Magazyn WP FilmTadeusz Łomnicki: życie u jego boku nie było sielanką

Tadeusz Łomnicki: życie u jego boku nie było sielanką

Tadeusz Łomnicki: życie u jego boku nie było sielanką
Źródło zdjęć: © East News

Krytycy nazywali go królem sceny, żony zaś... "genialnym potworem". Na scenie był prawdziwym profesjonalistą; podobno sam Jack Nicholson przyjeżdżał do Polski tylko po to, by zobaczyć go na deskach teatru i czegoś się od niego nauczyć. Nie znosił lenistwa, gardził ludźmi nierzetelnymi, którzy nie wywiązywali się ze swoich obowiązków. Nikomu nie pobłażał, prawdę mówił zawsze prosto w oczy. Gdyby żył właśnie kończyłby 90 lat.

I chociaż widzowie go uwielbiali, a niejedna kobieta dałaby się pokroić, by spojrzał na nią łaskawszym okiem, tak naprawdę życie u boku Tadeusza Łomnickiego nie było wcale sielanką. Bo choć na scenie i planie filmowym był perfekcjonistą, nie potrafił sprostać roli męża.

Jego cztery pierwsze małżeństwa skończyły się rozwodami; żony miały dość jego nieprzewidywalnego charakteru – i tego, że to swoją pracę stawiał zawsze na pierwszym miejscu. Dopiero u boku ostatniej małżonki odnalazł szczęście i to ona pocieszyła go po nieudanym romansie z Magdaleną Zawadzką, o którym rozpisywała się ówczesna prasa, i który zakończył się dla Łomnickiego złamanym sercem.

1 / 6

Teatr był jego największą miłością

Obraz
© Domena publiczna

Łomnicki, który urodził się 18 lipca 1927 r., nie krył, że aktorstwo jest dla niego najważniejsze – i być może to właśnie stało się przyczyną rozpadu jego kolejnych małżeństw.

Jego pierwszy związek – z którego miał syna Jacka, operatora filmowego, zakończył się błyskawicznie.

Ale rozwód bynajmniej nie zniechęcił go do kolejnych prób. W 1953 roku, kiedy brał udział w zdjęciach do "Pokolenia" Andrzeja Wajdy, poznał Irenę, która pracowała jako realizatorka dźwięku. Kobieta od razu wpadła mu w oko i zaprosił ją na kolację; ona jednak odwróciła się do niego plecami, nie zaszczycając aktora nawet odpowiedzią.

2 / 6

''Nie lubił siebie''

Obraz
© East News

Łomnickiego ta odmowa naturalnie nie zniechęciła – zawołał za Ireną, że zamierza się z nią wkrótce ożenić. Słowa dotrzymał; tak uparcie zabiegał o jej względy, że po roku zostali małżeństwem.

Znajomi twierdzili, że byli udaną parą; Irena zajmowała się domem i dbała o męża. Przyznawała jednak, że życie z gwiazdą nie było łatwe.

- Wydawało mi się, że zawsze był z siebie niezadowolony – cytuje słowa Ireny Łomnickiej w swojej książce "Gwiazdy kina PRL" Sławomir Koper. - Był blondynem, chciał być brunetem; miał niebieskie oczy, chciał mieć czarne. Męczył się ze sobą, nie lubił siebie i to musiało jakoś zaważyć na jego życiu.

3 / 6

''Tęskniłam za spokojem''

Obraz
© East News

Wreszcie Irena miała dość tej emocjonalnej huśtawki.

- Bez przerwy się rozwodziliśmy, ja tęskniłam za spokojem – wspominała. W 1960 roku podjęli decyzję o rozstaniu.

Niedługo potem Łomnicki poznał Teresę Sobańską, asystentkę reżysera w radiu. Sobańska również twierdziła, że jej małżonek nie miał łatwego charakteru.

- Trzeba było się nim zachwycać, inaczej zamykał się w sobie, wściekły trzaskał drzwiami. Potem się nauczyłam, że jeśli chcę mu zwrócić uwagę, to muszę go najpierw przez dwadzieścia minut chwalić – opowiadała.

Byli małżeństwem przez siedem lat. Czwarte małżeństwo Łomnickiego trwało niewiele dłużej.

4 / 6

Miłosny zawód

Obraz
© East News

W 1968 roku Łomnicki zakochał się po raz kolejny, ale tym razem przeżył ogromny miłosny zawód.

Magdalenę Zawadzką poznał na planie "Pana Wołodyjowskiego". Uczucie między ekranową parą rozkwitło również poza planem filmowym. Byli niemal nierozłączni – razem wyjeżdżali na festiwale i grali w teatrze – ale aktorka, choć zakochana, miała coraz większe wątpliwości. Wtedy w jej życiu pojawił się kolejny mężczyzna, znajomy z teatru, Gustaw Holoubek.

Tadeusz Łomnicki wpadł w szał. Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że informacje o romansie szybko przeciekły do prasy. Holoubek od dawna był jego rywalem w sferze zawodowej, a teraz musiał z nim dodatkowo walczyć o uczucie ukochanej kobiety. Szybko się okazało, że nie miał żadnych szans. W 1973 roku Zawadzka poślubiła Holoubka.

5 / 6

''Poznałam potwora''

Obraz
© PAP

Łomnicki pocieszenie znalazł dopiero w ramionach Marii Bojarskiej (na zdjęciu), którą poślubił w 1984 roku. Poznał ją w warszawskiej szkole teatralnej; on był rektorem, ona zaś młodszą od niego o 26 lat studentką. To im jednak nie przeszkadzało. Ślub wzięli w 1984, po dekadzie wspólnego życia. Bojarska pracowała zawodowo – jako teatrolog, krytyk teatralny i pisarka – zajmowała się też domem i mężem. Ona również wspominała, że życie z "geniuszem" nie było łatwe.

- Poznałam potwora. Kogoś, kto na teatralnej scenie umiał wszystko. I maniaka, który upierał się, że wszystko to o wiele za mało – wspominała. On w rewanżu nazywał ją "demonem domowym".

- Bycie z Tadeuszem było fascynujące i męczące zarazem. Intensywność i siła jego osobowości była niespotykanie wielka. Miałam wrażenie, że mieszkam nie z jednym, ale z dziesięcioma artystami – dodawała.

6 / 6

Umarł na scenie

Obraz
© PAP

Bojarska śmiała się, że przed każdą większą premierą Łomnickiego zaczynała myśleć o rozstaniu i obiecywała mężowi, że już po spektaklu złoży w sądzie papiery rozwodowe.

- I jakoś to było do następnej premiery – kwitowała. Nie wyobrażała sobie życia bez niego. 22 lutego 1992 roku Łomnicki zjawił się w Teatrze Nowym w Poznaniu, by wziąć udział w próbie do swojej ulubionej sztuki "Król Lear". Na widowni siedziała jego ukochana żona.

- Tadeusz wybiegł za kulisy, i jak potem się okazało, usiadł w fotelu, który był przygotowany do następnej sceny z jego udziałem. Tam, za kulisą czekał na swoje wejście Marek Obertyn i to on zobaczył, jak nagle Tadeusz spada z krzesła i opada na podłogę – opowiadał Eugeniusz Korin w "Polska Głos Wielkopolski".

Bojarska ciężko przeżyła śmierć męża. Przez dziesięć lat była w żałobie i wyznawała, że nie zmieniła niczego w ich wspólnym mieszkaniu. W 1994 roku napisała poświęconą Łomnickiemu książkę "Król Lear nie żyje".

magdalena zawadzkagustaw holoubekpremium
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (40)