To była wielka miłość. Dla niego odrzuciła zaloty Bogusława Lindy
Sylwia Wysocka i Mariusz Treliński przez kilka lat tworzyli szczęśliwy związek. Zaręczyli się, ale do ślubu nigdy nie doszło. Wszystko przez ambicję reżysera.
Sylwia Wysocka to aktorka znana szerzej z roli w serialu "Plebania". O aktorce zrobiło się głośno dwa lata temu, kiedy została dotkliwie pobita przez partnera. Miała w trzech miejscach złamany kręgosłup, dodatkowo rękę i prawą nogę. W wyniku urazu głowy zaczęła też gorzej widzieć w lewym oku. Musiała wycofać się z zawodu i wytoczyła partnerowi proces.
Zanim jednak związała się z agresywnym mężczyzną, przeżyła inną wielką miłość. Z reżyserem Mariuszem Trelińskim poznali się jeszcze na studiach. Oboje byli piękni, młodzi i ambitni. Wybuchło między nimi wielkie uczucie.
Odrzuciła zaloty Lindy
"Była pod mocnym wpływem Mariusza. On miał już oryginalne pomysły na sztukę. Pewny siebie wierzył, że kiedyś będzie sławny" - opowiadała po latach koleżanka pary.
Podobno Wysocka była tak zakochana, że odrzuciła nawet zaloty Bogusława Lindy, któremu się spodobała.
Ambicje
Gdy Treliński zaczął pracować nad swoim pierwszym filmem "Zad wielkiego wieloryba", w głównej roli obsadził Wysocką. Gdy dostali szansę pracy za granicą, oświadczyli swoim bliskim, że mają zamiar się pobrać i stworzyć rodzinę.
Choć wszystko zapowiadało się idealnie, problemy pojawiły się wraz z niepochlebnymi recenzjami pierwszego dzieła Trelińskiego. Duma reżysera została urażona, a on zaczął rozładowywać frustrację w domu.
Koniec miłości
Wysocka postanowiła wspierać partnera i odłożyła swoją karierę. Zajmowała się domem i podstawowymi życiowymi sprawami, którymi jej partner w ogóle nie zaprzątał sobie głowy.
Po kilku latach Wysocka poczuła, że została zredukowana do "roli gospodyni świetnie zapowiadającego się artysty", jak to określiła w "Rewii". Zaręczyny zostały zerwane, a do ślubu nigdy nie doszło.