''Szajbus i pingwiny'': I jak tu nie kochać zwierzaków? [RECENZJA]

„Szajbus i pingwiny” to nieczęsty przypadek filmu rodem z Australii na ekranach polskich kin. Ale jeśli tak wygląda przeważająca część tamtejszych produkcji dla dzieciaków, to chcę więcej!

''Szajbus i pingwiny'': I jak tu nie kochać zwierzaków? [RECENZJA]

Akcja rozgrywa się w malutkim miasteczku na południowym wybrzeżu Australii. Tamtejszy farmer lekkoduch razem ze swoją wnuczką próbuje wytrenować niesfornego psa Szajbusa, by ten był w stanie bronić niewielkiej kolonii pingwinów, na które polują lisy.

Fabuła jest więc z jednej strony prosta, ale przy okazji na tyle ciekawa i zaangażowana w tematy ekologii, że nawet starszy widz jest w stanie choć trochę zaciekawić się tym, co rozgrywa się na ekranie. Dzieciaki z miejsca będą oczarowane filmem, gdyż tytułowy Szajbus to absolutna gwiazda filmu. Kamera go uwielbia (z wzajemnością) i nawet dorośli nie będą w stanie oderwać od niego wzroku. Poza tym na młodego widza czekają jeszcze przeurocze małe pingwiny (czy można nie lubić pingwinów?) oraz, co wcale nie takie częste w kinie typowo familijnym, ciekawie zarysowane i dobrze zagrane postaci ludzkie.

Mała Olivia to bystra i rezolutna bohaterka, z którą nietrudno się identyfikować. W jej dziadka kapitalnie wciela się Shane Jacobson i nadaje tej postaci wielowymiarowy charakter. Nie jest on tylko lekko dziwnym czy nieporadnym dziadkiem, to człowiek pełen empatii, tęskniący za zmarłą żoną; mocno kochający swoją wnuczkę i jej mamę, a także troszczący się o zwierzęta. Sarah Snook, wcielająca się w jego córkę to też nie tylko papierowa postać, ale pełnokrwista osobowość, szukająca dla siebie nowej miłości i ciągle wspominająca zmarłą mamę.

I choć, tak jak wspomniałem wcześniej, „Szajbus i pingwiny” jest typowym i schematycznym kinem familijnym, to jednak głębia emocjonalna i starannie rozpisane postaci sprawiają, że całość angażuje widza o wiele bardziej niż inne produkcje tego typu. No i należy też poświęcić parę zdań warstwie formalnej. Twórcy podeszli do całego filmu na tyle poważnie, że nie tylko postarali się o rozbudowanych i wielowymiarowych bohaterów, ale również zapewnili widzom przepiękne zdjęcia, będące idealną pocztówką i reklamą Australii. A całość okrasza znakomita muzyka polskiego kompozytora Cezarego Skubiszewskiego.

„Szajbus i pingwiny” świetnie pokazuje różnicę pomiędzy bezdusznymi i robionymi tylko dla pieniędzy komercyjnymi produktami a lekkim i bezpretensjonalnym kinem dla dzieci, które robi się z dużą dozą uwagi i empatii. Australijska produkcja należy do tej drugiej grupy. I emocje, jakie twórcy wlali w ten film, udzielają się również widowni.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)