "Gazecie Lubuskiej".
Rozpoczął studia w hollywoodzkiej szkole aktorskiej, zagrał też w kilku filmach i przedstawieniach, ale żadnego z tych występów wyjątkowo sobie nie ceni.
"Alkohol zwyciężył”
Niestety, znów zaczął sięgać po alkohol i ponownie wpadł w szpony nałogu.
- Alkohol zwyciężył. Pewnego dnia wypiłem wszystkie możliwe trunki, które stryj miał w domu, łącznie z płynem do płukania jamy ustnej i zapasem wód kolońskich - wyznawał ze wstydem.
Wtedy zdecydował się pójść na odwyk i od tamtej pory pozostaje trzeźwy. Postanowił też wrócić do kraju.
- Z Ameryki wróciłem, kiedy dostałem list od mojego mentora prof. Łomnickiego. Doszedł do mnie już po jego śmierci - wyznawał w "Gazecie Lubuskiej".
Kiepskie propozycje
Po powrocie do Polski ze smutkiem zorientował się, że w branży mało kto o nim pamięta. Ale się nie poddał. Udało mu się wrócić na scenę i przed kamery. Początki jednak nie były łatwe. Grywał ogony w serialach, pojawił się w "Na dobre i na złe", "Miodowych latach", "Samym życiu" czy "Na Wspólnej". W 2003 roku zagrał w "Polisz Kicz Projekt" z Mariuszem Pujszą, czego, jak wyznaje, długo żałował.
- Mariusz Pujszo mnie dopadł - śmiał się w "Gazecie Lubuskiej". - No i grałem idiotyczne role. Osiem lat to trwało. Choć pierwszy "Kicz" to jeszcze mi się podobał, bo był świeży. Potem stawało się to coraz gorsze. I wtedy poczułem, że znów chcę grać, ale na poważnie. W teatrze.
Nowe życie
Przyznaje, że wiele spraw w życiu zawalił i nie stanął na wysokości zadania. Dopiero po kilku latach udało mu się odbudować relację z synem z drugiego małżeństwa, Jakubem.
- Kiedy przepraszam, że się nim nie opiekowałem, mówi, że nie ma do mnie żalu - cytuje jego słowa "Życie na gorąco".
Obecnie jest w niezwykle szczęśliwym związku z Małgorzatą.
- Poznaliśmy się dzięki córce Małgosi, Urszuli, którą znałem z teatru. Ula jest niesamowitą postacią, więc zastanawiając się, jaka też może być jej mama, postanowiłem to sprawdzić. I tak to się zaczęło - wspominał. - Będąc ze sobą, osiągnęliśmy spokój, którego tak bardzo brakowało nam do tej pory. Dzięki Małgosi okrzepłem w trzeźwości. Uspokoiłem się, wyciszyłem.