Klęska w kinach. Młodzi widzowie nie chcą go już oglądać

Pierwsze trzy części "Indiany Jonesa" w latach 80. ubiegłego wieku stały się największymi kinowymi przebojami sezonu na świecie. W 2008 roku mocno krytykowana czwarta część cyklu zajęła drugą pozycję. Niestety, w ciągu kolejnych piętnastu lat grono miłośników słynnego archeologa znacznie się wykruszyło.

Harrison Ford jako Indiana Jones
Harrison Ford jako Indiana Jones
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Nie tak miało wyglądać pożegnanie Harrisona Forda z kultową postacią. Problemy superprodukcji "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" zaczęły się już po uroczystej premierze, która miała miejsce na festiwalu w Cannes. Podczas pokazu filmu wszystko wyglądało jeszcze dobrze. Wzruszony Harrison Ford został wówczas nagrodzony Honorową Złota Palmą oraz kilkuminutowymi oklaskami na stojąco. Jednak zgromadzani na seansie dziennikarze chyba nie podzielali entuzjazmu widowni, gdyż w swoich recenzjach mocno "obsmarowali" ostatnią część "Indiany Jonesa".

W kontekście obecnych problemów filmu "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia", czyli dużo niższej niż się spodziewano frekwencji w kinach, rozstrzyganie zagadnienia, czy zmasowana krytyka hollywoodzkiej produkcji była słuszna, czy też znacznie wyolbrzymiona, nie ma większego sensu. Przyczyny porażki są dużo bardziej prozaiczne. Bohater grany przez Harrisona Forda okazał się bowiem za starą, zbyt archaiczną postacią dla współczesnej widowni. Świadczą o tym chociażby informacje dotyczące osób, które podczas premierowego weekendu obejrzały "Artefakt przeznaczenia" w Stanach Zjednoczonych.

Indiana Jones i artefakt przeznaczenia - zwiastun #2 [napisy]

Większość (ponad 55 proc.) widzów piątej części "Indiany Jonesa" to osoby powyżej 40. roku życia, dla których bohater "Poszukiwaczy zaginionej Arki" był jedną z najważniejszych filmowych postaci z dzieciństwa. Na ogół widzowie z tej grupy wiekowej stanowią jedynie 20-30 proc. widowni hollywoodzkiej produkcji. Analitycy rynku kinowego w Stanach zwracają uwagę na inne bardzo rzadko spotykane statystyki: 45 proc. widowni to osoby powyżej 45. roku życia, a 23 proc. to osoby powyżej 55. roku życia.

Od lat motorem napędowym kinowej widowni są osoby do 25. roku życia. Bez nich hollywoodzka produkcja nie ma szans na odniesienie komercyjnego sukcesu. Czego przykładem jest "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia".

Generalnie w Stanach Zjednoczonych piąta część "Indiany Jonesa" została dobrze przyjęta. Ostatecznie na portalu Rotten Tomatoes większość zebranych recenzji krytyków była pozytywna (68 proc. oceniło film na plus). Procent pozytywnych opinii widzów sięgnął niemal 90 proc. Wystarczyło to jednak do uzyskania jedynie przeciętnego wyniku otwarcia – 60 mln dolarów. Dla porównania poprzednia część cyklu, która cieszyła się znacznie mniejszą popularnością niż klasyczna trylogia, zebrała na starcie 100 mln dolarów (plus inflacja).

Co gorsza, "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" nie podbił także rynku zewnętrznego. Można nawet powiedzieć, że poza Ameryką sprzedaje się słabiej niż w USA. Najbardziej dotkliwą klęskę poniósł w Chinach, gdzie na starcie zarobił zaledwie 2,3 mln dolarów. W sumie na całym świecie piąta, ostatnia część "Indiany Jonesa" z Harrisonem Fordem zarobiła podczas premierowego weekendu 130 mln dolarów. Film, który kosztował 295 mln dolarów, aby przynieść producentom zysk z dystrybucji kinowej, powinien zarobić około 700 mln dolarów. "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" na taki rezultat nie ma już szans.

Podczas minionego weekendu dobiegła końca filmowa przygoda, która rozpoczęła się 42 lata temu. Niestety, jeden z najpopularniejszych bohaterów w historii kina współczesnej widowni nie jest już w stanie porwać. Zapamiętajmy jednak słowa, które podczas uroczystego pokazu w Cannes wypowiedział 80-letni Harrison Ford: "Te filmy są zrodzone z miłości do filmu i wielkiej przygody. Żegnaj, przyjacielu!".

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" masakrujemy "Warszawiankę" z Szycem, chwalimy "Sortownię" z Chyrą, głowimy się nad "Flashem" z Michaelem Keatonem i filmami Wesa Andersona, z "Asteroid City" na czele. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

 
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (326)