"Tenet": czy rozmach wystarczy, by ocalić kina?
Najnowszy film Christophera Nolana to pierwsza ważna premiera od czasu pandemii, w której pokładane są spore nadzieje. Mieliśmy już okazję zobaczyć film. Czy warto pokusić się dla niego na wyjście do kina?
26.08.2020 06:41
Od wybuchu pandemii do tej pory film w kinie obejrzałam tylko raz. "Tenet" to miała być zasłużona nagroda za te wszystkie miesiące spędzone przed śmiesznie małym ekranem telewizora, czy jeszcze śmieszniej malutkim ekranem laptopa. Po takim czasie wizyta w kinie to był niemały szok, a w głowie kotłowały mi się pytania: "jaki ten ekran wielki, gdzie tu patrzeć?", "Czy ktoś mógłby przyciszyć ten dźwięk?", "Jak ja wytrzymam dwie godziny w tym fotelu?". Cóż, wytrzymałam. Miałam jednak nadzieję na bardziej satysfakcjonującą nagrodę.
Christopher Nolan jest bezlitosny. Nie myślcie, że gładko wejdziecie w fabułę, rozeznając się powoli w świecie, w którym spędzicie kolejne dwie i pół godziny. Od razu zostaniecie wrzuceni na głęboką wodę, z tak złożoną akcją, że mniej uważni mogą odpaść już na początku. A dalej jest coraz zawilej. Nie możesz się połapać – przegrywasz.
"Tenet" to historia szpiegowska, w której pojawiają się elementy podróży w czasie. Nie jest to jednak podróż w zamierzchłą przeszłość czy daleką przyszłość. Tutaj bohaterowie i niektóre przedmioty mogą przemieszczać się w czasie do tyłu. Czyli kule wstrzeliwują się w pistolety, samochody jeżdżą wstecz, a ludzie mówią wspak. Tak jak wspominałam wyżej: nie jest łatwo za tym nadążyć. Niestety, jak to w filmach o podróżach w czasie bywa, pojawiają się niekonsekwencje.
Nie najlepiej wypada też sama historia i postacie. Motywacja bohaterów bywa zupełnie niewiarygodna. Trudno na przykład zrozumieć, dlaczego doskonale przeszkolony szpieg zaprząta sobie głowę pomaganiem kobiecie, którą ledwo zna, gdy ma na głowie ratowanie świata. Irytuje brak zniuansowania postaci. Wreszcie trudno zrozumieć relacje między bohaterami (przyjaźń? kochanie?) i przez to wszystko ciężko też się nimi przejąć.
Ale "Tenet" jest znakomity pod kątem inscenizacyjnym. Świetnie wypada choreografia walki bohaterów, z których jeden funkcjonuje w czasie płynącym naprzód, a drugi na odwrót. Z kolei przedmioty, które działają na wspak, pozwoliły twórcom puścić wodze fantazji. Do tego Nolan najwyraźniej zapałał miłością do brutalistycznej architektury, której surowość i monumentalizm nadają klimat całemu filmowi, a jej rytm świetnie pasuje do niepokojącej muzyki.
Pierwsza scena filmu wbija w fotel. Szkoda, że dalej jest coraz bardziej naiwnie, a podążanie za zagmatwaną fabułą ostatecznie nie przynosi satysfakcjonującego rozwiązania. Za to rozmach i przemyślana w każdym detalu przestrzeń daje ogromną frajdę z oglądania filmu. Na razie to musi wystarczyć.