TOP 10: Najlepsze czeskie komedie wszech czasów
06.09.2013 | aktual.: 17.04.2019 13:45
Czeskie komedie od dziesiątek lat cieszą się popularnością wśród polskiej widowni. Przedstawiamy subiektywny ranking najzabawniejszych komedii z kraju Wojaka Szwejka.
6 września na ekranach naszych kin – niestety w ponad rok po czeskiej premierze – zagościł „Polski film” Marka Najbrta. Laureat Krakowskiej Nagrody Filmowej za „Protektora” (2009) otrzymał 100 tys. złotych od fundatora na produkcję kolejnego filmu. Warunek był jeden – rzecz musi być kręcona w Polsce. Reżyser stwierdził, że ów wymóg może robić równie dobrze za treść scenariusza. I tak w „Polskim filmie” (czytaj naszą recenzję)
grupa czeskich aktorów przekracza granicę, by u nas wystąpić przed kamerą. Film Najbrta bawi się przede wszystkim stereotypami dotyczącymi zarówno Polaków jak i Czechów i tym, jak funkcjonują one w kontaktach między narodami.
Elementarna znajomość czeskiej kultury i języka przyda się polskim widzom, aby wyłapać przynajmniej część humorystycznych niuansów. Na „Polskim filmie” Czesi bawili się w kinach świetnie.Czy sukces ten zostanie powtórzony także i u nas?
Czeskie komedie od dziesiątek lat cieszą się popularnością wśród polskiej widowni. Przedstawiamy subiektywny ranking najzabawniejszych filmów z kraju Wojaka Szwejka. To tylko wycinek znakomitej kinematografii naszych sąsiadów, którzy – bazując na literackiej tradycji Haška i Hrabala – zawsze w znakomity sposób łączyli śmiech ze łzami; farsę z dramatem; błazenadę z prawdziwą tragedią. Ale nie stronili też od ostrej satyry czy parodii…
''Lemoniadowy Joe'' (1964)
Książka „Lemoniadowy Joe” jest parodią powieści kowbojskiej; napisana przez rysownika Jiřiego Brdečkę, wychodziła w czeskim czasopiśmie Ahoj podczas wojny.
Tytułowy bohater, dżentelmen oraz obrońca uciśnionych, który przybywa na koniu do miasteczka Stetson i namawia miejscowych do porzucenia whisky na rzecz Kolaloki, okazuje się być w rzeczywistości zręcznym specem od marketingu.
A czechofil Mariusz Szczygieł dodawał po latach: „Pamiętajcie, żeby obejrzeć film, bo jest przedziwny jak może być tylko film czeski.”
''Pali się, moja panno!'' (1967)
Jeden z najsłynniejszych tytułów czechosłowackiej Nowej Fali i jednocześnie ostatni film Miloša Formana zrealizowany w ČSSR przed emigracją.
Trwają przygotowania do Balu Strażaków – ma on mieć szczególny charakter: podczas imprezy zostanie wybrana Królowa Piękności, która wręczy nagrodę dawnemu przewodniczącemu komitetu strażackiego, Vranie. Jedną z tradycji balu jest loteria, ale już w czasie przygotowań część fantów (jak tort i koniak) po prostu ginie.
Konkurs zmierza ku katastrofie, kiedy zabawę przerywa prawdziwy pożar chałupy dziadka Havelki. Nieprzerwana nieudolność poczynań bohaterów oraz długie, donikąd nieprowadzące narady, kojarzyły się z wadami systemu w sposób dość oczywisty. Na domiar złego na reżysera obrazili się czechosłowaccy strażacy.
Forman miał wybór – zostać w ojczyźnie i mieć zamkniętą drogę do dalszej kariery lub wyjechać i próbować szczęścia na Zachodzie. Decyzja się opłaciła – wkrótce otrzymał nagrodę w Cannes ( „Odlot”) i Oskara („Lot nad kukułczym gniazdem”)
. Po latach film – wespół z wcześniejszymi formanowskimi dziełami, tj. „Miłością blondynki” i „Czarnym Piotrusiem” – tworzy kanon czechosłowackiej komedii lat 60. Ale tej z gatunku gorzkich.
''Straszne skutki awarii telewizora'' (1969
Trylogia o rodzinie Homolków* ma u naszych południowych sąsiadów podobny status co „Rejs” Marka Piwowskiego lub tryptyk o Kargulu i Pawlaku w Polsce *– czyli kultowy.
Oryginalny tytuł jest zabawniejszy: „Ecce Homo Homolka”. W Polsce zrezygnowano z niego, żeby nie było nieprzyjemnych skojarzeń z Gomułką po marcu '68. A jednak polskie tłumaczenie dobrze streszcza fabułę.
Telewizor w wielopokoleniowej rodzinie Homolków odrywa tak wielką rolę, że jego awaria powoduje okropne zamieszanie w domu. Sielankowa niedziela zamienia się w piekło: kobiety płaczą, mężczyźni są smutni. Całe szczęście dzień dobiega końca. I telewizor się naprawia.
Jako ciekawostkę warto dodać, że w tej lubianej i u nas słodko-gorzkiej komedii braci Péťię i Mátię zagrali synowie Miloša Formana, Petr i Matéj.
''Na skraju lasu'' (1976)
Po oskarowych „Pociągach pod specjalnym nadzorem” i zakazanych „Skowronkach na uwięzi” Jiří Menzel uchodził za specjalistę od przenoszenia na ekran prozy Bohumila Hrabala.
W przykrych dla czeskiej kultury latach 70. – czasie „normalizacji” – książki autora „Postrzyżyn” nie były jednak najmilej widziane przez cenzurę,* więc kino celowało w „bezpieczniejszą” literaturę lub oryginalne scenariusze.*
Ten napisali wspólnie czołowi rozchmurzacze ponurego systemu, Zdeněk Svěrák i Ladislav Smoljak. „Na skraju lasu” jest zabawną opowieścią o licznych perypetiach rodziny Lavičków, która chce zdobyć działkę rekreacyjną i letni domek.
Bohaterowie, pełni nadziei, że uda im się odkupić kawałek ziemi od starego i schorowanego Komarka, robią wszystko, by gospodarz podpisał dokumenty. Tymczasem Komarkowi niespieszno do śmierci – przeciwnie, zdrowieje i nie ma zamiaru się wyprowadzać.
Satyra na nowobogackich prażan udała się Menzlowi znakomicie, a sam film po niemal 40 latach bawi tak samo jak w chwili premiery.
''Adela jeszcze nie jadła kolacji'' (1977)
Do secesyjnej Pragi prosto z kart amerykańskich powieści kryminalnych przybywa amerykański detektyw Nick Carter. Carter prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczej, mięsożernej rośliny i próbuje rozwikłać zagadkę zaginięcia psa. Przy okazji zakochuje się w czeskim piwie.
Film jest kolejną z serii parodii Oldřicha Lipskiego (później wyśmiewał jeszcze np. science-fiction w „Tajemnicy zamku w Karpatach”). Tutaj na tapetę wzięto kryminał i jego liczne, ograne konwencje. Wypełniona gagami po brzegi „Adela…”, a także i inne niechcące się zestarzeć filmy Lipskiego dowodzą, że czeskie komedie realizowane w tym kluczu w niczym nie ustępują najlepszym dziełom ze stajni ZAZ (Zucker, Abrahams, Zucker), jak „Ściśle tajne!”, „Naga broń” czy „Hot Shots!”.
„Adela…” tak bardzo spodobała się Czechom, że wystawiono jej kandydaturę w walce o Oskara za najlepszy film zagraniczny w 1978 roku. Akademia nie wiedzieć czemu zignorowała czeskie arcydzieło parodii, a nagroda trafiła do tkliwej francuskiej komedii romantycznej „Przygotujcie chusteczki”, o której już nikt nie pamięta.
''Kelner, płacić!'' (1981)
Pamiętacie odcinek „Latającego Cyrku Monty Pythona” z kawałem, po usłyszeniu którego ludzie umierali ze śmiechu? Z tym filmem jest podobnie.
Vrana jest mężczyzną w średnim wieku – kilkukrotnie rozwiedziony, ma żonę, dzieci, wianuszek kochanek, ale i spore kłopoty finansowe. Pewnego razu pijany facet w knajpie bierze go za kelnera i reguluje należność. Bohater postanawia przywdziewać kelnerski strój i wędrować po praskich restauracjach inkasując rachunki.
Prosty, ale genialny pomysł, który zaowocował mnóstwem szalenie zabawnych i absurdalnych sytuacji fabularnych zrodził się w głowie Zdenka Svěráka, autora scenariusza. Film wyreżyserował Ladislav Smoljak, który wcześniej wspólnie ze Svěrákiem powołał do życia Jarę Cimrmana, geniusza i wynalazcę, wybranego w jednej z ankiet najważniejszym Czechem XX wieku – mimo, że nigdy nie istniał.
Finałowa scena pogoni kelnerów za oszustem jest jednym z najbardziej finezyjnych momentów w historii czeskiej komedii.
''Szkoła podstawowa'' (1991)
Nominowany do Oskara debiut pełnometrażowy młodszego ze Svěráków, Jana. Kończy się wojna, jedni leczą rany i traumy, inni budują nowy, wspaniały świat. W prowincjonalnej szkole podstawowej pracę podejmuje nowy belfer, który wprowadza żelazne zasady dyscypliny.
Film przypomina nieco „Dreszcze” Wojciecha Marczewskiego, tyle że zrealizowane w komediowej tonacji. O „Szkole…” Piotr Czerkawski pisał:
Film był początkiem wielkiej kariery Svěráka, ale przekazanie pałeczki nie miało miejsca – Jan wspólnie z ojcem kręci komediodramaty, w tym Oskarowego „Kolę” i udane „Butelki zwrotne”.
''Guzikowcy'' (1997)
Mistyfikacja jest nieodłącznym elementem czeskiej kultury. Jednym z dowodów na to jest twórczość Petra Zelenki, którego debiut był opowieścią o fikcyjnym zespole, drugi film – fikcyjną historią autentycznej grupy muzycznej, a późniejszy „Rok diabła” dokumentował prawdziwą trasę Jaromíra Nohavicy z Čechomorem, ale z gościnnym udziałem aniołów i innych rzeczy nie z tego świata.
Tak też jest z „Guzikowcami”, pierwszą stricte fabularną próbą Zelenki. I tu historyczna prawda miesza się z reżyserską fantazją. Film jest komediową odpowiedzią na altmanowskie, polifoniczne narracje – mamy tu wielu bohaterów i luźno połączone ze sobą wątki.
Razem z „Samotnymi” (do których Zelenka napisał scenariusz) „Guzikowcy” stanowią najważniejszy portret pokolenia czeskich 30- i 40-latków sprzed dwóch dekad. Jednocześnie w „Guzikowcach" (a także późniejszych filmach) Zelenka w umiejętny sposób wiążę komedię z dramatem, wpisując się w hrabalowską tradycję – wszak to Hrabal pisał, że „tragizm i komizm życia to bliźnięta, drogi biorące początek z tego samego miejsca”.
''Pod jednych dachem'' (1999)
Film Jana Hřebejka (w oryginale „Pelíšky”, czyli pielesze) z 1999 roku na podstawie popularnej powieści czeskiego humorysty, Petra Šabacha, "Gówno się pali", to historia kilku czeskich rodzin, rozgrywająca się w Pradze, tuż przed interwencją wojsk Układu Warszawskiego w 1968 roku.
Znakomita wiwisekcja czeskich nastrojów społecznych, dzięki której kariera twórcy "Piękności w opałach" nabrała rozpędu, musiała czekać aż osiem (!) lat na polską premierę. Hřebejk zaskarbił sobie szacunek widzów już debiutanckim „Szakalim latem”, ale dopiero „Pod jednym dachem” uczyniło zeń czołowego przedstawiciela nowego kina czeskiego.
Scena z wynalezionymi przez enerdowskich naukowców łyżeczkami plastikowymi, które topią się w gorącej herbacie, bawi do łez i jest jednocześnie znakomitą metaforą poprzedniego systemu. Po „Pelíškach” reżyser zrealizował jeszcze dwie komedie „historyczne” („Musimy sobie pomagać” z akcją w czasie II wojny i „Pupendo” o latach 80.), później patrzył przez krzywe zwierciadło na współczesność.
Mały Otik (2000)
Dzieło Jana Švankmajera – być może największego żyjącego surrealisty – nie jest komedią sensu stricto, ale łączy czarny, makabryczny humor z groteską, fantastyką oraz baśniowym klimatem.
Na początku oglądamy perypetie małżeństwa bezskutecznie starającego się o dziecko. Bezdzietność doprowadza kobietę na skraj rozpaczy, więc mężczyzna ze znalezionego przypadkowo pieńka wystruguje coś na kształt niemowlęcia. Matka obdarza podarunek ogromnym uczuciem, wskutek czego „Ociosanek” ożywa.
W miejsce butelki z mlekiem w ramach posiłku drewniany maluch preferuje jednak zwierzęta domowe. A z czasem, kiedy już urośnie, rzeczy większego kalibru. Na przykład listonosza lub sąsiadów.
Na dobrą sprawę film opowiada o tym samym, co „Głowa do wycierania” Davida Lyncha, czyli o koszmarze rodzicielstwa, tyle że w mniej ponurym tonie. Bujna, surrealna wyobraźnia twórcy „Spiskowców rozkoszy”, perfekcyjne wykonanie łączące animacje z filmem aktorskim, fantazyjna fabuła i uniwersalny dowcip sprawiły, że „Otika” doceniono nie tylko w ojczyźnie, gdzie otrzymał kilka Czeskich Lwów – prestiżowy magazyn Slant uznał go za jeden z najlepszych filmów w 2000 roku.
* Jacek Dziduszko*