Szalonego Alejandra taniec na krawędzi
Podczas odbywającego się właśnie we Wrocławiu Międzynarodowego Festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty swoją polską premierę miał najnowszy, biograficzny film Jodorowskiego – „Taniec rzeczywistości“.
„Nie mieszkam we Francji; mieszkam w swojej głowie“ – mówi Alejandro Jodorowsky. Reżyser m.in. „Kreta“ (1970) i „Świętej góry“ (1973) twierdzi, że nie jest normalną osobą. Żyje w ludzkim ciele, ale jego umysł nie jest umysłem w pełni normalnym.
Do życia potrzebuje tylko pięciu kotów i kobiety. Jego żona jest od niego trzydzieści siedem lat młodsza, ale Alejandro utrzymuje, że nie odczuwa pokoleniowej różnicy. Upływający czas nie gra dla niego roli. Planuje jednak dożyć 140 lat.
Jodorowsky jest reżyserem, autorem sztuk teatralnych, pisarzem, aktorem, muzykiem, twórcą komiksów i duchowym guru. W szerszych kręgach jest jednak znany głównie jako reżyser awangardowych, undergroundowych, kultowych filmów „pełnych surrealistycznych obrazów, przemocy, mistycyzmu i religijnych prowokacji“.
Skąd się wziąłem?
Jodorowsky urodził się w 1929 roku w małym miasteczku na wybrzeżu Chile, w Tocopilla. Mieszkający tam jego rodzice byli żydowskimi imigrantami z Ukrainy.
Ojciec Alejandra zajmował się handlem, prowadzeniem sklepu i okazywaniem agresji swojej żonie, Sarze. Podobno pewnego dnia oskarżył ją o flirtowanie z jednym z klientów i w odwecie pobił oraz zgwałcił. Sara właśnie tego dnia miała zajść w ciążę i dziewięć miesięcy później urodzić małego Alejandra. Wedle podań po tym incydencie Sara miała znienawidzić męża, nigdy nie pokochać pierworodnego syna i z rzadka okazywać mu matczyną czułość.
To ciekawe, bo bohater „Tańca rzeczywistości“ ma z matką bardzo bliską relację, a ona sama jest w filmie przedstawiona w iście magicznym entourage’u. Filmowa Sara to kobieta wierząca w Boga, ale odprawiająca pogańskie rytuały. Ekranowa relacja Alejandra z ojcem jest za to trudniejsza. Do niej bardziej przystaje wypowiedź, w której Jodorowsky twierdzi, że ojciec był potworem, więc on w wieku 23 lat odciął się od rodziny na dobre.
Anarchia, awangarda i półkule mózgu
„Kiedy byłem bardzo młody zapisałem się na uniwersytet i nauczyłem posługiwać racjonalnym językiem; myśleć wykorzystując lewą półkulę mózgu“ – opowiada Jodorowsky w wywiadach – „ale to prawa półkula jest odpowiedzialna za intuicję i wyobraźnię.“
To przekonało reżysera „Czarnej Dalii“ (na zdjęciu obok), że słowa nie niosą prawdy, a język symboli jest znacznie silniejszy i spycha je na dalszy plan. Awangardowe podejście do gramatyki języka sprawiło, że Jodorowsky nie zagrzał długo miejsca w college’u.
Wyrzucony po dwóch latach zaangażował się w działalność artystyczną teatru mimów i zanim w 1947 roku założył własną grupę teatralną (Teatro Mimico) pracował jako klown. Swojego zajęcia nie traktował jednak niepoważnie. Przeprowadził się do Paryża i zaczął studiować aktorstwo mimiczne pod skrzydłami Étienne‘a Decroux.
Dziesięć lat później zwrócił się w stronę kina i w 1957 roku nakręcił pierwszy film krótkometrażowy „Les têtes interverties“. Nowa fascynacja nie sprawiła, że zaczął prowadzić stabilne życie. Od początku lat sześćdziesiątych dzielił swój czas między Paryż a Meksyk, założył wówczas też anarchistyczny awangardowy teatr Panic Movement. O żadnym spośród tych wydarzeń nie opowiada jednak w „Tańcu rzeczywistości“.
Kaleki, czerwone pantofle i zapach morza
W filmie, na który czekaliśmy niemal 23 lata Alejandro Jodorowsky opowiada o swoich młodzieńczych latach w Tocopilla, obcinaniu kręconych blond włosów, ojcowskich tresurach, marzeniach o czerwonych pantoflach i pierwszym zetknięciu ze śmiercią.
„To nie jest film“ – powtarza reżyser surrealistycznego świata przedstawionego – „To sposób na uleczenie mojej duszy“. Filmowa opowieść o małym Alejandro zdaje się być wyłącznie pretekstem do opowiedzenia o ojcu – o brutalnym, trzymającym dyscyplinę, stawiającym sobie poprzeczki nie do przeskoczenia człowieku o dobrym sercu, dla którego największą porażką była niemożność udzielenia pomocy ludziom w potrzebie.
Zadziwiająco klasyczna jest struktura tego surrealistycznego filmu wypełnionego abstrakcyjnymi sytuacjami, bohaterami o cudacznej aparycji, mało realistycznymi, ale przekonującymi wątkami i dźwięcznym śpiewem matki małego Alejandrita. Jodorowsky ubiera swoje dziecięce wspomnienia w formę bajki dla dorosłych. Mnóstwo w niej elementów przemocy, erotyki, ale nie brakuje i... polityki.
Spalić portrety Stalina!
Jodorowskiemu udaje się wpisać intymne wspomnienia w zmieniające się tło społeczno-polityczne Chile. Nie przywiązuje on szczególnej uwagi do faktografii, ale nie przeszkadza fakt, że najważniejsze historyczne wydarzenia narysowane są grubą kreską. Pełnią one wyłącznie rodzaj barwnego tła, w które Jodorowsky z łatwością wpisuje figurę swojego ojca.
Fabuła środkowej części „Tańca rzeczywistości“ niemal w całości koncentruje się na wątku ojca i jego inspirowanej „Odyseją“ podróży do domu. Mimo jego długoletniej nieobecności i deklarowanej przez Alejandro nienawiści do ojca, jawi się on ewidentnie jako postać kluczowa dla ukształtowania tożsamości Jodorowskiego.
„Taniec rzeczywistości“ to bowiem w końcu saga rodzinna, w której przeplatają się losy kilku pokoleń i wielu ludzi wpływających na losy całej rodziny. Jodorowskiemu udaje się jednak uniknąć patosu, a dramaturgia służy podkreślaniu nostalgii i budowaniu ironii. Czy dojrzały Jodorowsky tęskni za minionym światem?
Poezja obrazu
Jodorowsky ma dziś 84 lata, włosy białe jak śnieg i żywe, jasne oczy. W kilku scenach pojawiał się za plecami małego Alejandra (w jego roli Jeremias Herskovitz), by go pocieszyć i upewnić chłopca w przeczuciu, że powinien słuchać głosu serca, bo tylko w sobie samym można odnaleźć to, co w życiu najważniejsze.
Reżyser odnajduje zadziwiające połączenia między bohaterami i sytuacjami, „opowiada o dorastaniu w Chile, ale trudno odróżnić tu fakty od konfabulacji“ – pisał Piotr Mirski w katalogu MFF T-Mobile Nowe Horyzonty. Szczególnie ciekawemu zatarciu ulegają one na poziomie obsady aktorskiej. Czułego barbarzyńcę – ojca Alejandra – gra bowiem w filmie starszy syn Jodorowskiego – Brontis Jodorowsky.
Czy te analizy mają jednak jakiekolwiek znaczenie? „Jestem artystą“ – powtarza reżyser „Kreta“ – „obraz filmowy jest dla mnie jak poezja; a kiedy w grę zaczyna wchodzić sztuka, nie ma już miejsca dla intelektualnych przemyśleń. Artysta czerpie ze swojego wnętrza, z głębi swojej podświadomości, z zakamarków własnej duszy“. Czyli naprawdę nie chodzi tutaj o biznes?
Reżyser, który nie jest filmowcem
„Nie widzę siebie wyłącznie jako filmowca“ – twierdzi Jodorowsky. – „Kręcę film, kiedy mam na to ochotę. Nie jestem jednak częścią przemysłu. Nie muszę robić filmu za filmem, żeby przeżyć do pierwszego.“
Przez wiele lata Jodorowsky wolał urządzać skandale. Dzięki temu jego filmy do dziś są traktowane jako kultowe przejawy sztuki mistycznej, obrazoburczej i uderzającej w małomiasteczkową, mieszczańską wrażliwość.
Jodorowsky utrzymuje, że wierzy w mistycyzm i sądzi, iż każdy człowiek jest swoją własną świątynią. Nie uznaje religii, obwinia je za istnienie religijnych wojen, uprzedzeń, hipokryzji i uprzedmiotawiania kobiet. „Religie się z poprzedniego wieku, nie ma tu dziś na nie miejsca“ – mówi.
Artysta wymyślił jednak swój własny duchowy system o nazwie „psychomagia“ lub „psychoszamanizm“ – inspirowany alchemią, Tarotem, Zen, Buddyzmem i Szamanizmem.
Niespełnione sny
Mainstream nigdy nie był nurtem mu przyjaznym. Jodorowsky zawsze lepiej się odnajdywał w łączeniu różnych awangard, zacieraniu granic między gatunkami i opowiadaniu w duchu surrealistyczno-skandalicznym.
Nakręcony w 1968 roku „Fando i Lis“ wywołał moralną burzę w Meksyku i został zakazany. „Kret“ został okrzyknięty hitem undergroundowego, nocnego (midnight-movies) kina w Stanach Zjednoczonych. Grający w nim główną rolę John Lennon do tego stopnia zakochał się w Jodorowskim, że wyłożył milion dolarów na poczet sfinansowania jego kolejnego filmu. W rezultacie powstała „Święta góra“ (na zdjęciu). Ani „Kret“ ani ona nie doczekały się szerokiej dystrybucji, do dziś pozostając jednak klasykami kina.
W latach siedemdziesiątych Jodorowsky zabierał się też za adaptację „Diuny“ Franka Herberta, ale poległ w przedbiegach. Scenariusz trafił w końcu w ręce Davida Lyncha. Sukcesu nie odniósł też nakręcony w 1990 roku „Złodziej tęczy“.
Jodorowsky zajął się pisaniem komiksów. Jego „The Incal“, „Technopriests“ i „Metabarons“ zostały okrzyknięte jednymi z najlepszych komiksów wszech czasów. Czy nie udowadnia to tylko poczucia, że może i Jodorowsky nie jest „wyłącznie“ filmowcem, ale jest artystą wszechstronnym – żeby nie powiedzieć – człowiekiem renesansu? Zdecydowanie tak.
(sm/mn)