Szczudła, pionierska technologia i niezwykły rozmach. Dan Stevens opowiada o pracy na planie filmu "Piękna i Bestia" [WYWIAD]
17 sierpnia to dzień premiery filmu "Piękna i Bestia" na Blu-Ray 3D, Blu-Ray i DVD, który na polski rynek wprowadza Galapagos. Z tej okazji publikujemy wywiad przeprowadzony z Danem Stevensem, odtwórcą tytułowej roli, który opowiedział o trudach i wyzwaniach pracy przy tym niesamowitym projekcie. Przypomnijmy, że nakręcona za 160 mln dol. współczesna wersja kultowej baśni zarobiła w kinach ponad 1,2 mld dol.
Co najbardziej urzekło cię w tej roli?
Dan Stevens: Przekształcenie kultowej animacji znanej w wersji 2D w wielowymiarową produkcję fabularną to wielkie wyzwanie. "Piękna i Bestia" to ponadczasowa historia ze wspaniałymi bohaterami, dlatego byłem bardzo podekscytowany (podobnie jak moja żona i dzieci) możliwością wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu. Podoba mi się to, że film łączy ze sobą dwa światy: realny oraz wirtualny. W produkcji korzystaliśmy z tzw. green screen oraz technologii CGI (część obrazów została wygenerowana komputerowo od początku do końca), ale wiele scen zostało nakręconych w tradycyjny sposób. Byłem nastolatkiem, kiedy premierę miała animacja. Oglądałem ją w kinie i pamiętam, że cieszyła się ogromną popularnością. Kiedy znalazłem się w obsadzie "Pięknej i Bestii", czułem radość myśląc o tym, że kreując Bestię będę mógł pobawić się różnymi aspektami tej postaci.
"Piękna i Bestia" to twoje kolejne spotkanie zawodowe z Billem Condonem. Jak ci się pracowało ponownie z tym reżyserem?
Bill jest mistrzem wielkich, musicalowych widowisk. Pracowało mi się z nim świetnie. Współpracowaliśmy już wcześniej, więc znałem jego styl. Zanim ruszyły zdjęcia, spędziliśmy kilka miesięcy nad scenariuszem. Długo analizowaliśmy, jakie cechy możemy nadać Bestii, by ta postać stała się bardziej dwuwymiarowa i ludzka. Pragnęliśmy, żeby grany przeze mnie bohater budził nie tylko strach, ale sprawiał wrażenie człowieka uwięzionego w ciele potwora.
Czym różni ją od Bestii z filmu animowanego?
Jedną z największych różnic jest to, że w animacji tak naprawdę nie znamy Bestii przed transformacją. Patrzymy na stroniącego od ludzi potwora, a nie mamy pojęcia, jakim był człowiekiem. W naszym filmie cofamy się o krok, poznajemy Księcia na balu debiutantów i dostrzegamy coś, co wspólnie z Billem chcieliśmy szczególnie wydobyć – nadąsanego, rozpieszczonego dzieciaka, który czuje się uprzywilejowany, co ostatecznie doprowadza do jego upadku. Ukazanie tego prologu poprzez taniec było moim zdaniem genialnym pomysłem. Cała scena dużo mocniej pokazała widzowi dlaczego na Bestię została rzucona klątwa. Okazuje się, że nie tylko przez nieprzyjęcie róży, ale też z powodu wielu innych cech. W psychologii istnieje wytłumaczenie tego, dlaczego bestia staje się bestią, dlatego obejrzałem wszystko od “Ralpha Demolki” po “Obywatela Kane’a”, w poszukiwaniu inspiracji dla tej postaci.
Opowiedz nam o efektach wizualnych, które zostały wykorzystane w filmie.
W pracy nad "Piękną i Bestią" używamy technologii "wychwytywania twarzy", która dotąd nie była wykorzystywana, a na pewno nie na taką skalę. Technologia ta działa inaczej niż tzw. technologia wychwytania ciała. Podstawowa różnica jest taka, że wymaga ona przeniesienia się myślami do scen, które już się nakręciło. Porusza się jedynie twarzą bez względu na to, czy ma się do wypowiedzenia jakiś dialog, czy tylko chce się wyrazić emocje. Stanowiło to wyjątkowo trudne zadanie, szczególnie wtedy, gdy musiałem odegrać całą scenę tańca w sali balowej, wykorzystując do tego jedynie swoją twarz. To było bardzo interesujące doświadczenie. Wchodziłem na plan, aby nakręcić scenę, gdzie mówię do Lumière’a, a tak naprawdę patrzyłem na światełko i słyszałem głos Ewana. Na szczęście wcześniej poznałem wszystkich aktorów w ich “ludzkich wcieleniach”, co znacząco pomogło mi w kręceniu scen z ich udziałem w postaci obiektów.
Na planie cały czas miałem na sobie specjalny kostium, który dzięki animacji na ekranie przeobraził się w postać Bestii. Jednym z jego elementów były szczudła, co stanowiło prawdziwe wyzwanie nie tyko dla moich mięśni łydek, ale całego ciała. Wspólnie z zespołem technicznym musieliśmy opracować sposób odpowiedniego poruszania się. W efekcie palce moich stóp były zdrętwiałe przez około tydzień. Ponieważ większość z tego, co widać w filmie, nie jest pracą kaskaderów, tylko aktorów, dużo czasu i wysiłku zajął nam sam trening fizyczny, budujący formę i siłę do późniejszej pracy na planie.
Jak ci się pracowało z Emmą Watson, czyli filmową Bellą?
Emma jest świetna. Między postaciami w filmie widoczna jest bardzo zażyła relacja i z wielką przyjemnością odpowiednio dopasowałem swoją postać Bestii do Belli, jaką chciała być Emma. Spędziliśmy wiele godzin, rozmawiając o pięknie, brzydocie, kobietach, mężczyznach, kobiecości, męskości, dobru, złu i tego typu rzeczach. Chcieliśmy przełożyć na ekran te aspekty, o których dyskutowaliśmy i zorientowaliśmy się, że ta historia nie opowiada tak naprawdę o brzydkim stworze i pięknej dziewczynie, ale o piękności i o potworze, które są w każdym z nas. O tym, że każda osoba posiada dwie strony, oraz o uczeniu się życia z tymi dwoma przeciwnymi aspektami ludzkiej osobowości tak, aby została zachowana równowaga. Emma jest bardzo interesującą dziewczyną, intelektualnie zaangażowaną w opowieść, co w znacznym stopniu wzbogaciło pracę nad filmem.
Czy możesz nam trochę opowiedzieć o Alanie Menkenie i niesamowitej muzyce z filmu?
Praca z Alanem była ciekawym doświadczeniem. “Piękna i Bestia” [org. "Beauty and the Beast"] jest jedną z tych piosenek, które przychodzą mi do głowy w najdziwniejszych momentach. Jej nieustające towarzystwo na planie było niesamowitym przeżyciem. Alan jest niezwykłym człowiekiem i ponad wszystko - jest przezabawny. Każdy musicalowy pomysł, który od niego wychodzi, brzmi jak hit rodem z Broadwayu. Był w studio na naszych wstępnych nagraniach i od razu przeszedł do rzeczy, ponieważ wiedział, czego chciał. Jedną ze wspaniałych rzeczy w oryginalnej animacji Disneya jest mieszanka romansu, klasycznej bajki i humoru, zabawy. Chcieliśmy zachować równowagę pomiędzy jej romantyczną stroną a odrobiną wygłupów. “Słońca dni” [org. "Days in the Sun] to moja ulubiona piosenka…jest po prostu piękna. Jest tak samo poruszająca i wspaniała, jak utwory z filmu animowanego. Można wyczuć w niej także odrobinę klasyki. Alan napisał również nową piosenkę dla mojej postaci – “Aż po zmierzch” [org. "Evermore]. Mam nadzieję, że spodoba się ona widzom.
Czy próby trwały długo?
Każdego dnia przez kilka miesięcy śpiewaliśmy, tańczyliśmy i trenowaliśmy. Samo rozwijanie formy do scen, w których byłem Księciem było męczące. Bill był przekonany o tym, że Książę był znakomitym tancerzem, więc i ja musiałem stać się znakomitym tancerzem, dlatego mieliśmy wiele prób. Choreograf Anthony Van Laast i jego ekipa byli nadzwyczajni, pracowali ze mną nad tym, w jaki sposób mam się trzymać i odpowiednio poruszać, co było niezwykle pomocne.
Czy mógłbyś opowiedzieć trochę o rozmachu tej produkcji, o kostiumach i scenografii?
Sarah Greenwood i jej dział zrobili kawał dobrej roboty. Wszystkie plany filmowe są ogromne, a kostiumy wykonane przez Jacqueline Durran – niewiarygodne. Wiele przyjemności sprawiło mi kręcenie sceny balu debiutantów w zamkowej sali balowej… byłem tam ja i 60 księżniczek w pięknych sukniach oraz perukach zdobionych klejnotami. Dbałość o detale w tym filmie jest niesamowita. Każdy dzień spędzony na planie, każda scena to epickie przeżycie. Gdziekolwiek byś nie spojrzał, czujesz zachwyt, a kiedy wyobrażasz sobie, jak wiele pracy zostało włożone w to niesamowite widowisko, jest już tylko podziw. To naprawdę niezwykłe.
Jak wspominasz pracę nad słynną sceną w sali balowej?
Właściwie to było dziwne doświadczenie. Ponieważ była to jedna z pierwszych scen, które nakręciliśmy, ludzie wciąż byli w trakcie oswajania się z widokiem mnie uzbrojonego w kostium potrzebny do komputerowego wygenerowania Bestii. W tym celu byłem ubrany w kostium imitujący mięśnie, pokryty szarą Lycrą z naniesionymi znacznikami oraz czapeczkę, co nie wyglądało zbyt potwornie. Jednak kiedy zaczęliśmy tańczyć, wtedy dało się odczuć magię. Razem z Emmą dobrze się bawiliśmy podczas nauki walca, ale tańczony na szczudłach nie należał on do najłatwiejszych aktorskich zadań. Kiedy weszliśmy na plan sceny balowej po raz pierwszy, oniemiałem z wrażenia. To jedno z najbardziej zjawiskowych pomieszczeń, jakie miałem okazję widzieć. A po kilku tygodniach… już go nie było.
Jak ci się współpracowało z resztą obsady?
Kevin Kline jest w pozytywny sposób ekscentryczny, ma mnóstwo pomysłów, bez przerwy o czymś myśli i chce o tym rozmawiać z innymi ludźmi, co jest świetne. Josh Gad jest przezabawny i wspaniale było móc spędzić z nim trochę czasu i poznać go, chociaż nie mieliśmy zbyt wielu wspólnych scen. Luke Evans jest tak samo idealny, jak Gaston, a móc słyszeć przez kilka dni Audrę Mconald, śpiewającą na żywo, było naprawdę super. Jej talent słychać zwłaszcza w piosence “Słońca dni”. Poza tym wspaniale było zobaczyć ją w tych naprawdę ekstrawaganckich kostiumach. Już sama jej peruka jest jednym z arcydzieł tego filmu. Jej postać posiada wspaniałego psa, który towarzyszy jej i Stanleyowi Tucciemu, który także nosi epicką perukę, a do tego posiada bardzo wyjątkowe zęby. To grono naprawdę zabawnych ludzi. Kiedy byliśmy razem, czuliśmy, że robimy coś szczególnego. Bardzo miło pracowało mi się z Emmą Thompson. Dużo rozmawialiśmy na temat relacji Bestii z jej postacią, Panią Potts. Można powiedzieć, że pełni ona dla Księcia rolę w pewien sposób zbliżoną do roli matki - jest jak surowa ciotka, która go dyscyplinuje.
Film "Piękna i Bestia” dostępny na Blu-ray 3D™, Blu-ray™ i DVD w dobrych sklepach. Zobacz więcej.
*Więcej informacji o premierach DVD, Blu-ray™, Blu-ray 3D™ na profilu: *
facebook.com/MojeFilmyDVD