"Tenet" pokonał koronawirusa... ale nie w Polsce
Być może był to najważniejszy weekend dla branży kinowej od wielu, wielu lat. "Tenet" Christophera Nolana nie zawiódł. Wręcz przeciwnie. W wielu krajach osiągnął imponującą, w niektórych wręcz rekordową frekwencję. Niestety, w Polsce można mówić jedynie o solidnym, jak na obecne czasy, wyniku.
Do odważnych świat należy. Podczas gdy większość hollywoodzkich wytwórni w nieskończoność przesuwa daty premiery swoich filmów, Warner Bros. swój najbardziej prestiżowy w tym roku projekt (budżet 200 – 225 mln dol.) postanowił wprowadzić do kin w trudnym okresie reżimu sanitarnego. Producenci nie mogli więc liczyć, że ich tytuł wypełni sale kinowe po brzegi. W większości krajów dozwolona jest sprzedaż maksymalnie 50 proc. miejsc na sali, a na przykład w Szwecji (w której nie było lockdownu) seans może oglądać nie więcej niż 50 osób. Te obostrzenia filmowi Christophera Nolana w niczym jednak nie przeszkodziły.
"Tenet" pojawił się w kinach w czterdziestu krajach. W ciągu pierwszych pięciu dni wyświetlania (w niektórych państwach film miał premierę w środę) zarobił 53 mln dol. Najwięcej pieniędzy zgarnął w Wielkiej Brytanii (7,1 mln dol.), Francji (6,7 mln) oraz w Korei (5,1 mln). Są to wyniki niewiele gorsze od rezultatów osiągniętych na starcie przez słynną "Incepcję”, która dziesięć lat temu na rynku zewnętrznym (czyli poza granicami Stanów Zjednoczonych) zarobiła ponad 500 mln dol.
Ogromnym zaskoczeniem jest informacja, że w aż dziewięciu krajach (m.in. w Holandii, na Ukrainie i Węgrzech) "Tenet" osiągnął najlepsze otwarcie pośród wszystkich filmów wyreżyserowanych przez Christophera Nolana. A to już jest nie lada wyczyn, gdyż twórca ten ma w swoim dorobku, oprócz wspomnianej "Incepcji", tak wielkie przeboje, jak "Mroczny Rycerz", "Mroczny Rycerz powstaje”, "Interstellar" czy "Dunkierka".
Jednak najbardziej spektakularny sukces thriller science-fiction odniósł w kinach wielkoformatowych. Dzięki produkcji Christophera Nolana IMAX odnotował rekordowe w całej swej historii wpływy z sierpniowego weekendu. Seanse z wyprzedanymi wszystkimi dostępnymi miejscami odnotowano w każdym kraju. Można więc założyć, że "Tenet" długo jeszcze będzie cieszyć się w kinach popularnością (jeżeli oczywiście sytuacja epidemiczna nie pogorszy się). Tym bardziej że silnej konkurencji przez dłuższy czas mieć nie będzie.
Niestety, w Polsce film Nolana nie osiągnął tak dobrego wyniku, jak w innych krajach. Podczas weekendu zgromadził 54 tysiące osób. Mniej niż wprowadzona do kin przed miesiącem animacja "Scooby-Doo!" (60,8 tys. widzów). Trzeba jednak zaznaczyć, że "Tenet" miał premierę w środę i w ciągu pięciu dni wyświetlania zebrał 90 tys. widzów. Ten rezultat wstydu nie przynosi, ale nie skłania też do zachwytów. Wbrew oczekiwaniom hollywoodzka produkcja nie stała się wybawieniem dla kin w naszym kraju. Teza, że nowe, głośne tytuły przełamią niemoc multipleksów spowodowaną koronawirusem, została mocno podważona.
Choć trzeba zauważyć, że filmy Nolana nigdy nie notowały w Polsce jakichś spektakularnych otwarć. Najlepszy rezultat na starcie osiągnął "Mroczny Rycerz Powstaje" – blisko 160 tys. sprzedanych biletów. Natomiast "Incepcja" zebrała 150 tys. widzów. Produkcja z Leonardo DiCaprio bardzo długo utrzymywała jednak w kinach wysoką frekwencję i w sumie zgromadziła niemal 1,1 mln widzów. Niewykluczone, że "Tenet" cieszyć się będzie podobną charakterystyką sprzedaży. Co nie zmieni faktu, że rewolucji w polskich kinach nie dokonał. Być może uczyni to "Mulan", którego premiera planowana jest na 11 września.