Ujawnianie rosyjskich sekretów groziło śmiercią. Autor oscarowego "Ikara" nie wiedział, w co się pakuje

Chciał być hollywoodzkim stand-uperem, a został twórcą oscarowego dokumentu, który z komedią nie ma nic wspólnego. Wręcz przeciwnie, osobom zaangażowanym w "Ikara" wcale nie było do śmiechu, gdy pojawiło się śmiertelne zagrożenie ze strony rosyjskich władz.

Ujawnianie rosyjskich sekretów groziło śmiercią. Autor oscarowego "Ikara" nie wiedział, w co się pakuje
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

05.03.2018 | aktual.: 05.03.2018 13:05

Czerwiec 2014. Bryan Fogel przyjeżdża do Boulder w stanie Kolorado. Miasto położone u podnóży Gór Skalistych jest prawdziwą mekką biegaczy długodystansowych, kolarzy czy miłośników białego szaleństwa. 40-letni Fogel od 28 lat interesuje się kolarstwem i regularnie startuje w amatorskich zawodach. Jest 1,5 roku młodszy od Lance'a Armstronga, którego uważa za swojego idola. Kiedy 7-krotny zwycięzca Tour de France po latach zwycięstw i niezwykłych osiągnięć przyznał się do zażywania nielegalnego dopingu, Fogel nie był zaskoczony. Nie krytykował skompromitowanego mistrza, ale zamiast tego zaczął się zastanawiać: jak on to zrobił?

- Przez 6 lat przeszedłem 150 testów antydopingowych, które nigdy niczego nie wykazały – mówił Armstrong w archiwalnym wywiadzie wykorzystanym w "Ikarze". Fogel oszacował, że w całej karierze musiał przejść 500 takich kontroli, które za każdym razem dawały pozytywny dla Armstronga wynik. Dopiero zeznania byłych kolegów mistrza ujawniły kulisy jego zwycięstw i przyparty do muru musiał wyznać prawdę.

Bryan Fogel, który dorobił się na komediowej sztuce "Jewtopia" i w 2012 r. przeniósł ją na duży ekran, wpadł na szaleńczy pomysł. Postanowił nakręcić film dokumentalny w stylu "Super Size Me", tylko zamiast objadać się przez miesiąc fast foodem jak autor głośnego dokumentu z 2004 r., Fogel chciał się poczuć jak Lance Armstrong. Zamierzał startować w amatorskich zawodach kolarskich na dopingu i co najważniejsze – nie dać się złapać na stosowaniu niedozwolonych środków.

"Ikar" miał być zapisem jego eksperymentu, ale Fogel nie mógł się spodziewać, że dalszy ciąg scenariusza napisze samo życie. I był to jeden z najbardziej niezwykłych zwrotów akcji w dziejach kina dokumentalnego. Fogel w dążeniu do opracowania perfekcyjnego planu stosowania dopingu zaczął się spotykać z ludźmi, którzy o demaskowaniu sportowych oszustów wiedzą wszystko. Jednym z nich był Don Catlin, czołowy amerykański naukowiec odpowiadający za tworzenie testów antydopingowych, który zgodził się pomóc autorowi "Ikara" w osiągnięciu jego celu. Catlin miał doradzać Fogelowi, jakie środki i jakie dawki musi zażywać, by polepszać swoje osiągi i uniknąć demaskacji.

Catlin ostatecznie wycofał się ze współpracy z filmowcem w obawie o swoją reputację. W końcu musiałby stanąć po drugiej stronie barykady i promować to, z czym walczył przez kilkadziesiąt lat. Jego rezygnacja otworzyła Fogelowi zupełnie nowe możliwości, gdyż Catlin dał mu namiar na Grigorija Rodczenkę. Rosjanina kierującego jednym z największych ośrodków badawczych zajmujących się tematem dopingu.

Obraz
© Materiały prasowe

Relacja Fogela i Rodczenki (na zdjęciu) obrała zaskakujący kierunek, kiedy pod koniec 2014 r. niemiecka telewizja opublikowała szokujący dokument na temat dopingu w Rosji. Rodczenko, który bez najmniejszego oporu zgodził się kierować i doradzać Fogelowi, został tam przedstawiony jako architekt narodowego programu dopingowego. Według niemieckich dziennikarzy 99 proc. rosyjskich sportowców brała niedozwolone środki, a wszystko to z inicjatywy władz państwowych. To nie była samowolka zawodników – za wszystkim miał stać Rodczenko, specjalizujący się w tworzeniu metod, dzięki którym sportowcy przechodzili wszystkie możliwe testy. Tak jak Lance Armstrong.

Niezwykłe w "Ikarze" jest to, że Rodczenko bez zahamowania opowiada o kulisach swojej pracy. Zaprasza Fogela do moskiewskiego laboratorium, przylatuje do Stanów Zjednoczonych, prowadzi z amerykańskim przyjacielem długie rozmowy przez Skype'a. Wszystko zaczyna się jednak zmieniać po emisji wspomnianego dokumentu, po której WADA (Światowa Agencja Antydopingowa) bierze Rodczenkę na celownik i rozpoczyna szczegółowe śledztwo.

"Ikar" pokazuje, jak Grigorij z pewnego siebie i swojej pozycji specjalisty zmienia się w zaszczutego, powszechnie piętnowanego oszusta na usługach Putina. Człowieka, któremu grozi coś więcej niż zakończenie kariery w obliczu skandalu. Kiedy Fogel kręcił swój dokument, dwóch współpracowników Rodczenki w krótkim odstępie czasu umarło na zawał i tylko naiwniak uznałby to za przypadek.

Inicjatywa podjęta przez kolarza-amatora była fascynująca i można żałować, że "Ikar" nie jest wyłącznie zapisem przebiegu jego starań z wygrywania na zawodach i oszukiwania na testach. Z drugiej strony, nagrodzony Oscarem filmowiec po prostu musiał wykorzystać nadarzającą się okazję i udokumentować niezwykłą relację z rosyjskim "geniuszem dopingu". Pokazać tajniki jego pracy i zabrać za kulisy afery, którą żył cały świat sportu.

"Ikar", któremu Akademia Filmowa przyznała Oscara, to także ogromy sukces Netfliksa, odpowiedzialnego za dystrybucję dokumentu. Netflix z miesiąca na miesiąc staje się czymś więcej niż cyfrową wypożyczalnią filmów i seriali. Władze platformy niedawno ogłosiły, że w 2018 r. planują wydać aż 8 mld dol. na autorskie produkcje z różnych stron świata. Oscar dla "Ikara" i cztery nominacje dla dramatu "Mudbound", który także jest dystrybuowany przez Netfliksa, jest w tym kontekście ważnym sygnałem dla władz platformy. A przede wszystkim dla widzów, którzy bez wychodzenia z domu mogą legalnie obejrzeć filmowe premiery najwyższej jakości.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)