Tragiczny koniec Teresy Tuszyńskiej. "Nie stać mnie, żeby ją pochować"

Tragiczny koniec Teresy Tuszyńskiej. "Nie stać mnie, żeby ją pochować"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Grzegorz Kłos

05.09.2017 | aktual.: 05.09.2017 12:00

Rolą Margueritte w "Do widzenia, do jutra" wprawiła publiczność w zachwyt. Zagraniczni producenci nalegali, aby zagrała w ich filmach, a amerykańskie branżowe pismo "Show" nazwało ją najbardziej uzdolnioną polską aktorką. Jednak świetnie zapowiadająca się kariera została koncertowo zaprzepaszczona, a historia Teresy Tuszyńskiej znalazła swój tragiczny finał w obskurnym mieszkaniu gdzieś na warszawskim Śródmieściu.

Przez wiele lat życiorys i okoliczności śmierci jednej z najbardziej uzdolnionych aktorek lat 60. spowijał nimb tajemnicy i niedopowiedzeń. Jakim cudem wybitnie uzdolniona amatorka, której karierę rozpoczęła wygrana w konkursie "Film szuka młodych aktorek", wystąpiła w zaledwie kilkunastu filmach, aby nagle zerwać kontakty ze środowiskiem i zapaść się pod ziemię?

Dlaczego tak uparcie odrzucała role? Czy padła ofiarą spisku? Co robiła przez wszystkie lata po wycofaniu się z aktorstwa? I w końcu, kim był tajemniczy Jan Perzyna i jaką odegrał rolę w ostatnich latach jej życia?

1 / 10

Wrodzony talent

Obraz
© East News

- Miała coś w sobie. Dar. Intuicję. Rewelacja. Wszyscy reżyserzy, którzy mieli z nią styczność, mieli połowę roboty z głowy - zachwycał się Andrzej Wiernicki, fotograf i ojciec sukcesu Tuszyńskiej, którą wypatrzył podczas potańcówki w Stodole. Ten sam, który wysłał jej zdjęcie do "Przekroju", i dzięki któremu stała się sławna.

Zadziwiające jest, że choć Teresa nie pochodziła z rodziny o artystycznych tradycjach ani nie miała odpowiedniego wykształcenia, przed obiektywem kamery czy aparatu czuła się zaskakująco swobodnie.

- Nie miała tremy przed kamerą. Kamera jej nie krępowała - wspomina reżyser Jerzy Stawicki. Taką zapamiętał ją również Kazimierz Kutz, bliski przyjaciel Tuszyńskiej:

- Była zdolną dziewczyną. Miała to, co w tak wielkiej cenie jest u wybitnych aktorów. Odnosimy to zwykle do aktorów amerykańskich. Są filmowi. Biologicznie zmysłowi.

Przesłanki o jej nieprzeciętnym talencie potwierdzał też operator Jan Laskowski, wspominając że Teresa w ogóle nie uczyła się tekstu. Po prostu czytała swoje kwestie i z marszu wchodziła na plan.

2 / 10

"Co wy tak, panowie, pie...icie"

Obraz
© East News

Współpracownicy i bliscy zapamiętali ją nie tylko dzięki nieprzeciętnej urodzie czy niespotykanym zdolnościom.

Od najmłodszych lat sprawiała kłopoty wychowawcze - relegowano ją ze szkoły sióstr Felicjanek. Tuszyńska na każdym kroku podkreślała swój indywidualizm i z nonszalancją odnosiła się do autorytetów czy przełożonych.

Kiedy coś jej się nie podobało, dawała temu upust. Już podczas kręcenia swojego debiutu, "Ostatniego strzału" Jana Rybkowskiego, pokazała, jaka jest nieobliczalna, obrażając się i uciekając z planu zdjęciowego. Później bywało gorzej. Na przykład wtedy, kiedy kilka lat później stanęła przed sądem za pobicie i znieważenie policjanta.

Kutz twierdzi, że podczas zdjęć do "Białego niedźwiedzia" bezceremonialnie podeszła do leciwego już reżysera Jerzego Zarzyckiego i towarzyszącego mu Jerzego Andrzejewskiego, siadła temu pierwszemu na kolana i ku zgrozie ekipy wypaliła: "Co wy tak, panowie, pie...icie? Przecież wy nic nie umiecie, niczego nie wymyślicie."

W ten sposób zemściła się za to, że wszyscy na panie "byli bardzo na nią łasi". Reżyser "Zawróconego" podkreśla, że aktorka w młodym wieku musiała wykształcić swego rodzaju mechanizm obronny przed mężczyznami.

3 / 10

"W nosie mam cały ten wyjazd do Francji"

Obraz
© East News

Nazwisko Tuszyńskiej zawsze pojawia się w kontekście rozważań o jej wielce realnych szansach na karierę zagraniczną, tuż po kolosalnym sukcesie, jaki odniosła dzięki "Do widzenia, do jutra" Janusza Morgensterna.

Była outsiderką, pragnącą za wszelką cenę podkreślić niezależność, jakby nie licząc się z konsekwencjami swoich decyzji. To jeden z powodów, dla których zaprzepaściła szansę zaistnienia na zachodzie, kiedy nie przyszła na zaaranżowane spotkanie z francuską producentką Lolą Mouloudją, prywatnie przyjaciółką Romana Polańskiego.

- Powiedziała mi, że w nosie ma cały ten wyjazd do Francji, ona nigdzie nie będzie jechać - wspominał jej pierwszy mąż, grafik hrabia Jan Zamoyski.

Z drugiej strony całkiem prawdopodobne, że Tuszyńska zdawała sobie sprawę z własnych ograniczeń i nieznajomości języków obcych. Może wiedziała, że nie będzie wstanie poddać się dyscyplinie i znieść długiej rozłąki z rodziną?

Na kolejne propozycje zagranicznych, a niekiedy także polskich ról zawsze odpowiadała tak samo, nierzadko ze złością, trzaskając drzwiami. Czas pokazał, że ta postawa obróciła się przeciwko niej.

4 / 10

Polska Bardotka

Obraz
© film polski

- Zawsze robiła spustoszenie wśród mężczyzn, zawsze kręcił się wokół niej wianuszek zainteresowanych nią facetów - wspomina Grażyna Hase, wybitna polska projektantka i koleżanka z czasów, kiedy z Tuszyńską pracowały dla Mody Polskiej.

Wielu filmowców podkreśla, że przed jej debiutem w polskim kinie nie było takiej twarzy. Aktor Lech Łotocki, partnerujący Tuszyńskiej w jej ostatnim filmie "Kto wierzy w bociany?", porównał ją do perły "świecącej niesłychanie pięknie i mocno."

Nie bez przyczyny Tuszyńska zyskała przydomek polskiej Bardotki i najładniejszej aktorki krajowego kina. Jednak nieprzeciętna uroda miała też ciemne strony.

5 / 10

Smarkula co lubi starszych

Obraz
© East News

Tuszyńska była świadoma swojej nieprawdopodobnej urody. Jednak należy pamiętać, że kiedy ją odkryto, choć wyglądała na znacznie dojrzalszą, miała zaledwie 16 lat i nie była w ogóle przygotowana na presję i konsekwencje związane z zawodem.

Jednak młody wiek nie przeszkadzał jej w mocno imprezowym stylu życia i obracaniu się w starszym towarzystwie na długo przed zetknięciem się ze światem filmu.

- Myślę, że jej wyzywający stosunek do mężczyzn brał się z faktu, że była nieustannie molestowana. Była to jej samoobrona - tłumaczy Kazimierz Kutz.

Tuszyńska zawsze lubiła starszych facetów. Między nią, a jej długoletnim partnerem i przyjacielem Adamem Pawlikowskim było aż 23 lata różnicy. Ich dziwną, zdaniem niektórych, toksyczną znajomość przerwała samobójcza śmierć aktora w 1967 r.

6 / 10

Powolna autodestrukcja

Obraz
© East News

- Powodem naszego rozejścia był alkohol. Bywała w bardzo dziwnych miejscach, gdzie normalnie ludzie nie chodzili. Jeździła tam na picie – wspominał jej pierwszy mąż, przyznając że Teresa miała na koncie próbę samobójczą.
Wódka pojawiła się w jej życiu bardzo wcześnie. W końcu straciła kontrolę, popadła w chorobę, ulegając - najprawdopodobniej całkiem świadomie - powolnej autodestrukcji.

Kutz uważa, że w piciu szukała "ratunku i odreagowania". Po "Do widzenia, do jutra" nigdy więcej nie zaproponowano jej podobnej roli. Tuszyńska popadła w kompleksy, prześladowała ją depresja, a w środowisku nie znajdowała oparcia. Coraz bardziej się alienowała.

Nie była aktorką zawodową, więc nie mogła liczyć na wysokie stawki. Utrzymywała się głównie z kontraktu z Modą Polską. Jednak jej dyrektorka, Jadwiga Grabowska, choć uwielbiała Teresę i uważała ją za uzdolnioną modelkę, w pewnym momencie przestała tolerować jej spóźnienia, zawalanie terminów i ciągłe bycie pod wpływem.

- Na którymś pokazie zapytałem Grabowską: "A gdzie jest Teresa?". Usłyszałem jednoznaczną odpowiedź: "Nie mówmy w ogóle o Teresie" - wspomina Andrzej Wiernicki.

7 / 10

Nie miała parcia na szkło

Obraz
© film polski

Jakie, poza chorobą alkoholową, były przyczyny upadku Tuszyńskiej? Dlaczego nie zrobiła wielkiej kariery?

- Teresa za wcześnie weszła w życie artystyczne. Moim zdaniem to przyczyniło się do jej śmierci - tłumaczy Bogdan, brat zmarłej
Według Kazimierza Kutza dodatkowo wykończyło ją środowisko filmowe, które najpierw wycisnęło z niej wszystko co najcenniejsze, aby porzucić, kiedy najbardziej potrzebowała pomocy. Nie bez winy była sama aktorka.

- Zniszczono jej osobowość, rozkradziono ją. W życiu widziałem niejedną podobną rzecz. Tabuny samców - mówi reżyser. - Nie miała w sobie potrzeby robienia kariery. Ona była tego właśnie pozbawiona. I to było jej kalectwo.

Z kolei Jan Włodarczyk, producent "Do widzenia, do jutra", zauważa, że być może, gdyby w jej czasach istniały agencje aktorskie, ktoś by zadzwonił, zaproponował rolę. Być może Tuszyńska nie wypadłaby z obiegu.

8 / 10

Zmowa

Obraz
© Archiwum Jerzego Stawickiego | Jerzy Stawicki

Stopniowo w swoich alkoholowych eskapadach Tuszyńska stała się nie do opanowania, a fama o jej wybrykach szybko rozeszła się wśród kierowników produkcji Zespołów Filmowych.

- "Nie wiadomo, czy przyjdzie, czy będzie trzeźwa. Może gdzieś zniknąć." W środowisku mówiono: "Nie wolno jej brać". To była zmowa - tłumaczy Kutz.

Tuszyńską nie walczyła o role, żyła z dnia na dzień i oddalała się, aby w pewnym momencie całkowicie zniknąć z horyzontu.

Po rozwodzie z drugim mężem, aktorem dubbingu Włodzimierzem Kozłowskim, na dobre popadła w alkoholizm. Przez pewien czas związana była z pewnym warszawskim cenzorem, aby ponownie wyjść za nikomu nieznanego robotnika, Jana Perzynę i całkowicie zapaść się pod ziemię.

9 / 10

Wegetacja na granicy nędzy

Obraz
© film polski

Przez kolejne lata mało kto miał z nią kontakt. Producent Jan Włodarczyk spotkał ją przypadkiem pod koniec lat 80. Była odmieniona, trochę utyła, sprawiała wrażenie zatopionej "we własnym świecie", oderwanej od rzeczywistości.

Grażyna Hase pamięta, jak trudna do poznania Tuszyńska w 1997 r. pojawiła się w jej galerii na Marszałkowskiej, aby pożyczyć 50 zł. Była trzeźwa, choć dawna koleżanka zauważyła, "że ma problem".

Ostatnie lata życia spędziła w dużym, zaniedbanym mieszkaniu na Nowogrodzkiej, wegetując na granicy ubóstwa. Sąsiedzi wspominają o ciągłych burdach i interwencjach policji. Tuszyńska nie chciała litości, współczucia. Brat aktorki wspomina, że nigdy nie widział jej załamanej czy płaczącej.

10 / 10

Wylew albo atak serca

Obraz
© East News

Dla wielu wiadomość, że odeszła w 1997 r. była prawdziwym zaskoczeniem. Plotki o jej śmierci wśród dawnych przyjaciół Tuszyńskiej chodziły znacznie wcześniej, jednak trudno było je zweryfikować.

- Teresa nie żyje. Ale nie stać mnie, żeby ją pochować - oznajmił Perzyna, kiedy pojawił się w mieszkaniu brata aktorki. - Załatwiłem wszelkie formalności i pochowałem ją* - wspomina Bogdan Tusińki.

Tuszyńska zmarła 19 marca 1997 r. najprawdopodobniej na skutek wylewu lub ataku serca. Najprawdopodobniej, ponieważ wyniki sekcji odebrał maż, którym niedługo potem wymeldował się z mieszkania i ślad po nim zaginął.

Informacje i cytaty pojawiające się w tekście pochodzą z książki „Tetetka. Wspomnienia o Teresie Tuszyńskiej” autorstwa Mirosława J. Nowika.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (105)